Grzegorz Lato zdradza: Mogłem być gwiazdą Bundesligi, bo miałem wujka Niemca, ale nie chciałem uciekać z Polski

Piłka nożna
Grzegorz Lato zdradza: Mogłem być gwiazdą Bundesligi, bo miałem wujka Niemca, ale nie chciałem uciekać z Polski
Fot. Cyfrasport
Grzegorz Lato był królem strzelców mundialu w 1974 roku. Dwa razy zajmował z reprezentacją Polski trzecie miejsce na mistrzostwach świata, a grał w tej imprezie trzykrotnie. W sumie zdobył 10 goli podczas mundialu

Były selekcjoner kadry Antoni Piechniczek przyznał, że Robert Lewandowski nigdy nie da kadrze tyle, co Grzegorz Lato. – Ja z kolei nie mogę się pochwalić takimi sukcesami klubowymi, jak ma Robert. Choć zdradzę, że po mundialu w 1974 roku mogłem zostać w Niemczech i grać w Bundeslidze. Gdybym to zrobił, to kto wie. Nie chciałem jednak uciekać. Do dziś nie żałuję, że tego nie zrobiłem – mówi Lato.

Przepustką Grzegorza Lato do gry w Bundeslidze miał być wujek z Wehrmachtu. – Ciocia wyszła za Niemca, żołnierza Wehrmachtu, który po wojnie został w Polsce i zamieszkał z siostrą mojej mamy w Gdańsku. Potem wyjechali do Niemiec. On już nie żyje, a ciocia niedawno wróciła. Ona ma teraz prawie 100 lat – opowiada nam król strzelców niemieckiego mundialu z 1974 roku.

 

To wtedy mógł zostać Niemcem

 

Lato mówi, że rozmowa o jego pozostaniu w Niemczech odbyła się przy okazji meczu o brąz z Brazylią, który wygraliśmy 1:0, a on strzelił zwycięską bramkę. Na tamto spotkanie przyjechała też jego żona, ale w domu, w Polsce, został syn, który urodził się im trzy miesiące wcześniej, w kwietniu. Wtedy pewne osoby namawiały go, żeby został, że z papierami nie będzie problemów, bo ma niemiecką rodzinę i może dostać obywatelstwo. - Nawet, jakby nie ten wujek, to coś by wymyślili, bo przecież ja z Malborka, a z tamtych terenów to po wojnie co drugi wyjechał do Niemiec – wspomina Lato.

 

Kiedy pytamy, czy żałuje, że został, odpowiada z irytacją w głosie. – Pan żartuje – oburza się Lato. - Jakbym wyglądał, gdybym to zrobił? Wtedy to by była ucieczka z kraju. Byli tacy, którzy się decydowali i źle na tym wychodzili. Ja miałem w pamięci, chociażby to, co stało się z Janem Banasiem, który wyjechał, potem wrócił, ale dla niego wielkie granie się wtedy skończyło. Poza wszystkim ja czułem się Polakiem, nie chciałem tego zmieniać. Gdybym wtedy się skusił, nie zdobyłbym też trzeciego miejsca na mundialu po raz drugi, nie zaliczyłbym drugiej olimpiady, nie strzeliłbym kolejnych bramek dla naszej reprezentacji. W sumie dziesięciu na trzech mundialach i blisko pięćdziesięciu w ogóle – wylicza.

 

Nie dla judaszowskich srebrników

 

Gdy przytaczamy Lacie słowa Antoniego Piechniczka, że Lewandowski nigdy nie da kadrze tego, co on (nie strzeli 10 bramek na trzech mundialach), to błyskawicznie ripostuje:  – Ja z kolei nie mogę się pochwalić takimi sukcesami klubowymi, jak ma Robert. Trochę z powodu tego, w jakich czasach przyszło mi żyć. Wtedy na mundialu odmówiłem, a normalnie nie dało się wyjechać. Dla mnie takie coś byłoby jednak czymś w rodzaju sprzedania się za judaszowskie srebrniki – stwierdza kategorycznie Lato.

 

ZOBACZ TAKŻE: Maradona ma swoją ulicę w Buenos Aires

 

Była gwiazda polskiej reprezentacji wyjechała dopiero w wieku 30 lat, bo tyle wtedy trzeba było mieć, żeby można było zmienić klub. – Razem z Włodkiem Lubańskim znalazłem się w belgijskim Lokeren. Włodek to był wielki piłkarz, mógł grać w Realu Madryt, ale musiał się zastosować do tych samych przepisów, co ja. Jakby grał w Realu, to na pewno miałby większe możliwości. Ja też pewnie mógłbym osiągnąć w piłce klubowej więcej, gdyby była szansa normalnego wyjazdu. Nie ma jednak co płakać, w Lokeren było sympatycznie. Nie zmienia to faktu, że moje pokolenie o takim ekspresie, do jakiego wsiadł Lewandowski, mogło tylko pomarzyć. Ja jemu teraz kibicuję, klaskam jak strzela gole, bo to jest wspaniały zawodnik – zwraca uwagę Lato.

 

Teraz nie mamy reprezentacji

 

Lato przyznaje, że tak jak jemu już zawsze będzie brakować wielkiego sukcesu w zagranicznym klubie, tak Lewandowski może pomarzyć o takich sukcesach na mistrzostwach, jakie on miał. – Całe moje pokolenie miało szczęście żyć w pięknych dla naszej piłki czasach. Wtedy, choć wszyscy najlepsi grali w kraju, to reprezentacja miała sukcesy. Teraz jest tak, że nawet jak pojedziemy na dużą imprezę, to zwykle scenariusz jest taki, że mamy mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor. Trochę przełamał ten schemat Adam Nawałka na Euro we Francji, ale poza tym nie wychodzi nam, choć nasi zawodnicy rozjechali się po Europie, wielu z nich gra w dobrych klubach. My mogliśmy o tym pomarzyć. Nie dani nam szansy, odwilż w kwestii wyjazdów przyszła dla wielu z nas za późno.

 

- Nigdy jednak nie powiedziałbym tego co trener Piechniczek, bo to by źle o mnie świadczyło. Poza tym Robert jest bezsprzecznie najlepszym naszym zawodnikiem. I to jednak on strzelił więcej niż ja bramek dla reprezentacji (63, podczas gdy Lato 45 – dop. red.). On ma tylko tego pecha, że teraz nie mamy dobrej drużyny narodowej, a kiedyś ją mieliśmy – kończy Lato. 

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie