Pandemia w sporcie: Koronawirus PZPN nie przewróci, nie wpłynęło 40 mln, ale jest poduszka
Dochód z dnia meczowego reprezentacji to 5-6 mln zł. Z powodu pandemii tylko na braku publiczności straciliśmy około 40 mln zł wpływów. PZPN jest jednak stabilny finansowo, bo przy budżecie na poziomie 298 mln zł wypracował bardzo poważną poduszkę finansową. Większość naszych umów sponsorskich obowiązuje do grudnia 2022 roku - mówi Maciej Sawicki, sekretarz generalny PZPN. To kolejna z naszych rozmów o ekonomicznych skutkach pandemii w sporcie.
Przemysław Iwańczyk: Czy polski futbol na poziomie federacji odczuł już skutki pandemii koronawirusa?
Maciej Sawicki: Niestety, jak wiele organizacji sportowych, klubów, także PZPN odczuwa skutki pandemii. Najważniejszy z nich to brak możliwości sprzedaży biletów na mecze reprezentacji, przy czym bardzo istotnym segmentem są wejściówki biznesowe, loże, tzw. hospitality. Pamiętajmy, że na drużynę narodową zawsze przychodzi cały stadion, jest wśród nich wielu klientów biznesowych, wszystko to generuje bardzo duże wpływy do kasy federacji. Szacowaliśmy, że w 2020 roku będzie to około 40 mln zł. Publiczności jednak na stadionach, gdzie grała reprezentacja, nie było, na dwóch meczach, gdzie fani mogli wejść, było ich tylko według rozporządzenia 25 proc. Mimo to sytuacja finansowa związku jest stabilna, nie możemy narzekać na problemy ekonomiczne. Mamy dobre umowy długoterminowe, te sponsorskie i dotyczące praw telewizyjnych. Nie zafunkcjonowało jedynie źródło tzw. dnia meczowego.
Jaki dochód przynosi jeden mecz reprezentacji w normalnych warunkach? Weźmy pod uwagę Stadion Narodowy, gdzie kadra grała najczęściej.
Możemy szacować, że to dochód wahający się między 5 a 6 mln zł, wszystko zależy od rangi rywala, z którym gramy. To bardzo poważny punkt w naszym budżecie, zwłaszcza że kibice chcą chodzić na mecze biało-czerwonych dostając w zamian produkt premium. To niebywały przywilej przeżywać te emocje społecznie, zaśpiewać hymn z innymi, cieszyć się z wygranej, bo dodam tylko, że na Narodowym kadra nie przegrała od 2014 roku. Mamy więc do czynienia z domem reprezentacji, żeby nie powiedzieć twierdzą.
5-6 mln zł dochodu za każdy mecz, cykl eliminacji do dużej imprezy to pięć meczów u siebie, nie licząc spotkań towarzyskich. Wychodzi kosmiczna kwota, a nie liczymy innych wpływów, np. z licencjonowanych pamiątek sprzedawanych na stadionie.
Dokładnie, dochodzi kilka innych źródeł, ale jako federacja jesteśmy do tego przygotowani. Przez osiem lat prowadziliśmy bardzo racjonalną politykę finansową. Nie tylko zwiększaliśmy rokrocznie nasz budżet. Na marginesie przypomnę, że jeszcze kilka lat temu budżet wynosił 89 mln zł, a za zeszły rok wyniósł on 298 mln zł, czyli trzy razy tyle. Wypracowaliśmy dość poważną poduszkę finansową, dzięki czemu federacja nie musi drżeć, jest bardzo stabilna finansowo. Mało tego, kiedy przyszła pandemia, byliśmy w stanie zaproponować pakiet pomocowy dla całego środowiska piłkarskiego w wysokości 116 mln zł. Te pieniądze są bezpośrednio transferowane do wielu klubów w Polsce. Było to możliwe, bo stworzyliśmy mechanizm pozyskiwania pieniędzy do federacji. Warto zaznaczyć, że w 95 proc. PZPN jest samowystarczalny, nie ma dotacji, musi zdobyć kasę na rynku. Umiemy to robić, powiem nawet, że robimy to dobrze. Możemy nie tylko bronić się przed skutkami pandemii, ale także inwestować w szkolenie, popularyzację, rozwój futbolu w kraju.
ZOBACZ TAKŻE: Klopp zmienia zdanie na temat VAR-u
Pandemii nie dało się przewidzieć, a jednak nie ulegliście namowom środowiska, by rozdysponować oszczędności pomiędzy ligi i kluby, całe środowisko. Bardzo często podnoszono tę sprawę przy okazji wyborów.
Pamiętajmy, że nie możemy patrzeć na to, co dzieje się dziś lub co czeka nas jutro. Trzeba wybiegać daleko w przyszłość, rozsądnie zarządzać tym, co się ma, rozsądnie inwestować. Poduszka była przygotowywana na wypadek, gdyby pierwsza reprezentacja nie pojechała na którąś z wielkich imprez. Gdyby do tego doszło, musielibyśmy ograniczyć budżet.
Dlaczego? Wpływy od sponsorów nie byłyby tak duże?
Byłoby wiele tego konsekwencji: niższe zainteresowanie drużyną narodową, niższe kontrakty telewizyjne. Niepowodzenie w sporcie jest czymś naturalnym i należy je brać pod uwagę. Tak się nie stało, jedziemy na trzecią kolejną imprezę, poduszka mogła posłużyć w innym celu. Zdajemy sobie sprawę, jak brutalnie pandemia dotknęła finanse niektórych klubów. Pamiętajmy, że są to straty wynikające nie tylko z braku kibiców, ale także powodowanych sytuacją finansową sponsorów. Zrobiliśmy co do nas należało, pomagając potrzebującym.
Ilu sponsorów, którzy mają kontrakty z PZPN, poprosiło o renegocjacje umowy z powodu pandemii?
Było odwrotnie; naszą inicjatywą były takie rozmowy. Zaproponowaliśmy wszystkim, by ci, którzy mają problem z przepływem gotówki, przesunęli płatności rat na późniejsze terminy. Wiele firm podeszło do tego odpowiedzialnie, najczęściej słyszeliśmy: dziękujemy za propozycję, zobaczymy, jak pandemia na nas wpłynie, ewentualnie skorzystamy z takiego planu. Okazało się, że 95 proc. naszych sponsorów nie skorzystała z tej możliwości, realizuje zobowiązania wobec PZPN jak było pierwotnie ustalone.
Pod względem ekonomicznym pandemia dotknie wszystkich, nie ma innej możliwości, może tylko firmy farmaceutyczne wyjdą z tego cało. Jaką korektę w planowanych budżetach zakładacie, biorąc pod uwagę oszczędności, jakie z pewnością wszyscy wprowadzą?
Pracujemy z naszymi sponsorami długofalowo, najczęściej są to czteroletnie umowy. Jest to sensowne dla obu stron – federacji, bo ma gwarancję finansowania przez długi czas, i sponsorów, którzy na bazie reprezentacyjnej piłki budują całe strategie reklamowo-marketingowe. Obecny cykl kończy się w grudniu 2022 roku mistrzostwami świata w Katarze.
Jaki wspólny front w walce z kryzysem podejmują federacje, UEFA i FIFA?
Generalnie przechodzimy przez wiele wspólnych narad, konferencji. To jest raczej wymiana doświadczeń, jak radzimy sobie z pandemią, jak implementujemy protokoły meczowe, by odbywały się one w zgodzie z regułami sanitarnymi. Dodajmy, że byliśmy jednym z pierwszych krajów, który opracował taki model powrotu do gry. Zyskali na tym kibice, sponsorzy, nadawcy telewizyjni.
Rozmawiał Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl