Obawy Sebastiana Świderskiego przed finałem Ligi Mistrzów

Siatkówka
Obawy Sebastiana Świderskiego przed finałem Ligi Mistrzów
fot. CEV
ZAKSA 1 maja zagra w finale Ligi Mistrzów.

Siatkarze Grupa Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle eliminując Zenit Kazań, awansowali do finału Ligi Mistrzów. Ten odbędzie się 1 maja w Weronie, a rywalem podopiecznych Nikoli Grbicia będzie Itas Trentino. - Jedna rzecz mnie zarówno zastanawia, jak i martwi. 1 maja to odległa data. Jak skończymy ligę, będziemy musieli czekać na to spotkanie kilka, bądź kilkanaście dni. Tak samo Trento, oni już grają półfinały fazy play-off - zaznaczył Sebastian Świderski, prezes ZAKSY.

Marcin Lepa: Pojawiły się siwe włosy po finale z Zenitem? Nerwy dały o sobie znać?

 

Sebastian Świderski: Już jest spokojniej, chociaż doszło mi parę siwych włosów na brodzie. Lepiej tak, po takim stresie i euforii niż jakbyśmy mieli po takiej batalii przegrać i się smucić.

 

Po takim meczu było małe świętowanie z zawodnikami?

 

Przyznam się szczerze, że poszedłem do szatni chłopaków, ale wyszło na to, że symboliczne piwo musiałem wypić sam. Wszyscy byli wykończeni. Było widać po siatkarzach totalne emocjonalne wyładowanie baterii. Oglądali mecz Perugia - Trento i nie mieli siły na nic. Kilku chłopaków się masowało, a ja musiałem uzupełniać elektrolity w samotności.

 

ZOBACZ TAKŻE: Kto jest największym bohaterem ZAKSY?

ZAKSA jest drużyną budowaną przez lata. Co było krokiem milowym dla zespołu, który scalił go jeszcze bardziej?

 

Prócz trenerów trzeba dodać fantastyczny sztab szkoleniowy, którego nie widać. Począwszy od największego kibica Pawła Brandta naszego fizjoterapeutę do Piotrka Pietrzaka czy Michała Chadałę, którzy są z nami od lat, do tego statystycy. Wszyscy wykonują ciężką pracę i tworzą monolit. Budujemy powolutku, co roku wypada nam jedno czy dwa ogniwa, ale cieszymy się, że ta drużyna cały czas świętuje zwycięstwa.

 

Zaplecze jest szczególnie ważne, gdy zespół jest zbudowany na „żelaznej szóstce”. Przed sezonem było wiele pytań, a tymczasem radzicie sobie znakomicie. Obyło się bez większych kontuzji i gracie na niezwykle równym poziomie. Jaka jest na to recepta?

 

Zbudowaliśmy zespół z szóstki bardzo dobrych zawodników, ale nie powiedziałbym, że nie mamy ławki rezerwowych. Krzysiek Rejno, teraz kontuzjowany Piotrek Łukasik, który wypadł nam kompletnie w tym sezonie, wspomniany Adrian Staszewski, Bartek Kluth to są zawodnicy, którzy spokojnie by się łapali w innych zespołach do pierwszych szóstek. U nas pełnią funkcję rezerwowych, ale nie zapomnijmy, że to oni muszą na treningach wywierać presję na tej pierwszej, by później w takich spotkaniach cały zespół wygrywał.

 

Było Lube, był Zenit teraz Trentino to taki tryptyk z cyklu tzw. Himalajów.

 

Powrót do Włoch na wielkie święto siatkówki. Szkoda tylko, że bez kibiców i w tym mieście, bo przypomnę, że to my podróżowaliśmy po całej Europie, a Trento miało praktycznie wszytko podane na tacy. Jedna rzecz mnie zarówno zastanawia, jak i martwi. 1 maja to odległa data. Jak skończymy ligę, będziemy musieli czekać na to spotkanie kilka, bądź kilkanaście dni. Tak samo Trento, oni już grają półfinały fazy play-off. Mam nadzieję, że ten poziom będzie równie wysoki, jak w spotkaniu z Kazaniem.

 

NP, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie