Koniec Carla Framptona i przestroga dla Ngannou: Nie bił się z Furym!
Zamiast spełnienia marzeń o trzecim pasie mistrza świata jest koniec kariery dla ringowego Carla "Szakala" Framptona oraz dlaczego nie radziłbym - na poważnie - bić się Francisowi Ngannou z Tysonem Fury. To wszystko w kolejnej części "Z narożnika PG". Zapraszam!
Porażka i pożegnanie ringowego "Szakala"
“Jestem zrozpaczony. Bardzo chciałem tego zwycięstwa, chciałem je zadedykować mojemu pierwszemu, zmarłemu niedawno trenerowi Billy Walshowi. Mówiłem przed walką, że jeśli przegram to skończę z boksem i dokładnie to zrobię. Chcę teraz tylko wrócić do domu, do mojej pięknej żony i dzieci, przeznaczyć resztę życia właśnie dla nich" - mówił z trudem powstrzymując łzy 34-letni Carl Frampton (28-3, 16 KO).
Frampton mówił te słowa na ringu w Dubaju, zaraz po tym jak nie spełniło się jego wielkie marzenie bycia pierwszym irlandzkim mistrzem świata w trzech kategoriach wagowych, ale tego wieczoru trafił na rywala, który w najważniejszym dla siebie dniu, zawalczył walkę życia - Jamela Herringa. "Przegrałem z lepszym rywalem, nie ma o czym dyskutować. Miałem olbrzymie problemy, by przedostać się do półdystansu, a Jamel trafiał z dystansu. Nie ma wymówek: byłem doskonale przygotowany, miałem znakomity obóz treningowy, ale to nie wystarczyło" - mówił Frampton, zawsze ceniony za to, że na i poza ringiem pozostał człowiekiem charakteru.
Frampton, który w 2016 roku, po dwóch znakomitych pojedynkach z Leo Santa Cruzem, został wybrany Pięściarzem Roku, trafił na Herringa, który tego wieczoru robił dokładnie to, co chciał - bił celnie i mocno, przez większość walki nie pozwalał Framptonowi na zadawanie ciosów z bliskiej odległości i do tego poradził sobie z kontuzją łuku brwiowego. "To pewnie moje najcenniejsze zwycięstwo w karierze, ale chcę przede wszystkim powiedzieć, że to był zaszczyt bić się z kimś takim, jak Carl. To klasa człowiek" - powiedział Herring, po zakończeniu walki.
Framptona, po drugim nokdaunie, poddał narożnik w szóstej rundzie walki o pas WBO. "Carl był zawsze jednym z moich ulubionych pięściarzy. Zawsze chciałem mieć jeszcze jeden pas, wiem, że taką walką jest zainteresowany (mistrz świata WBC) Oscar Valdez” - stwierdził Herring, który jednak ciągle nie wyklucza, że przejdzie do wyższej kategorii wagowej.
Zarówno Herring jak i Oscar Valdez (29-0, 23 KO), a także inny kandydat do walki z byłym żołnierzem amerykańskich "Marines", także niepokonany Shakur Stevenson (15-0, 8 KO), walczą dla Top Rank, firmy promocyjnej Boba Aruma. Jedynym problemem będzie jak zwykle ustalenie satysfakcjonującej wszystkich gaży.
Mistrz UFC kontra mistrz świata w boksie? Zły pomysł!
Francis Ngannou, nowo koronowany mistrz świata wagi ciężkiej Ultimate Fighting Championship publicznie stwierdził, że bardzo chciałby - w niedalekiej przyszłości - bić się z niepokonanym na zawodowych ringach mistrzem świata WBC - Tysonem Fury (30-0, 21 KO). Ngannou pokonał przez nokaut Stipe Miocica, który przed straceniem pasa UFC też mówił, że walka bokserska z Fury lub Anthonym Joshuą "bardzo by go interesowała".
Biorąc pod uwagę, że Miocic padł od ciosu, który nigdy nie doszedłby głowy Furego, a na dodatek skończyłby się kontrą mistrza świata WBC, która bolałby bardziej, pomysł walk mistrzów świata UFC z mistrzami ringu uważam za - delikatnie ujmując - bardzo ryzykowny.
ZOBACZ TAKŻE: Anderson Silva zmierzy się z Cesarem Chavezem jr!
Szczególnie, jeśli chodzi o walkę z kimś takim jak Fury, którego nie mogą czysto trafić nawet ci, którzy całe życie poświęcili boksowi i są na najwyższym poziomie tego sportu. Nikt nie neguje, że Ngannou ma bardzo mocny cios, ale jak mawiał Roy Jones Junior "nokautujące ciosy, które nie trafiają, zupełnie nie bolą". "Zawsze chciałem zostać pięściarzem, to było moje pierwsze marzenie, ciągle mam w sobie ten ogień i kiedyś na ten ruch się zdecyduję” - przekonuje 34-letni Kameruńczyk Ngannou.
Pomysły łączenia MMA z boksem są coraz popularniejsze, a jak widzieliśmy na przykładzie pokazowego pojedynku Floyda Mayweathera Jr z Conorem McGregorem, potrafią być bardzo lukratywne. Co innego jednak walki pokazowe, gdzie panowie (jak Mayweather) się bardziej bawią niż pokazują co potrafią. Jeśli świetny w MMA Ngannou myśli o czymś takim za dobrych parę lat, to jestem za. Jeśli chciałby poważnej bitwy na ringu z Królem Cyganów - to nie miałoby sensu. Podobnie zresztą jak jego pojedynek z Furym w oktagonie, bo wyglądałoby identycznie - tylko w drugą stronę.
Przejdź na Polsatsport.pl