Jake Paul wygrywa z byłym mistrzem UFC. 16 tysięcy widzów na trybunach!

Sporty walki
Jake Paul wygrywa z byłym mistrzem UFC. 16 tysięcy widzów na trybunach!
Fot. PAP
Paul ma już na koncie cztery wygrane walki. Oczywiście żadna nie miała wielkiej wartości sportowej, ale kasa za każdym razem się zgadza. Zyski z biletów i PPV idą w dziesiątki milionów dolarów

Ponad 16 tysięcy kibiców przyszło oglądać w hali "Rocket Mortgage Fieldhouse" w Cleveland walkę pochodzącego z tego miasta, jednego z bardziej znanych youtuberów Jake Paula z byłym mistrzem świata UFC Tyronem Woodleyem. Główna walka wieczoru pomiędzy kimś, kto nigdy nie walczył w ringu (Woodley) i Paulem, który pokonał Bena Askrena z UFC, byłego koszykarza NBA Nate Robinsona i kolegę z YouTube Ali Ensona Giba? Tak, bo nikomu z młodej widowni to nie przeszkadzało.

Skończyło się na nudnawej walce i niejednogłośnym zwycięstwie punktowym Paula, ale na gali w Cleveland, za której oglądanie w USA trzeba było zapłacić w PPV 60 dolarów, był też prawdziwy boks.

 

Tyron Woodley (0-1) - Jake Paul (4-0)

 

39-letni Woodley był nie tylko mistrzem świata Ultimate Fighting Championship wagi półśredniej, ale cztery razy bronił pasa. I to nie tak dawno, bo w 2018 roku, ale kiedy w sobotę wychodził na ring pięściarski w Cleveland, tym z lepszym dorobkiem w ringu, a nie oktagonie był youtuber Jake Paul, bo dla Woodleya był to pięściarski debiut. Pomiędzy panami były jeszcze dwie różnice - dla Paula, walka w pojedynku zakontraktowanym w wadze junior ciężkiej była czymś normalnym, plus "Problem Child" ma piętnaście lat mniej.

 

Od początku było widać, że to nie będzie pokaz techniki zadawania ciosów... bo żaden jej nie miał. Woodley czekał na okazję zadania jednego mocnego ciosu (tylko 14 wyprowadzonych uderzeń w pierwszych dwóch rundach), a Paul zadowalał się tym, że od czasu do czasu miał lekki kontakt z rękawicami przeciwnika. Najlepszy cios padł w czwartej rundzie, kiedy lewy sierpowy Woodleya rzuca Paula na liny, ale były zawodnik UFC nie potrafił tego wykorzystać. Już do końca ośmiorundowego pojedynku Woodley nie robił nic, by przekonać do siebie sędziów lub zagrozić mało (ale więcej) robiącemu Paulowi. Paul wygrał łatwo na punkty (jakimś sposobem jeden z sędziów widział wygraną Woodleya), więc propagandowa machina toczyć się będzie dalej...

 

Amando Serrano (40-1, 30 KO) - Yamileth Mercado (18-2, 5 KO) o pasy WBO/WBC wagi piórkowej

 

Serrano wygrała jednogłośnie na punkty. Portorykanka jest na trzecim miejscu listy najlepszych pięściarek bez podziału na kategorie wagowe (za Katie Taylor i Claressą Shields), ma siedem pasów mistrzowskich w siedmiu kategoriach wagowych i nie ma nikogo w kobiecym boksie kto tak mocno bije, tak często nokautuje i walczy równie agresywnie. Jej znakiem rozpoznawczym zawsze były uderzenia na korpus i nie inaczej było w pojedynku z Mercado.

 

Meksykanka próbowała wszystkiego co potrafiła - szczególnie w pierwszej części walki - umiała trafiać, ale nie mogła poradzić sobie do końca walki z częstotliwością zadawanych przez Serrano ciosów. Nawet w ostatniej - przypomnijmy, że panie walczą nie trzy, a dwie minuty - Serrano przypieczętowała jednogłośne zwycięstwo wyprowadzeniem aż 81 ciosów!

 

Daniel Dubois (17-1, 16 KO) - Joe Cusumano (19-4, 17 KO), waga ciężka

 

Dubois zwyciężył przez KO w pierwszej rundzie. Dla sklasyfikowanego na pierwszym miejscu listy rankingowej WBA wagi ciężkiej Dubois była to pierwsza okazja pokazania się amerykańskiej publiczności. Za długo się pokazywanie nie udało, bo pomiędzy Dubois, a nieznanym Cusumano była ogromna różnica we wszystkim, ale głównie w sile ciosu. Kiedy "Dynamit" trafiał, Joe padał, albo zasłaniał się rękawicami bo bolało; kiedy Joe trafiał (rzadko bo zdążył tylko pięcioma ciosami) to Dubois tego nie zauważał.

 

Po trzech nokdaunach w pierwszej rundzie było już po wszystkim, a Cusumano był tym, kim miał być: workiem treningowym dla Daniela Dubois'a, który trafił przeciwnika aż 59 procentami wyprowadzonych mocnych ciosów. “Mogę walczyć z każdym, może być Trevor Bryan, on ma jakiś tytuł” - skomentował krótki wieczór w Cleveland 23-letni Brytyjczyk.

 

Iwan Baranczyk (20-3, 13 KO) - Montana Love (16-0, 8 KO), waga super lekka.

 

Montana przed czasem, 7 runda. Jedna z tych walk, która zapowiadała się na kilka rund wymiany ciosów i nokaut - dokładnie tak było, ale znokautowanym okazał się ten, który był faworytem. Iwan Baranczyk był częścią walki roku, kiedy padał, kładł rywala na deski i znowu padał bijąc się z Jose Zepedą, ale także boje z Joshem Taylorem (dwa razy na deskach) i nawet Abelem Ramosem (wygrał, ale był liczony) pokazały, że lubi się bić, ale odporności na ciosy już nie ma.

 

Pochodzący z Cleveland Montana Love był traktowany jako rywal co prawda niepokonany ale tylko "na przetarcie" - przynajmniej do czasu rozpoczęcia walki. Pojedynek od początku świetnie się oglądało, była wymiana za wymianą, ale łatwiejszy do trafienia był Białorusin. Miał jeszcze szansę w piątej rundzie, kiedy mocno trafił Love, ale skończyło się w siódmej rundzie na potężnym podbródkowym i słuszną decyzją przerwania pojedynku przez narożnik Białorusina. Czy to koniec poważnej kariery Baranczyka? Raczej na pewno.

Przemysław Garczarczyk z USA, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie