Białoński: Piłkarska Rosja się zbroi, a u nas spokój po losowaniu

Piłka nożna
Białoński: Piłkarska Rosja się zbroi, a u nas spokój po losowaniu
Fot. Cyfrasport
- Lewandowski to nie Messi, ani nie Ronaldo. Na dodatek gramy u siebie, a to zawsze jest przewagą – przekonuje były ofensywny pomocnik Rosjan Aleksander Mostowoj przed barażem z Polską

Znów dajemy się zamknąć w pułapce mentalnej. Reprezentacja Polski po koszmarze z Węgrami „wygrała” baraże, trafiając na Rosję – taki jest przekaz i ocena losowania fazy play-off eliminacji do mundialu. Już gdzieś tę euforię po wylosowaniu rywali widziałem i to nie raz. Jak choćby przed meczem ze Słowacją na Euro 2020, który również mieliśmy wygrać siłą rozpędu – pisze dziennikarz Interii Michał Białoński.

Co ciekawe, Rosjanie wylosowanie Polski przyjęli z rezerwą, by nie rzec, że z pewną obawą. Mają w pamięci, co się działo po ich porażce z Chorwacją 0-1, która wyrzuciła ich do barażów. Trener Walerij Karpin nieopatrznie publicznie podzielił się wątpliwościami o tym, czy zdoła drużynę przygotować mentalnie do barażów. Na dodatek czkawką odbija mu się konflikt z kapitanem i najlepszym napastnikiem „Sbornej” Artiomem Dziubą, który we wrześniu zrezygnował z występów w kadrze, wskazując na swą słabą rzekomo formę. Faktycznie jest ona tak słaba, że w Premjer Lidze strzelił od tamtego czasu aż 10 bramek.


Rosyjskie media starały się eksponować promyki optymizmu, jakie ciężko było znaleźć po losowaniu.

 

- Lewandowski to nie Messi, ani nie Ronaldo. Na dodatek gramy u siebie, a to zawsze jest przewagą – przekonuje były ofensywny pomocnik Rosjan Aleksander Mostowoj. 

 

ZOBACZ TAKŻE: Vuković znów w Legii?

 

„Losowaniem marzeń nazwalibyście zapewne trafienie na Macedonię Północną. Jeśli tak, to przypomnę wam, że w 2009 r. tak samo określiliśmy Słowenię, gdy załatwił nas Zlatko Zahović” – przypomina Sport Express.

 

U nas nikt nikogo nie musi pocieszać. Po wylosowaniu barażów czujemy się tak dobrze, jakbyśmy wygrywali przynajmniej co drugi mecz na wyjeździe z Rosją. Nie ma nic bardziej zgubnego niż takie samouspokojenie. A przecież „wygraliśmy” już kilka losowań przed dużymi imprezami, z których później wracaliśmy szybko z podkulonym ogonem.

 

Świetnie czuliśmy po losowaniu grup Euro 2012. Bosko zweryfikowało wszystko. Dziś ta impreza wielkiej nadziej kojarzy nam się ze zmarnowaną szansą, zniweczoną po remisach z Grecją i Rosją, a także porażce z Czechami.

 

Nie czuliśmy się źle też po losowaniu MŚ 2018. Do Rosji jechaliśmy po powtórkę sukcesu z Euro 2016, wszak drużyna jeszcze bardziej okrzepła, dojrzała. Później wszystko obróciła wniwecz porażka na własne życzenie ze słabym Senegalem, nomen omen również w Moskwie, choć na stadionie Spartaka, a nie na Łużnikach, gdzie zagramy w marcu.

 

Po losowaniu grup Euro 2020 czuliśmy się równie pewnie. – Razem ze Szwecją będziemy walczyć o drugie miejsce – wyrokowaliśmy. Pół roku temu, w pierwszym starciu na Euro 2020, rozegranym w Rosji, mieliśmy połknąć Słowację. Byliśmy pewni siebie, tymczasem załatwił nas Robert Mak, który kilka miesięcy wcześniej był bezrobotnym.

 

Baraż Rosja – Polska. Fatalna statystka

 

Teraz jak po swoje mamy jechać do Moskwy. I nie przeszkadza nam statystyka, alarmująca, że przecież nigdy z Rosjanami na ich terenie w piłkę nie wygraliśmy. Ale skoro uniknęliśmy starcia z Włochami i Portugalczykami, to reszta rywali ma być łatwa to schrupania, niczym bułka z masłem – takie są echa po losowaniu.

 

Znacznie lepiej nastrajał nas stan alarmu, złości sportowej po porażce z Węgrami na PGE Narodowym. Porażce na własne życzenie, po odsunięciu trójki liderów od gry. Tylko takie nastawienie można przekuć później w dobry i skuteczny występ na Łużnikach.

 

Nie mamy dobrych wspomnień z wyjazdów do Rosji. W październiku 1983 r., w eliminacjach Euro 1984 załatwił nas duet Anatolij Demianienko – Oleg Błochin, choć mieliśmy silny skład, na czele ze Zbigniewem Bońkiem, Włodzimierzem Smolarkiem, Andrzejem Buncolem, Jerzym Wijasem.

 

- Obrońca „Sbornej” Siergiej Bałtacza kopał mnie przez cały mecz. Przy dzisiejszym sędziowianiu już po 12 minutach miałby czerwoną kartkę – wspomina w rozmowie ze mną Boniek.

 

W czerwcu 1957 roku przepadliśmy w Moskwie, przegrywając aż 0-3 w eliminacjach mundialu rozegranego rok później w Sztokholmie. Niech te dwa spotkania będą przestrogą.

 

Rabiner nie ma złudzeń: Czechy i Szwecja są silniejsze od Polski

 

W analizie na nasz temat ceniony piłkarski dziennikarz Rosji Igor Rabinier w Sport Expressie wskazuje: „Zdecydowana większość Polaków występuje w silnych ligach, ostatnio z przeciętnej polskiej Paulo Sousa nie powoływał nikogo. Polska przypomina jednak bardziej zbiór indywidualności niż silny zespół, jaki by mogła z nich utworzyć. Fakt, że gramy mecz u siebie może być decydujący. Dlatego daję szansę 60 do 40 dla Rosji. Z kolei w konfrontacji ze Szwecją czy Czechami na odwrót - 40 do 60 dla rywali. Zarówno Szwecja, jak i Czechy to mocniejsze zespoły od Polski.”

 

Niech ta analiza będzie przestrogą dla Paula Sousy. Nawarzył piwa i sam je musi wypić. Prawda jest taka, że po niepełnym roku pracy może się pochwalić tylko dobrymi wrażeniami z poprawy gry ofensywnej, ale piłka nożna to nie łyżwiarstwo figurowe. Tu potrzebne są wyniki, a one nie bronią trenera. Jedyne zespoły, jakie pokonaliśmy, to Andora, San Marino i Albania. Nawet z Węgrami przegraliśmy dwumecz.

 

Rosjanie już szykują ściany i to zimnie

 

Rosjanie czują się zagrożeni przed starciem z Biało-Czerwonymi, ale już robią wszystko, by zwiększyć swoją szansę. Selekcjoner Karpin już po losowaniu barażów zorganizował swym podopiecznym w Moskwie jednodniowe zgrupowanie, by oczyścić głowy piłkarzy po porażce z Chorwacją i przygotować ich mentalnie na starcie z nami.

 

- Niedługo zawodnicy udadzą się na długie zimowe urlopy. Myśli, jakie im przekazałem na pewno im zostaną w głowach – uważa Karpin.

 

Do końca Rosjanie zwlekali też z ogłoszeniem stadionu, na którym nas podejmą. W Moskwie zbliżała się północ 9 grudnia, gdy ogłosili, że będą to moskiewskie Łużniki. Dłużej nie mogli czekać z ujawnieniem tej informacji. FIFA ustaliła taki termin.

 

Dlaczego Łużniki? Po pierwsze, to największy stadion, mieści 81 tys. widzów, więc w razie ograniczeń sanitarnych, np. możliwości zapełnienia obiektu tylko w 50 procentach, i tak sprzedadzą ponad 40 tys. biletów.

 

Po drugie, Łużniki nie grzeszą dobrą murawą, a na takiej łatwiej się bronić niż konstruować grę. Po trzecie, Moskwa, nawet pod koniec marca może przywitać Polskę chłodno. Nie tylko z uwagi na nastawienie dążących do awansu piłkarzy „Sbornej”, ale też z powodu na aurę.

 

- Czy ziąb będzie naszym atutem? Nie bierzemy tego pod uwagę – twierdzi Karpin, ale bardziej chodzi mu o to, aby jego podopieczni nie uśpili swej czujności.

Michał Białoński, Interia
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie