Formuła 1: Wielkie święto w Miami

Moto
Formuła 1: Wielkie święto w Miami
fot. PAP
Zbliża się premierowa odsłona Grand Prix Miami Formuły 1

W najbliższy weekend odbędzie się premierowa odsłona Grand Prix Miami Formuły 1. Pełne atrakcji zmagania na torze usytułowanym obok słynnego Hard Rock Cafe Stadium mają zwiększyć popularność królewskiej serii wyścigowej w USA.

W latach 80., kiedy F1 próbowała zdobyć amerykański rynek, kibice zdecydowanie bardziej byli zainteresowani domową serią NASCAR oraz wyścigami bolidów IndyCar. Siedmiokrotny mistrz świata Lewis Hamilton uważa, że te czasy już dawno minęły: - Wiedząc jak wspaniały to jest sport i widząc, że nadal istnieje drobna różnica między USA a resztą świata pod względem pasji do F1, to naprawdę niesamowite, że udało nam się zorganizować takie wydarzenie.

 

ZOBACZ TAKŻE: Audi i Porsche dołączą do Formuły 1

 

To, że różnica z przeszłości się zaciera, pokazuje również frekwencja na torze. W 2021 roku podczas GP USA na torze w Austin w ciągu całego weekendu pojawiło się 400 tys. kibiców. Bilety na zbliżający się wyścig w Miami sprzedały się równie szybko, a organizatorzy szacują widownię także na ok. 400 tys. Dodając do tego planowany na przyszły rok trzeci amerykański wyścig - w Las Vegas, Stany Zjednoczone stają się filarem popularności i zysków Formuły 1.

 

Królowa motorsportu zyskała popularność w USA m.in. dzięki decyzjom kontraktowym. Podpisanie umowy ze stacją ESPN, która jest jednym z największych nadawców sportowych w Ameryce, pozwoliła dotrzeć Formule 1 do wielu ludzi, którzy nie byli wcześniej nią zainteresowani. "Jazda o życie", czyli serial Netflixa o zakulisowych działaniach w tym sporcie, dociera do młodych kibiców, którzy zafascynowani prędkością i zmaganiami w padoku sami zaczynają śledzić wyścigi F1.

 

Eksperci od marketingu sportowego uważają, że ta seria dobrze radzi sobie na amerykańskim rynku.

 

- F1 wnosi trochę europejskiego stylu do motorsportu w Stanach Zjednoczonych. Widownia może być już znudzona starymi seriami NASCAR oraz IndyCar - uważa Bob Dorfman, analityk sportowy Pinnacle Advertising.

 

- Dzięki sukcesowi serialu "Jazda o życie", marketingowi Liberty Media (właściciel F1 - przyp. PAP), znakomitym kierowcom oraz wielu różnym torom, Formuła 1 została dobrze przyjęta i utrzyma swoją pozycję - dodał.

 

 

Obecna wizja tego sportu w USA znacznie różni się od tego, co miało miejsce w przeszłości. Z GP Phoenix, rozgrywanego w latach 1989-91, zrezygnowano z powodu przegrzewania się maszyn wynikającego z wysokich temperatur, a większym zainteresowaniem cieszyły się wówczas odbywające się niedaleko toru wyścigi... strusi.

 

Słynna GP USA w Indianapolis z 2005 roku, gdy fani oglądali wyścig z udziałem tylko sześciu kierowców, ponieważ 14 wycofało się jeszcze przed oficjalnym startem z powodu niewystarczającej wytrzymałości opon Michelin, również nie mogła podbić serc miejscowych kibiców. Po tym wydarzeniu F1 była obecna za oceanem jeszcze przez dwa lata, a w 2007 roku wycofała się na pięć sezonów.

 

Idea wyścigu na Florydzie kojarzona była z klasycznym GP Monako poprzez malownicze widoki, m.in. zatok z jachtami. Tor został jednak zbudowany na parkingu Hard Rock Stadium, który zdecydowanie nie przypomina Lazurowego Wybrzeża. Organizatorzy postanowili stworzyć sztuczne wybrzeże, które w kamerach telewizyjnych ma symulować morską przystań.

 

- Tor w Miami może nie jest najładniejszy w kalendarzu, także biorąc pod uwagę, jakie możliwości mieli organizatorzy, jednak efekt nowości i ekscytacja z powodu wyścigu F1 powinny to wynagrodzić - ocenił Dorfman.

 

Wyścigu nie może doczekać się Hamilton.

 

- Miami będzie niezwykłą imprezą dla każdego z nas i całej wyścigowej społeczności. Wielu kibiców przyleci tu może pierwszy raz w życiu. Stany Zjednoczone mają jeszcze dużo do zaoferowania, więc jestem bardzo podekscytowany - podsumował brytyjski kierowca.

SM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie