Michał Białoński: Twarde lądowanie Wisły w Fortuna 1. Lidze

Piłka nożna
Michał Białoński: Twarde lądowanie Wisły w Fortuna 1. Lidze
fot. Cyfrasport
Wisła Kraków w pierwszej kolejce zremisowała bezbramkowo z Sandecją Nowy Sącz.

Gdyby stworzyć ranking wszech czasów polskich drużyn grających najpiękniej w piłkę, to Wisła Kraków byłaby w czołowej trójce. Krakowska piłka to znak jakości słynny nie tylko w kraju. Problem w tym, że po tym, co zaprezentowali w sobotę wiślacy na tle Sandecji, nie pozostał po niej nawet ślad. Zamiast miodu na serce kibiców piłkarze Jerzego Brzęczka przejechali szkłem po oczach kibiców – pisze dziennikarz Interii Michał Białoński.

Nie oczekiwałem, że po spadku do Fortuna 1. Ligi wiślacy będą gromić rywali, ani dorównać im agresywnością. Spodziewałem się jednak, że będą górować nad większością zespołów technicznie. Tymczasem w inauguracyjnym starciu z Sandecją nie zobaczyliśmy nawet tego. Zaledwie jedna groźna akcja przez 90 minut to stanowczo za mało. 16 tysięcy kibiców opuszczało stadion zawiedzionych. Chcieli zobaczyć przekonywujące zwycięstwo w drodze o powrót do Ekstraklasy, a zobaczyli remis po koszmarnej grze, całkowicie jałowej ofensywie.

 

ZOBACZ TAKŻE: Fortuna 1 Liga: Sześć bramek w Rzeszowie! Stal podzieliła się punktami z Chrobrym Głogów

 

Jerzego Brzęczka i jego podopiecznych nie do końca tłumaczy nawet fakt, że przed sezonem, zamiast stopniowej przebudowy, doszło do kolejnej rewolucji w składzie. Zmiana trenera co siedem-osiem miesięcy, rewolucja w składzie co pół roku – ten schemat znamy od początku misji ratunkowej 116-letniego klubu.

 

Na inaugurację pierwszoligowej rywalizacji ekipa eksselekcjonera uzyskała remis po bezbarwnej grze, do złudzenia przypominający te z końcówki ubiegłego sezonu, którymi „Biała Gwiazda” wbijała sobie gwóźdź do trumny ekstraklasowego bytu.

 

Pocieszeniem dla środowiska Wisły jest fakt, że żaden z meczów Ekstraklasy nie zgromadził takiej widowni jak starcie wiślaków, na których przyszło 16 tys. ludzi. Trybuny były głośne, ale nawet one nie napędziły zespołu. Druga przerwa związana z serpentynami rzucanymi na murawę mogła nawet wybić gospodarzy z rytmu. Nastąpiła w momencie, gdy poczynania Wisły lekko się ożywiły.

 

W ostatnich latach kibice z Reymonta stali się mniej wyrozumiali. Kilka tysięcy ludzi kupiło akcje klubu, w ramach akcji ratunkowej. Na dodatek stowarzyszenie Socios Wisła to prawie dwa i pół tysiąca ludzi, którzy regularnie wpłacają składki, wspomogli klub już kwotą 4,8 mln zł, a 400 tys. zł zarezerwowali na budowę boiska dla Akademii Wisły. Trudno się dziwić, że czują się współudziałowcami, ważną częścią projektu, a nie tylko zwykłymi fanami, którzy kupują bilet, a po końcowym gwizdku emocje się dla nich kończą. Żyją klubem na okrągło. Wymagają od piłkarzy zaangażowania i wyników, których od dłuższego czasu nie mogą się doczekać. Dlatego wywierają presję na drużynie, a wielu piłkarzy sobie z tym nie radzi, tym bardziej, że nie zwykli grać przy tak dużym audytorium.

 

Pamiętam mecz wiślaków z Groclinem Grodzisk Wlkp. z maja 2007 r.. jaki przegrali u siebie 0-4. Choć drużyna traciła gola za golem, z trybun dostawała żywiołowe wsparcie, jakiego wszyscy mogli pozazdrościć. Uznanie dla kibiców Wisły wyraził wówczas nawet Piotr Świerczewski, który przypieczętował wygraną grodziszczan.

 

Powiecie, że tamten mecz to era Tele-Foniki i Bogusława Cupiała, w której zespół z Reymonta regularnie dominował w lidze? Otóż nie, sezon 2006/2007 zakończył na ósmym miejscu, czyli najgorszym w złotodajnej epoce. Słabiej wiślacy wypadli tylko w sezonie 2015/2016, po którym TFK sprzedała klub. Zatem fani mieli prawo być rozkapryszeni, ale jednak do końca wspierali zespół. Zmieniło się pokolenie, zmieniła się Wisła, a także zwyczaje kibiców. Podopieczni Jerzego Brzęczka również z tym muszą się nauczyć radzić – kibic-akcjonariusz klubu ma już dość miernoty.

 

Iskierka nadziei tkwi w tym, że Vullnet Basha i Michael Pereira odrobią zaległości w przygotowaniu fizycznym, a wówczas wniosą jakość do pierwszego składu. Na razie stać ich na wejścia z ławki.

 

Na dodatek klub nie zakończył jeszcze działalności transferowej i planuje wzmocnić ofensywę. Najważniejsze, że jego nowy zespół musi okrzepnąć w twardych pierwszoligowych warunkach.

 

Niemal każdy zespół w stawce potrafi tak walczyć jak Sandecja, a kilka, jak Arka Gdynia, Bruk-Bet Termalica, czy GKS Katowice są jeszcze lepsze piłkarsko. Przed Wisłą Kraków są strome i kręte schody do Ekstraklasy.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie