Apel przed meczem z Walią. Przestańcie wyciągać wnioski tylko weźcie się do roboty
Trwają mecze w Lidze Narodów i jeszcze bardziej zżymamy się na naszą reprezentację, widząc jak inne drużyny często dużo niżej notowane od przeciwników, jak Węgrzy od Niemców czy Szwajcarzy od Hiszpanów, nie tylko potrafią grać przeciwko europejskim potęgom, ale także je ogrywać. Okazuje się, że można to czynić w oparciu o w większości przypadków graczy występujących w średniej klasy europejskich klubach, a nie wyłącznie tych z najwyższej półki.
Irytujące jest to coraz częstsze sprowadzanie całego problemu do faktu, że poza kilkoma chlubnymi przypadkami nasi grają w co najwyżej średniakach europejskich i przez to nigdy pewnego pułapu nie przekroczymy. Modne odniesienie choćby w stosunku do Karola Linettego, który gra w Torino, więc „powyżej tego Torino nie ma prawa podskoczyć”. I właśnie dlatego był taki słaby w meczu z Holandią
Otóż w tym samym Torino gra reprezentant Szwajcarii Rodriguez, który zatrzymywał gwiazdy hiszpańskiej piłki, a jeden z bohaterów starcia w Saragossie (2:1 dla Szwajcarii) Ruben Vargas gra w Augsburgu mniej niż Robert Gumny. Węgier Andreas Schaefer to rezerwowy Unionu Berlin, zdobywca zwycięskiego gola w Lipsku Adam Szalai występuje w Basel, Adam Nagy w Pisie w drugiej lidze włoskiej, a Milos Kerkez w AZ Alkmaar...
ZOBACZ TAKŻE: Nie ważne jak grają. Ważne jak … zagrają. Blef czy konsekwencja?
Takich przykładów można podać mnóstwo i są one dowodem na to, że jakość gry dla reprezentacji poszczególnych zawodników to nie jest wyłącznie kwestia przynależności klubowej. Gdyby tak było, to kilka najpotężniejszych reprezentacji europejskich, jak Niemcy, Włochy, Francja, Anglia, Holandia, Belgia czy Portugalia kaleczone byłyby tylko od wielkiego dzwonu i nikt nie byłby się do nich w stanie zbliżyć. Nie tylko w kwestii wyników, ale przede wszystkim w sensie prowadzenia w miarę wyrównanej gry. A jest dokładnie odwrotnie.
Tym mocarstwom ci teoretycznie słabsi dobierają się do skóry systematycznie. Nam się też przecież udawało, choć rzeczywiście raczej od wielkiego dzwonu. Co w takich drużynach, które przeciwstawiają się faworytom jest najbardziej charakterystyczne? Po pierwsze niesamowita wola walki, a po drugie organizacja gry. Oni wiedzą czego chcą, mają konkretne pomysły i z niezwykłym zaangażowaniem je realizują.
A nas w meczu z Holandią nie widać było właśnie tego, co powinno być bazą. Naprawdę można wybaczyć każda porażkę, nawet tę w wysokich rozmiarach, ale braku walki już po prostu się nie da. Przy naszych sportowych herosach, siatkarzach, koszykarzach czy wielkiej tenisistce piłkarze wyglądali jak pretensjonalne primadonny. Obrażeni, zdegustowani, dukając później przed dziennikarzami wyświechtane kawałki o tym, że czegoś tam zabrakło, jakiegoś drobiazgu najczęściej. Bo gdyby nie to, to wszystko byłoby cacy.
Jasne, że dyskusja o ustawieniu czy personaliach jest zasadna, to też ważny element tej gry, ale czy ustawienie determinuje wszystko, czy w złym ustawieniu nie da się zasuwać po boisku na całego? A może gra trójką z tyłu powoduje, że automatycznie włącza im się opcja: „snujemy się po boisku”?
Niestety, system myślenia większości graczy jest taki, że jak już zrobi się naprawdę słabo, to zwali się winę na trenera. Nie wprost, ale gdzieś w kuluarach, po cichu, między wierszami, puści się oczko w stylu: „No my to bardzo chcemy, ale ten to się kompletnie nie nadaje…”
Jak spojrzymy na najnowszą historię, to tak naprawdę żaden się nie nadawał. Janas, późny Beenhakker, Smuda, Fornalik, Nawałka też się szybko przejadł, Brzęczek był kompletnie do bani, Sousa wiadomo…
Nasi ulubieńcy w takich sytuacjach jak ta ostatnio zwykli mówić, że teraz to trzeba wszystko przeanalizować i wyciągnąć wnioski. W moim odczuciu tu nie ma czego analizować. Wypada wziąć się po prostu do roboty i zasuwać w meczu z Walią w Cardiff.
Choć konieczność namawiania reprezentantów tak dumnego kraju jak Polska do tego, aby w meczu, w którym występują z orzełkiem na piersi, chciało im się pokazywać charakter, jest z gruntu rzeczy nieco uwłaczająca.
Przejdź na Polsatsport.pl