Marcin Lepa: Ach, co to był za bal!

Siatkówka
Marcin Lepa: Ach, co to był za bal!
fot. PAP

Kończą się powoli żeńskie mistrzostwa świata w siatkówce. Rozstaliśmy się z najlepszymi siatkarkami na naszej planecie, bowiem opuściły one Polskę i na dwa ostatnie, decydujące o medalach spotkania udały się już do Holandii. Te dwa mecze nie zmienią już jednak ogólnej noty za występ reprezentacji Polski ani doskonałej oceny organizacji mistrzostw nad Wisłą.

Drużyna Stefano Lavariniego ukończyła mundial ostatecznie na siódmym miejscu. Jako że jest to najwyższa lokata od 60 lat, a wliczając nawet cudownie brązowe igrzyska 1968 roku, najlepszy występ na imprezie globalnej od 54 lat, można się cieszyć i gratulować paniom.

 

Zobacz także: Marek Magiera: Odzyskana wiara i szacunek

 

Od igrzysk w Meksyku nasze panie tylko raz wystąpiły w igrzyskach olimpijskich, jednak po zmaganiach w Pekinie w 2008 roku pozostał wielki niedosyt. Polki ukończyły wówczas rywalizację w fazie grupowej. Później nie zagrały ani w Londynie, ani w Rio de Janeiro, ani w Tokio. Dla Lavariniego celem od początku kadencji miał być awans do igrzysk w Paryżu. Nawet siódme miejsce na świecie odbieram więc jako początek walki o przepustkę olimpijską. W morzu zachwytu nad naprawdę dobrą grą Polek nie możemy zgubić z horyzontu tego właśnie celu.

 

Bo to życie, to bal jest nad bale!

 

Sześć zwycięstw w polsko-holenderskim mundialu mocno poprawi naszą pozycję w światowym rankingu, a według nowych zasad olimpijskich kwalifikacji tenże ranking ma duże znaczenie. Tym niemniej Lavarini w pierwszych kilku miesiącach pracy ugrał coś więcej – zaufanie naszych dziewczyn, przekonanie, że mogą walczyć na równi z teoretycznie lepszymi od nich, co znalazło także potwierdzenie w znakomitych bojach z USA, Turcją i Serbią. Że o starciach z niżej notowanymi od tych potęg nie wspomnę. Włoch pokazał także ile znaczy żelazna konsekwencja w budowaniu taktyki, spokój na ławce i dobra forma fizyczna. Mimo absencji kilku potencjalnych uczestniczek mistrzostw.

 

Drugi raz nie zaproszą nas wcale!

 

Teraz przez siatkarkami zadanie być może znacznie istotniejsze – wrócą do klubów i muszą na co dzień same zadbać o zdrowie, o dyspozycję, o pracę nad dalszym rozwojem. Nasza drużyna narodowa to nie jest projekt skończony, nie jest także ekipa o ugruntowanej pozycji. Za kilka miesięcy biało-czerwone znów będą musiały się potwierdzać. Siódme miejsce na świecie nie da im automatycznej przepustki do igrzysk, ani medalu w mistrzostwach Europy 2023.

 

Potwierdzeniem tego jest przełom 2019 i 2020 roku, kiedy kadra Jacka Nawrockiego grała swoje najlepsze mecze. Polki wywalczyły czwarte miejsce na Starym Kontynencie i dwukrotnie były o krok od awansu na igrzyska w Japonii. Od przegranych z Serbią i Turcją było już tylko gorzej. Nie tylko wynikowo, ale również w kwestii atmosfery wewnątrz kadry.

 

Orkiestra gra! Jeszcze tańczą i drzwi są otwarte!

 

Teraz wierzymy mocno, że ma być lepiej, że budowla Lavariniego ma solidną podstawę, na której będą stawiane kolejne piętra. To jednak wciąż tylko podstawa. Mamy nadzieję, że Magdalena Stysiak (niespełna 22 lata), Olivia Różański (25), Zuzanna Górecka (22), Weronika Szlagowska (20), Monika Fedusio (22), czy Maria Stenzel (23) to jeszcze młode i rozwojowe dziewczyny, do których dalej można powoływać kolejne ciekawe talenty. Tej drużyny nie trzeba odmładzać, a wręcz przeciwnie – ta ekipa potrzebuje ogrania, stabilizacji i dalszej pracy.

 

Dzień warty dnia! A to życie zachodu jest warte!

 

Na drugiego obcokrajowca w historii żeńskiej drużyny narodowej patrzę więc z dużo większym optymizmem, niż na Marco Bonittę po jego krótkiej kadencji nad Wisłą. Lavarini nie dokonał jednak żadnej rewolucji personalnej i nie wygrał „carte blanche”. Nie może teraz robić co tylko mu się podoba. Zrobił jednak rewolucję wynikową, która teraz wymaga ugruntowania i potwierdzenia w najważniejszych kilkunastu miesiącach, które następują. Zarazem obaj selekcjonerzy potwierdzili, że wybory Sebastiana Świderskiego były trafione – i Lavarini, i Grbić obronili się wynikami. Włoch i Serb jednak za cel stawiali sobie Paryż – jeden ma tam awansować, drugi w stolicy Francji zdobyć medal. Wówczas dopiero wyprawimy im wspaniały bal...

Marcin Lepa/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie