Polska - Arabia Saudyjska. W debiucie z Arabią Saudyjską strzelił dwa gole

Piłka nożna

- Trenerzy zwracali uwagę, że duży nacisk mamy położyć na dośrodkowania, bo z tym Arabia Saudyjska miała największe problemy. Faktycznie nie mieli zbyt wielu wysokich zawodników i zresztą obie bramki zdobyłem po uderzeniach głową. Pierwszą po wrzutce Irka Jelenia, a drugą po dośrodkowaniu Jacka Krzynówka – wspomina ostatni mecz reprezentacji Polski z Arabią Saudyjską bohater tamtego spotkania, Łukasz Sosin.

28 marca 2006 debiutował Pan w reprezentacji Polski w wygranym 2:1 meczu z Arabią Saudyjską. To był wymarzony pierwszy mecz w kadrze, bo zakończony strzeleniem dwóch goli. Pamięta Pan jeszcze tamto spotkanie?

 

Oczywiście. Arabia Saudyjska zakwalifikowała się do finałów mistrzostw świata w Niemczech i szukała sparingpartnera. To spotkanie odbyło się w marcu i nie był to termin wyznaczony przez FIFĘ, więc kluby nie miały w obowiązku zwalniać swoich zawodników na mecze reprezentacyjne. W tej sytuacji to spotkanie zagraliśmy praktycznie kadrą opartą o piłkarzy z naszej Ekstraklasy. Z tego, co pamiętam to z klubów zagranicznych, na to zgrupowanie przyjechali wtedy oprócz mnie także Jerzy Dudek, Jacek Bąk, Jacek Krzynówek i Sebastian Mila. Poza mną w tamtym meczu debiutowali także Łukasz Fabiański i Jakub Błaszczykowski.

 

Nie da się ukryć, że w tamtym czasie to był dla was rywal egzotyczny. Jak wyglądała odprawa przedmeczowa?

 

Trenerzy zwracali uwagę, że duży nacisk mamy położyć na dośrodkowania, bo z tym Arabia Saudyjska miała największe problemy. Faktycznie nie mieli zbyt wielu wysokich zawodników i zresztą obie bramki zdobyłem po uderzeniach głową. Pierwszą po wrzutce Irka Jelenia, a drugą po dośrodkowaniu Jacka Krzynówka. Zresztą Saudyjczycy później na mundialu w Niemczech z tym elementem także mieli duże problemy.

 

Co, poza dwiema bramkami, zapamiętał Pan z tamtego wyjazdu?

 

Wprawdzie zagraliśmy tam tylko jeden mecz, ale okazji do zwiedzania nie było, w wolnym czasie siedzieliśmy praktycznie tylko w hotelu, bo było bezpiecznie. Jadąc taksówką z lotniska, na ulicach widzieliśmy żołnierzy, zamiast policjantów. Pamiętam, że kierowca mówił nam, że za przekroczenie prędkości można nawet trafić do więzienia.

 

Wróćmy do tego meczu, bo nie często się zdarza, aby w debiucie dwukrotnie wpisać się na listę strzelców. Zresztą te trafienia zadedykował Pan swojej żonie. Była ku temu jakaś okazja?

 

Spełniło się moje marzenie i to podwójnie. Z jednej strony zagrałem w pierwszej reprezentacji w koszulce z orzełkiem na piersi, a w dodatku swój debiut zakończyłem zdobyciem dwóch bramek. Te trafienia zadedykowałem swojej żonie, zresztą podobnie było z moim pierwszym golem strzelonym na Cyprze. Wyjechaliśmy z Polski w młodym wieku i to właśnie żona była dla mnie największym wsparciem.

 

Została Panu jakaś pamiątka z tamtego meczu?

 

Jedynie koszulka. Obecnie schowana jest w szafie, ale niebawem będzie miała swoje specjalne miejsce.

 

ZOBACZ TAKŻE: Polska - Arabia Saudyjska. Michał Janota: Nie ma się tutaj kogo bać

 

Z Arabią Saudyjską zagrał Pan cały mecz, później w maju 2006 roku zagrał Pan dwa razy po czterdzieści pięć minut z Litwą i Wyspami Owczymi. Niestety, ale to nie wystarczyło, żeby przekonać do siebie selekcjonera Pawła Janasa. Liczył Pan na powołanie do kadry na mundial w Niemczech?

 

Wyjeżdżając z Wronek ze zgrupowania z Tomkiem Frankowskim, było powiedziane, że „Franek” jest przewidziany do składu, a nade mną trener się jeszcze zastanawia. Zresztą zatrzymałem się na Śląsku, bo kazano mi zrobić dodatkowe badania, które trzeba było wykonać w związku z mistrzostwami świata. Ostatecznie jednak powołania nie otrzymałem.

 

Był Pan tym zaskoczony?

 

Miałem nadzieję, że być może jednak znajdę się wśród powołanych. Nie byłem rozczarowany tym, że jednak nie znalazłem się w tej grupie. Zdecydowanie bardziej ode mnie zaskoczeni brakiem powołania byli na pewno Jerzy Dudek czy Tomasz Frankowski.

 

Trzy lata później za kadencji Leo Beenhakkera zagrał Pan jeszcze dwadzieścia pięć minut w tym rekordowo wygranym 10:0 meczu z San Marino w eliminacyjnym do mistrzostw świata w RPA. Pański bilans w reprezentacji ostatecznie zamknął się na czterech meczach i dwóch golach. Dlaczego tych spotkań nie było więcej?

 

W debiucie przeciwko Arabii Saudyjskiej miałem już prawie trzydzieści lat. Długo musiałem czekać na to powołanie, choć miałem bardzo dobre sezony na Cyprze. W tamtym czasie cztery razy byłem królem strzelców, dwukrotnie mistrzem kraju, pomogłem Anorthossisowi wywalczyć awans do Ligi Mistrzów i zresztą grałem w tych rozgrywkach. Mimo tego kolejni selekcjonerzy nie dali mi szansy znalezienia się w drużynie narodowej. Szkoda.

 

W sobotę wygramy z Arabią Saudyjską? Nasi rywale na pewno podbudowani sensacyjną wygraną z Argentyną.

 

To będzie inny mecz od tego z Meksykiem, czy spotkania Arabii Saudyjskiej z Argentyną. Jesteśmy faworytem tego meczu i jestem przekonany, że to potwierdzimy na boisku.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie