Bożydar Iwanow: Łzy Cristiano i łzy Liama. Heroizm czy minimalizm? To są przecież mistrzostwa świata

Piłka nożna

Tydzień temu piłkarska reprezentacja Polski pożegnała się z mundialem. Nie widziałem, by po ostatnim meczu z Francją któryś z naszych piłkarzy był szczególnie zafrasowany czy zasmucony. Jedyny chwytający za serce "obrazek" sprzed tygodnia to zapłakany synek Wojciecha Szczęsnego, Liam, łagodnie i cierpliwie pocieszanego przez tatę. Tatę, który po tym turnieju nie ma sobie absolutnie nic do zarzucenia.

Oglądając ten turniej dalej zwracam uwagę nie tylko na typowo piłkarskie sceny. Na długo zapamiętam łzy Cristiano Ronaldo po porażce z Maroko. Ale też jego energię po wejściu na boisko, kiedy chciał poderwać zespół nie tylko swą mową ciała. Po prostu jego organizm, dyspozycja plus piętno wydarzeń ostatniego półrocza - suma różnego rodzaju aspektów spowodowała, że już nie był w stanie dać Portugalii tyle, co zawsze. Zrobił jednak wszystko, na co było go w tym czasie stać. Jego szczerze okazany ból to kwintesencja jego podejścia do tego zawodu. Także dlatego przez lata walczył z Leo Messim o miano najlepszego piłkarza świata.

 

ZOBACZ TAKŻE: Cristiano Ronaldo zabrał głos po odpadnięciu z mundialu. "Skończyło się moje marzenie"


Wyżej wspomniany argentyński mag, wobec którego też pojawiały się uwagi, że w momentach kiedy jego drużynie nie idzie, zdarza mu się nie pomagać, w Katarze bierze swych młodszych kolegów pod ramię. Ilu piłkarzy na tej planecie zagra takie podanie jak to, które przeciw Holendrom dało pierwszego gola? Kylian Mbappe w ćwierćfinale z Francją nie spił tym razem śmietanki, oddając wisienki na torcie Oliverowi Giroud i Antoine Griezmannowi, ale swą pracę znów solidnie wykonał. 37-letni Luka Modrić też haruje jak wół, choć jego szafka z trofeami ugina się od pucharów. Ile osób wierzyło, że drużyna z czteromilionowego bałkańskiego kraju wyeliminuje wielką Brazylię, którą jeszcze przed turniejem korowano na mistrza świata? A ambicja Marokańczyków, którzy słaniali się na nogach bądź zostawali zmieniani, gdyż nie byli już w stanie kontynuować? Wydarli ten półfinał Portugalii niezłomnością, ofiarnością, heroizmem, nieustępliwością. Nikt mi nie powie, że większą jakością piłkarską nawet w tym jednym meczu. Postawmy obok siebie Rubena Diasa i Romaina Saissa, Azzedina Ounahiego wraz z Bruno Fernandesem czy Bernardo Silvą, albo Selima Amallaha przy Joao Felixie. W futbolu nie ma jednak rzeczy niemożliwych. Nawet na mistrzostwach świata.


Chciałbym, aby w mej głowie po występie Polaków pozostały jakieś przyjemne wspomnienia. Mały Liam w objęciach naszego bramkarza jawi się lepiej niż uśmiechnięte twarze innych zawodników tuż po spotkaniu z Francją. Albo ich fantastyczne zdjęcia na Instagramie z egzotycznych wakacji w cudownych miejscach. Choć to i tak lepsze niż obrazki z Okęcia, gdzie do Polski wraca zaledwie połowa drużyny i wychodzi "kuchennymi drzwiami", by nie daj Boże nie spotkać się z kibicami. Przecież to wszystko można było dużo lepiej rozegrać. Co do postawy czysto piłkarskiej nie mam nawet uwag. Można pewnych spraw nie przeskoczyć sportowo i z tym czasem trzeba się po prostu pogodzić, koniec, kropka. Czy jednak każdy zrobił bezwzględnie wszystko, aby atmosfera w kraju po tym turnieju była inna? Czy łezka w oku zakręciła się tylko u małego Liama? Minimalizm w życiu to bardzo zła cecha. W futbolu również. Nawet jeżeli osiąga się wynik najlepszy od 36 lat, to patrząc w tym turnieju na innych widzę, że są to dla nich mistrzostwa świata.

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie