Dariusz Ostafiński: Legia cudzoziemska pokazuje nam, jak się gra w piłkę

Piłka nożna
Dariusz Ostafiński: Legia cudzoziemska pokazuje nam, jak się gra w piłkę
fot. PAP/EPA
Dariusz Ostafiński: Legia cudzoziemska pokazuje nam, jak się gra w piłkę

Maroko nie zagra w finale mundialu w Katarze, ale ten zespół przechodzi do historii jako pierwsza drużyna z Afryki w fazie medalowej mistrzostw świata. Najlepsze jest to, że kiedyś polscy trenerzy uczyli Afrykańczyków, jak gra się w piłkę, a w Katarze uczeń przerósł mistrza. I nie zmienia tego półfinałowa porażka z Francją (0:2), bo Maroko zrobiło na tym mundialu więcej, niż się ktokolwiek spodziewał.

- Kiedy pracowałem z reprezentacją Maroka w 2000 roku, to dostałem w spadku po Henri Michelu drużynę, która granie akurat najmniej interesowało – przypomina nam Henryk Kasperczak, który prowadził Maroko w Pucharze Narodów Afryki. – Tamtemu zespołowi brakowało ambicji. Piłkarze przyjeżdżali na kadrę, załatwiali swoje interesy, nie mieli głodu sukcesów. Teraz jest coś innego. Przed meczem z Francją Marokańczycy mówili nawet, że chcą zostać mistrzami świata. A my pojechaliśmy na mundial jedynie po to, żeby wyjść z grupy. Gdy to się udało, nie nabraliśmy apetytu, a Maroko z każdym spotkaniem chce więcej.

Pierwszy punkt i pierwsze wyjście z grupy

Maroko pierwszy raz na mundialu zagrało w 1970 roku. Zdobyło jeden punkt w meczu z Bułgarią (1:1) i nie wyszło z grupy. Przesądziły porażki z Peru (0:3) i Niemcami (1:2). W 1986 roku Maroko zaliczyło drugi mundial. Wtedy wyszło z grupy. Polacy byli w grupie z Marokiem. Bezbramkowo z nimi zremisowaliśmy. – To była jednak inna drużyna niż ta, którą mamy obecnie. Wtedy rywalizowaliśmy z Marokańczykami, teraz gra legia cudzoziemska pozbierana z najlepszych klubów Europy. Wielu z nich nie urodziło się nawet w Maroku, ale ma korzenie – opowiada Antoni Piechniczek, były trener reprezentacji Polski, który swego czasu, podobnie jak Kasperczak, uczył Afrykańczyków grać w piłkę.


Do polskiego wątku wrócimy jednak za chwilę. Wtedy, w 1986 Maroko wyszło z grupy i odpadło w 1/8 z Niemcami (0:1). Za tym sukcesem nie poszły jednak kolejne. Na mundial w 1990 Maroko nie pojechało, a dwóch następnych (1994, 1998) skończyło udział na fazie grupowej. Potem było jeszcze gorzej, bo cztery kolejne mundiale (2002, 2006, 2010, 2014) odbyły się bez udziału Maroka. W 2018 był awans, ale znowu nie udało się wyjść z grupy. Na osłodę pozostał jeden punkt wywalczony z Hiszpanią (2:2).

Wielcy trenerzy tłumaczą, jak to możliwe, że Maroko bije potęgi

W Katarze „legia cudzoziemska” z Maroka dokonuje cudów. Przed meczem z Francją miała tylko jedną straconą bramkę w grupowym spotkaniu z Kanadą (1:2). Wcześniej był jednak remis z Chorwacją (0:0) i wygrana z Belgią (2:0), dająca awans z pierwszego miejsca. W fazie pucharowej Marokańczycy odprawili z kwitkiem Hiszpanów (0:0 i 3:0 w karnych) oraz Portugalczyków (1:0), którzy w 1/8 wbili sześć goli Szwajcarii. Defensywy Maroka nie potrafili jednak sforsować.


- Maroko gra nowoczesną piłkę. Jest zadziorne, skuteczne, dobrze zorganizowane od strony taktycznej – wylicza Kasperczak zalety półfinalisty z Afryki.


- Ja bym do tego dołożył dobre przygotowanie motoryczne i niesamowite wręcz zaangażowanie emocjonalne tych zawodników – dodaje Piechhniczek.

Maroko przede wszystkim uczyło się od Francuzów

I teraz wracamy do momentu, w którym postaramy się wyjaśnić, jak doszło do tego, że nacja, którą kiedyś uczyliśmy grać w piłkę, teraz zdecydowanie nas przerosła. Teraz to my moglibyśmy się uczyć od Marokańczyków. – Ta ocena jest zbyt surowa dla naszej reprezentacji – uważa Piechniczek. – Niemcy, Belgowie też odpadli, ale nikt nie mówi, że mają się czegoś uczyć od Marokańczyków – zwraca uwagę nasz wybitny trener.


Kasperczak dowodzi jednak, że to, co oglądamy w Katarze, to nie jest przypadek. – Maroko wyrosło nie tyle na Polakach, ile na dobrych kontaktach z francuską federacją. Wielu trenerów stamtąd jeździło pracować do Maroka i pomagało budować struktury, a Marokańczycy okazali się pojętnymi uczniami. Budowali struktury, tworzyli akademie. Powstało też wiele prywatnych szkółek, które eksportowały zdolnych zawodników do Europy. A tam zawsze było w czym wybierać, bo tam dużo dzieciaków gra na plażach, podwórkach, czy wręcz na ulicy. To pomaga wyławiać perełki – ocenia Kasperczak.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie