Nowy trener dla Kamila Stocha? Adam Małysz mocno reaguje

Zimowe
Nowy trener dla Kamila Stocha? Adam Małysz mocno reaguje
fot. Polsat Sport
Adam Małysz

- Indywidulne predyspozycje zawodnika, zwłaszcza u takiej osobowości, jaką jest Kamil Stoch, są na tyle silne, że ewentualna potrzeba zmian musi wyjść od niego. To trener musi dostać informacje o tym, co jest dla niego najlepsze, co i jak by chciał zrealizować. Oczywiście, jeśli jesteś w totalnym dołku, tak jak ja byłem przed powrotem do Hannu Lepistoe, to trzeba drastycznych zmian – powiedział w rozmowie z Polsatem Sport prezes Polskiego Związku Narciarskiego Adam Małysz.

Legendarny skoczek skrytykował też FIS za rozdrobnienie Pucharu Świata.

 

- FIS ogłasza sukces zawodów w Lake Placid, ale gdyby nie polscy kibice, to niestety nikogo by tam nie było – akcentuje prezes.


Michał Białoński: Jesteśmy u progu MŚ w narciarstwie klasycznym w Planicy. W minioną niedzielę w programie „Polskie Skocznie” trener polskich skoczków Thomas Thurnbichler powiedział, że dla niego plan minimum to jeden medal indywidualny i medal w konkursie drużynowym. Czy patrząc na to, co się dzieje w rywalizacji drużynowej, gdzie na wyższe obroty wskoczyli Niemcy, dołączając do skaczących świetnie od dawna Austriaków, Norwegów i Słoweńców uważa pan ten plan za realny do zrealizowania? Na początku sezonu PŚ bilibyśmy się o zwycięstwo z Austriakami, ale teraz konkurencja się zaostrzyła.


Adam Małysz, prezes PZN: Zawsze jest gdybanie, co to będzie. Faktycznie na początku sezonu nasi zawodnicy byli w wyśmienitej formie. Ostatnio był lekki kryzys, tak to można nazwać, ale myślę, że wszystko jest opanowane i idzie w dobrym kierunku. Chłopaki odpoczęli, tego im było najbardziej potrzeba i są przygotowani, aby walczyć w Planicy. MŚ będą bardzo wyrównane. Nie ma jednej drużyny, która by się mocno wybijała i miała czterech, czy choćby trzech zawodników, którzy ją pociągną. Zawsze pojawia się dwóch liderów, a pozostałych dwóch to większa niepewność. Mam nadzieję, że u nas, po tym jak odpoczął, Kamil Stoch będzie również filarem drużyny, tym mocnym trzecim, a z czwartym sobie poradzimy.


Zgadzam się z trenerem Thurnbichlerem, że na pewno po tym, jak od początku skaczą nasi zawodnicy i jakie sukcesy odnosili, to określone przez niego minimum medalowe jest słuszne. Chciałbym, abyśmy w Planicy zdobyli dwa medale – jeden indywidualny i jeden drużynowo. Wierzę w to głęboko, że nas na to stać, ale nie lubię mówić o czymś, czego się jeszcze nie dokonało. Lepiej mówić po fakcie, tak jak w wypadku snowboardzistów.


Czy faworytem do zdobycia medalu indywidualnego jest Dawid Kubacki, który odpoczął w ostatni weekend i - podobnie jak cała kadra A - nie pojechał na PŚ do Rasnova? Dłuższą przerwę miał Kamil Stoch i on pewnie też nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w karierze?


Na pewno bym medalu w wykonaniu Kamila nie wykluczał. Patrząc choćby na to, że rok temu Dawid Kubacki zdobył brązowy medal IO w Pekinie, choć nie jechał tam w roli faworyta. Tak samo może być teraz z Kamilem czy Piotrkiem Żyłą. Myślę jednak, że Dawid jest najbliższy tego, z uwagi na to, że już w Lake Placid jego skoki były naprawdę dobre. Zawsze zdarzał mu się jeden gorszy, zazwyczaj pierwszy w konkursie, który eliminował go z walki o podium. Natomiast w parze z Piotrem Żyłą wygrali PŚ zdecydowanie, zostało to w nich i wiedzą, że mogą, potrafią wygrywać. Spokój, wyluzowanie, jakie mieli ostatnio, oddanie kilku skoków treningowych w Zakopanem, spowodowały, że chłopaki mogli nabrać pewności siebie i będą walczyć.


Nie brakuje głosów, zgodnie z którymi Dawid Kubacki, jako jedyny skoczek z kadry A, powinien jechać na ostatni PŚ do Rasnova. Nie tylko po to, aby odrobić część straty w klasyfikacji generalnej PŚ do Halvora Graneruda, ale też, by ewentualnym zwycięstwem podnieść się na duchu przed MŚ. Co pan na to?


Ja też wyraziłem taką opinię, za co byłem krytykowany. Mi się wydawało, że Dawidowi brakowało jedynie zwycięstwa do ugruntowania formy. Tak jak z Piotrkiem Żyłą skoczyli dobrze, wygrywając rywalizację par w Lake Placid. Dzięki temu poczuł się pewnie i od razu wygrał kwalifikacje.


Gdy Granerud wyprzedził Dawida w klasyfikacji generalnej PŚ, to wywołało chęć rewanżu i nasz zawodnik na siłę chciał gonić Norwega.


Trener Thurnbichler obrał nieco inną formę przygotowywania formy na MŚ niż np. trener Stefan Horngacher. Niemcy źle zaczęli sezon, nie błyszczeli także podczas Turnieju Czterech Skoczni, ale teraz brylują. Trener Thurnbichler próbuje podniecać ten sam ogień, który płonie od początku sezonu, gdy Dawid Kubacki byłem królem skoczni, a Żyła ze Stochem byli niedaleko za nim.


Wydaje mi się, że zbudowanie szczytu formy dopiero na MŚ nie było w zamiarze trenera Horngachera. Przecież sam się wypowiadał przed Turniejem Czterech Skoczni, że tak silnej drużyny jeszcze w życiu nie miał, a później przyszła porażka. Dlatego myślę, że sporo w tym przypadku, że forma Niemcom zwyżkuje teraz. Według mnie mieli duży problem ze sprzętem. Dopiero teraz go dopasowali.


Ale czy część problemów naszych skoczków nie wynika także ze zmian sprzętowych? Trener Krzysztof Sobański, który prowadził Kamila Stocha w SMS Zakopane, twierdzi, że starszym zawodnikom trudniej jest się dostosować do tego, a u Kamila dostrzega kłopoty z dojazdem do progu po zmianie butów. Co pan na to?


Zmiana butów raczej nie stanowi dla nich kłopotów. Oni bardzo często je zmieniają. Szczególnie Piotrek i Kamil. Oni w zasadzie mają co dwa miesiące nowe buty. Ze względu na to, aby one były cały czas sztywne. Nie każdy takie lubi, np. Dawid Kubacki woli, gdy but jest bardziej miękki. To sprawa bardzo indywidualna. Natomiast zgadzam się, że starszemu zawodnikowi jest się trudniej dopasować do zmian sprzętowych niż młodszemu.


Czyli głównie chodzi o kombinezony?


Tak, ale też narty, do tego dochodzą zmiany przepisów. Starszy zawodnik musi zmieniać nawyki, które nabył przez lata.


Daniel Krokosz jest psychologiem skoczków od początku sezonu. Natomiast pewnie nawet takiemu fachowcowi trudno jest zaradzić na kłopoty Kamila Stocha, który nie chce się pogodzić z tym, że w tym wieku nie wygrywa, choć nadal jest w czołówce światowej. Trudno mu wytłumaczyć: „Nie przejmuj się, jeśli skoczysz słabiej, bo ty już swoje osiągnąłeś. Pracuj sobie spokojnie nad formą”. Kamil sam podkreśla, że nadal chce wygrywać i po to się poświęca skokom.


Psycholog psychologiem, ale pamiętajmy, że to bardzo indywidualna sprawa. Uczulałem nawet trenera Thurnbichlera, gdy zabiegał o zatrudnienie psychologa. Nie każdemu dany psycholog jest w stanie pomóc. Kamil dosyć długo pracował z jednym psychologiem i ja miałem podobnie, jeśli chodzi o profesora Jana Blecharza. Później ciężko mi było zaadaptować zupełnie inny styl pracy z innym fachowcem.


Thomas mnie uspokajał. Mówi, że w tym przypadku jest to bardziej ogólna praca. Doktor Krokosz jest z zespołem, podpowiada pewne rzeczy, ale nic nie narzuca, nie wymusza obecności na jakichś seansach. Oczywiście, jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to się może do niego zwrócić.


Thomas i cały sztab potrzebowali takiej osoby, aby się od niej uczyć, by się nią wspierać w sposobie dotarcia do zawodników.


Gdyby nie wyszły metody poprawy formy Kamila Stocha, doradzałby mu pan, żeby poszedł pańską drogą? Mam na myśli zatrudnienie indywidualnego trenera, takiego, jakiego pan miał na późnym etapie kariery w osobie Hannu Lepistoe? Oczywiście wiemy o tym, że Kamil lubi pracę z drużyną, cieszy się sukcesami kolegów.


Już za kadencji Łukasza Kruczka Kamil dostał propozycję stworzenia specjalnego teamu trenerskiego dla niego. Wiem od poprzedniego prezesa Apoloniusza Tajnera, że taka propozycja ze strony PZN-u padła. Kamil jednak odmówił, chciał bardzo trenować z drużyną. A jeśli nie udałoby się teraz poprawić jego formy? Trudno mi powiedzieć, bo Kamil jest bardzo zadowolony z Thurnbichlera, podoba mu się praca z całym jego sztabem. Nawet publicznie powiedział, że z tak profesjonalnym sztabem jeszcze nie miał do czynienia. Dlatego nie wiem, czy akurat tędy droga. Każdy ma swoją specyfikę i inne podejście do skoków. Trudno powiedzieć, co w tym momencie mogłoby poskutkować.


Jakby nie było, Kamil w maju skończy 36 lat. W takim wieku ciężko jest o wielkie zmiany, o ich szybkie wdrażanie. Młodym zawodnikom pewne rzeczy przychodzą zdecydowanie szybciej. Mam na myśli trening, odzyskanie świeżości, uzyskanie skoczności. W wielu elementach zaczynają przeskakiwać starszych zawodników.


Jaka jest rada dla Kamila Stocha i pozostałych naszych rutyniarzy?


Być może starsi zawodnicy powinni się koncentrować nie na całym sezonie, tylko na jego poszczególnych etapach.


Czyli Wisła, Turniej Czterech Skoczni, Zakopane i MŚ?


Dokładnie tak. Indywidulne predyspozycje zawodnika, zwłaszcza u takiej osobowości, jaką jest Kamil, są na tyle silne, że ewentualna potrzeba zmian musi wyjść od niego. To trener musi dostać informacje o tym, co jest dla niego najlepsze, co i jak by chciał zrealizować. Oczywiście, jeśli jesteś w totalnym dołku, tak jak ja byłem przed powrotem do Hannu Lepistoe, to trzeba drastycznych zmian.


Proszę przypomnieć kulisy pańskiego powrotu do trenera Lepistoe.


Zanim to nastąpiło, porozmawiałem szczerze z Łukaszem Kruczkiem. Powiedziałem mu: „My jesteśmy kolegami, ja często potrzebuję kogoś takiego, kto walnie pięścią w stół i powie: ‘Tak i tak masz to zrobić’”.


Tymczasem Łukasz cały czas pytał mnie, co ja czuję i myślę itd. Dlatego najlepiej, aby doświadczony i utytułowany skoczek sam wyszedł z propozycją zorganizowania mu specjalnego sztabu trenerskiego, ale najpierw musi czuć taką potrzebę.


Na pewno też trener Thurnbichler uczy się organizmów naszych doświadczonych skoczków. W Austrii pracował głównie z młodzieżą.


To prawda, Thomas pracował głównie z juniorami i był szefem stuetzpunktów (ośrodków bazowych – przyp. red.), zbierał informacje z nich i kreował rozwój. Wiedział, ile jest w stanie dołożyć treningu, jakie metody narzucić. Tymczasem tak doświadczonemu zawodnikowi jak Kamil ciężko narzucić cokolwiek. W jego i Piotrka wypadku Thomas działa na zasadzie prób. Wprowadza pewne rzeczy i widzi, czy one im pasują, ale potrzebuje też informacji zwrotnej od nich.


Do tego dochodzą jeszcze trudy sezonu. Ten obecny jest najdłuższy w historii i jeszcze skoczkowie są rzucani po całym świecie. Po Japonii wysłano ich do USA, choć Kamil akurat tam nie pojechał. Czy ten kalendarz nie powinien być lepiej przemyślany? Zmiany stref czasowych w tak krótkim czasie?


Podczas podróży do Stanów Zjednoczonych aż tak dużego problemu nie ma. Gorzej jest z wyjazdem do Japonii i po powrocie z USA, jeśli chodzi o adaptację do strefy czasowej. Ale faktycznie, sezon jest bardzo długi i trochę rozdrobniony.


Puchar Świata to coś ekskluzywnego, liczba zawodów w ramach tego cyklu powinna być ograniczona. Konkursów powinno być zdecydowanie mniej, ale powinny mieć lepszą jakość. Dzisiaj się rozdrabniamy i rozciągamy to wszystko: zaczęliśmy na początku listopada w Wiśle, później nastąpiła długa przerwa, później Finlandia, powrót i skakanie po kontynentach. Z jednej strony FIS ogłasza sukces zawodów w Lake Placid, ale gdyby nie polscy kibice, to niestety nikogo by tam nie było. Bez nas wiele tych zawodów zakończyłoby się wielkim niepowodzeniem.

 

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie