Roman Kołtoń: Lech napędza polski futbol

Piłka nożna
Roman Kołtoń: Lech napędza polski futbol
fot. PAP
Lech Poznań awansował do 1/8 finału Ligi Konferencji.

Lech Poznań niezwykłą kampanią w Lidze Konferencji napędza siebie. Potwierdza drogę wybraną przez Piotra Rutkowskiego ponad dekadę temu. Dodajmy, że "Kolejorz" napędza też polski futbol i to w wielu aspektach - napędza reprezentację (piłkarzami, których kształtuje), napędza ranking UEFA i może najważniejsze - zaszczepia ideę rozwoju.

John van den Brom na konferencji prasowej powiedział: "Napisaliśmy historię, a to znacznie przyjemniejsze niż tylko mówienie o niej". I dodał: "Nigdy tak daleko nie zaszedłem jako trener, więc tak, to moja najlepsza kampania pucharowa". Najlepsza kampania jako trener? To naprawdę ciekawe, bo Van den Brom ma naprawdę ciekawą kartę trenerską. I miał ogromne doświadczenie z gry w Europie we wcześniejszych klubach. To było na pewno ważne dla Lecha, gry proponował Holendrowi angaż po tym, jak okazało się, że Maciej Skorża - z powodów rodzinnych - żegna się z Poznaniem po zdobyciu mistrzostwa. Walka na kilku frontach, łączenie naszej ligi z europejską rywalizacją, jest nadzwyczaj trudne. Kiedyś Michał Probierz już letni czas polskich klubów w Europie nazwał "pocałunkiem śmierci". Przy rozgrywkach grupowych naprawdę można było mówić o "pocałunku śmierci" - doświadczył tego Lech w sezonie 2020/2021, a także Legia w sezonie 2021/2022.

 

Wielkie inwestycje Rutkowskiego!

 

Lech wręcz brutalnie zapłacił za kampanię europejską w 2020 roku. Drużyna Dariusza Żurawia wygrała wszystkie cztery mecze rund wstępnych. To było fantastyczne doświadczenie! Tylko z Valmierą grała przy Bułgarskiej. I wygrała 3:0, jednak kolejne rundy rozgrywane były na zasadzie jednego meczu – ze względu na pandemię. Za każdym razem przyszło się mierzyć na wyjazdach: Hammarby, Apollon Limassol i Charleroi, to były kolejne wygrane - 3:0, 5:0 i 2:1! Jednak później były już tylko przebłyski. Jak bój z Benfiką w 1. kolejce Ligi Europy, efektowny, ale jednak przegrany 2:4. Ostatecznie w grupie Europa League było jedno zwycięstwo, ale aż pięć porażek. Natomiast w Ekstraklasie doszło do katastrofy. "Kolejorz" ostatecznie zajął 11. miejsce. Jesienią 2020 roku przedłużył kontrakt z Żurawiem, aby wiosną 2021 pożegnać szkoleniowca. Drużynę próbował ogarnąć Skorża. W sezonie 2021/2022 "Kolejorz" bez europejskiego obciążanie ostatecznie wygrał mistrzostwo Polski. To na pewno wielka zasługa Skorży. Jednak też całokształt tego, co dzieje się w Lechu od 2011 roku, gdy Piotr Rutkowski zaczął decydować o kształcie klubu. Rutkowski chce klubu opartego na tradycji, ale zarazem nowoczesnego. Klubu, który stawia na pracę z młodzieżą. Nieprzypadkowo patronował książce Ankersena "Kopalnia talentów". Nieprzypadkowo od lat organizuje Lech Conference, aby edukować trenerów. Nieprzypadkowo zainwestował w ostatnich latach wielkie środki w infrastrukturę. Lech w Centrum Badawczo-Rozwojowe przy swojej akademii zainwestował 55 milionów złotych! Blisko 20 milionów "Kolejorz" otrzymał w ramach "Programu inwestycji o szczególnym znaczeniu dla sportu" Ministerstwa Sportu i Turystyki, ale to tylko 40 procent środków. Resztę sam klub musiał wygospodarować, zdając sobie sprawę, że przyszłość polskiego futbolu rozgrywa się na innym polu niż kolejny kontrakt piłkarza.

 

Bułgarska? Kuźnia kadr dla kadry!

 

Co nie znaczy, że kontrakt piłkarza nie jest ważny. O tym będzie jednak na koniec. Teraz jeszcze jedna ważna liczba - w ostatnich latach klub, mający siedzibę przy ulicy Bułgarskiej w Poznaniu, przeznaczył na inwestycje 80 milionów złotych! Lech regularnie prezentuje bilans. I na ostatniej prezentacji wyraźnie zaznaczył, że nie transferuje żadnych środków do rodziny Rutkowskich, Amiki, czy podmiotów powiązanych z nimi. Właściciele nie wypłacają dywidendy, nie wystawiają faktur. Sto procent środków, które klub zarabia, zostaje w klubie i jest reinwestowana. Przestawienie zwrotnicy w "Kolejorzu" w 2011 roku oznacza rzeczywisty rozwój, który przynosi owoce nie tylko klubowi, ale i reprezentacji! Od listopada 2013 roku, a więc od początku kadencji Adama Nawałki, w drużynie narodowej debiutowało 14 piłkarzy Lecha lub zawodników, których w młodości kształtował ten klub: Wojciech Golla, Karol Linetty, Maciej Makuszewski, Jan Bednarek, Tomasz Kędziora, Dawid Kownacki, Krystian Bielik, Kamil Jóźwiak, Jakub Moder, Alan Czerwiński, Robert Gumny, Tymoteusz Puchacz, Jakub Kamiński i Michał Skóraś. To naprawdę powód do dumy dla klubu z Poznania.

 

Codzienność Lecha to liga, Puchar Polski, europejska rywalizacja. I tu było wiele rozczarowań. Wymiarem tego był wpis choćby Filipa Modrzejewskiego - wielkiego sympatyka Lecha - na TT z końca 2020 roku: "Jestem umęczony tym klubem pod ponckim piłatem, ale będę z nim bezapelacyjnie, do końca. Mojego bądź klubu". Nawiązujący do kultowego dialogu z jednego z polskich filmów... Teraz wpis głosi radość tych chwil, które dostarczyła rywalizacja z Bodo/Glimt: "Te ostatnie półtora roku to piękna nagroda i zadośćuczynienie za lata boleści i upokorzeń. Dziękuję. Lecimy dalej".

 

Pierwszy kontrakt za milion euro!

 

A propos kontraktów piłkarzy. Właśnie setny mecz w Lechu zagrał Mikael Ishak. Przeciwko Bodo/Glimat strzelił 56 gola, do tego zaliczył także 14 asyst. Van den Brom chwali reprezentanta Szwecji: "Ishak wykończył to we wspaniały sposób. Przypieczętował setny mecz w barwach Lecha. Nie wiem, czy mógł to sobie lepiej wymarzyć". Jeszcze niedawno kontrakty najlepszych piłkarzy w Poznaniu to też był problem, którego symbolem był Kasper Hamalainen. Wtedy Legia "pstryknęła" w palce i - mimo że Lech był gotowy zapłacić rekordowy kontrakt w historii - to Fin poszedł do klubu ze stolicy. Z tego, co pamiętam Lech nie był w stanie zapłacić 400 tysięcy euro rocznie...


Ishak odbił się od 2. Bundesligi. Teraz mógłby wrócić do 2. Bundesligi. Latem była oferta z St. Pauli. Tam byłby jednym z wielu. W Poznaniu jest kochany. Mógłby rzecz jasna trafić gdzieś do egzotycznej ligi. I tam zarabiać lepiej - lepiej niż w Ekstraklasie i lepiej niż w 2. Bundeslidze. Jednak tu ma status gwiazdy. I spełnia się. A zarazem jest najlepiej opłacanym piłkarzem w historii naszej ligi. Zarabia za sezon ponad milion euro. Więcej niż Ivi Lopez w Rakowie Częstochowa, więcej niż Artur Jędrzejczyk (za pierwotny kontrakt w Legii po powrocie z Rosji) czy Artur Boruc (niedawno). Dużo więcej niż wspomniany wcześniej Hamalainen.

 

Organizacja gry a la Van den Brom

 

Van den Brom tłumaczył po czwartkowym spotkaniu: "Ważne, by w Europie nie tracić bramek Mam wielki szacunek do Bodo, musieliśmy być uważni i dwa razy zachowaliśmy czyste konto. Mieli jedną wielką szansę, ale nawet świetni piłkarze pudłują. Organizacja to moje ulubione słowo. A my byliśmy bardzo dobrze zorganizowani. W pierwszej połowie oba zespoły miały trudno. Trudno było znaleźć miejsce, ani my, ani oni nie stwarzali okazji. W drugiej połowie narzuciliśmy wyższy pressing, mogliśmy wyżej odbierać piłkę i tworzyć sytuacje". Wyjściowy skład był następujący: Bednarek – Pereira, Salamon, Milić, Rebocho – Sousa, Karlstroem – Ba Loua, Szymczak, Ishak, Skóraś. Salamon opuścił boisko po pierwszej połowie - z kontuzją. Wszedł Dagerstal. I aż do 79 minuty Lech grał w tym samym zestawieniu. Van den Brom w imię organizacji gry nie zmieniał składu. Dopiero w 79. minucie za Ishaka wszedł Marchwiński. W samej końcówce pojawili się - w 85. minucie - Czerwiński za Ba Louę, a Sobiech za Szymczaka, a w 90. minucie Kwekwe za Sousę.

 

Potrzeba silnej kadry, podwójnej obsady pozycji, to konieczność przy łączeniu rywalizacji w Europie z krajową ligą. "Nasz drugi skład nie ma tej jakości, co pierwszy - przekonaliśmy się o tym" - kto to powiedział? Jose Mourinho po tym, jak poległ 1:6 z Bode/Glimt w meczu grupowym Ligi Konferencji sezonu 2021/2022. 1:6!!! Lech wyeliminował silnego rywala. Tak, mistrz Norwegii to silny rywal, co pokazał w ostatnich latach europejskiej rywalizacji. Ćwierćfinalista poprzedniej edycji Ligi Konferencji. Na TT Kamil Rogólski pisze: "Lech w sezonie 2022/23 zdobył 16 punktów dla Polski w rankingu UEFA. Najwięcej ze wszystkich klubów w pojedynczym sezonie w XXI wieku". Ponad 20 lat żaden polski klub nie zgromadził dla Polski takiego dorobku. W tym sezonie mniej punktów zdobył Juventus Turyn, a tyle samo Ajax Amsterdam, Atletico Madryt, Sevilla FC, Bayer Leverkusen czy Olympique Marsylia. Lech zarobił już w Lidze Konferencji - jak Kuba Szlendak pilnie liczy na TT - 6,11 miliona euro, czyli 28,8 miliona złotych. Sam awans do 1/8 finału to 600 tysięcy euro. Ewentualny awans do ćwierćfinału to 1 milion euro. Do tego dojdą pieniądze z tak zwanego market pool. Jednak nie będą to tak duże kwoty, jak za sezon 2020/2021 w Lidze Europy. Tam market pool jest po prostu większy - sięga 140 milionów euro, a w Lidze Konferencji, najnowszym "dziecku" UEFA, wynosi dokładnie 23,5 miliona euro. Wtedy Lech zarobił z market pool aż 2,5 miliona euro... Pewne jest, że 30-40 milionów złotych to pieniądze, które trafiają do krwioobiegu polskiego futbolu.

 

Szymczak z nowym rekordem sprzedaży?

 

I "Kolejorz" - prowadzony przez Piotra Rutkowskiego i Karola Klimczaka - nie musi sprzedawać Flipa Szymczaka za 4 miliony euro do Anderlechtu Bruksela, a taka propozycja padła zimą. Dotychczas polskie kluby często odsprzedawały polskich piłkarzy "za pół darmo". Na szybko, bo nie było planu rozwoju, ba, z reguły sytuacja finansowa nie pozwalała na cierpliwość. Trener reprezentacji młodzieżowej Michał Probierz niedawno powiedział: "Przy okazji meczu U-21 Polska – Chorwacja słyszałem od jednego z ludzi, że gdyby Szymczak był Chorwatem kosztowałby 25 milionów euro". Chłopak silny fizycznie, wyróżnia się techniką i rozumiem gry. Van den Brom buduje go, naprawdę często ufając. Wystawiając zresztą na różnych pozycjach. To będzie kolejny reprezentant Polski z "Kolejorza"!

 

Mecze z Djurgarden zaplanowane są na 9 i 16 marca. Te daty są ważne dla Lecha, ale i dla całej polskiej piłki. Niemoc wiosny, która była zmorą polskiej piłki klubowej od 1991 roku, została przełamana. Po 32 latach! Po raz pierwszy od czasów Legii wiosną 1991, polski klub pokonał rywala w Europie. I gra dalej! Napędza siebie, ale i polski futbol!

 

96 drużyn jesienią startuje w rozgrywkach grupowych Europy. I teraz na placu boju zostało 48. Nam w Polsce trudno przychodzi kwalifikowanie się do 80 (tak było w latach 2009-2021) czy 96 drużyn (od 2021). W 2017, 2018 i 2019 nas nie było. W 2020 był Lech, w 2021 Legia. Teraz jest Lech, który nie tylko zagrał grupie, ale i awansował dalej. W 33 ostatnich latach dopiero po raz 11 polski klub jest wiosną w europejskiej rywalizacji - piszę wiosną, czyli myślę w fazie pucharowej. To naprawdę jest wyczyn. I aż 9 z tych 11 sezonów skończyło się na jednej rundzie pucharowej. Tylko Legia w sezonie 1990/1991 awansowała dalej. I teraz znowu Lech. To naprawdę jest wyczyn! Natomiast teraz - w Conference League - zabawa się dopiero rozkręca…

 

Roman Kołtoń/Prawda Futbolu
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie