Wielkie zagrożenie dla Lecha Poznań. "Może być wysoko"

Piłka nożna
Wielkie zagrożenie dla Lecha Poznań. "Może być wysoko"
fot. PAP/EPA
Fioretina ma czym postraszyć Lecha

- W starciu z Fiorentiną Lech nie może pójść na wymianę ciosów, bo wówczas przegra i to wysoko. Musi być za to widoczna jego mądrość w kontratakach, zmysł do nich. To jest dwumecz i w nim nie ma czasu na popełnianie błędów – tak w rozmowie z Polsatsport,pl instruuje „Kolejorza”, przed dzisiejszym starciem w ćwierćfinale Ligi Konferencji, ekspert Eleven Sport Piotr Czachowski. Mecz Lech – Fiorentina już o godz. 20.

Michał Białoński: Patrząc na to, jak gra Fiorentina i jakim dysponuje potencjałem, można dojść do wniosku, że to za wysokie progi dla Lecha Poznań, a na pewno wyższe niż Bodo Glimt i Djurgarden, które wyeliminował „Kolejorz”. Zgadza się pan z tą tezą?


Piotr Czachowski, były piłkarz Serie A, ekspert Eleven Sports: Muszę się zgodzić z tym, że Lecha czeka ekstremalnie trudne zadanie. Widzimy, jak Włosi w tym sezonie radzą sobie w europejskich pucharach. Fiorentina ostatnio została wprawdzie zatrzymana przez Spezię, ale ogólnie ona wyszła z dołka i przed remisem ze Spezią miała dziewięć zwycięstw z rzędu. W Lidze Konferencji „Viola” kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa i nie wie, co to jest remis.


Włoska prasa postrzega Lecha jako sporą niespodziankę Ligi Konferencji, która jednak w żaden sposób nie może przestraszyć Fiorentiny. I trzeba się z tym zdaniem zgodzić.


Jakbyśmy mieli wziąć na wagę, czy formacjami, czy indywidualnie każdego piłkarza, to na pewno więcej będzie ważyć taca po stronie „Violi”. Ona ma większe możliwości jako zespół i dłuższą ławkę rezerwowych, co niejednokrotnie trener Vincenzo Italiano wykorzystywał w kluczowych momentach. Teraz, gdy forma została osiągnięta, piłkarze Fiorentiny nie chcą i nie będą się zatrzymywali. I wierzą w to głęboko, że na wspaniałym stadionie Lecha, przy komplecie publiczności i wspaniałym dopingu, będą w stanie wygrać.


Gdzie szukać deski ratunkowej dla „Kolejorza”?


Lech musi być przynajmniej taką ekipą jak w meczu z Villarrealem i jeszcze co nieco dołożyć. Pamiętamy, że Hiszpanie wystawili grupę rezerwowych piłkarzy. Nie chcę umniejszać tego, co dokonał Lech, wręcz przeciwnie, jestem mocno zbudowany postawą poznańskiej „Lokomotywy” w europejskich pucharach, ale tak naprawdę dopiero rywalizacja z Włochami zweryfikuje umiejętności i to wszystko, czego Lech dokonał w tym sezonie. Ćwierćfinał Ligi Konferencji to wielkie osiągnięcie, ale trener John van den Brom wierzy w finał, w którym chciałby zagrać z AZ Alkmaar. Tym bardziej zapowiada się ekscytujące starcie przy Bułgarskiej.


Miejmy nadzieję, że Lech, broniąc dobrze dostępu do własnej bramki, spróbuje wykorzystać słabsze strony, bo również takie ma drużyna Fiorentiny. I w efekcie wygra, nawet skromnie, by w rewanżu walczyć o awans.


Kogo Lech powinien się najbardziej obawiać? Najlepsi strzelcy Fiorentiny to Cabral, Jović, Bonaventura.


- Groźny jest też Rolando Mandragora. To piłkarz, który potrafi grać doskonale z przodu i z tyłu, jest niczym metronom, który reguluje właściwie grę zespołu. Oczywiście ma wsparcie kolegów i nie sposób nie wymienić marokańskiego pomocnika Sofyana Amrabata, który ma za sobą świetny mundial, bardzo dobre występy w reprezentacji.


Okres po mundialu został w pełni zrealizowany. Italiano wiedział, że gra z jesieni chluby zespołowi i radości kibicom nie przynosiła. Musiał wstrząsnąć zespołem, dać inspirację dla poszczególnych formacji i każdego zawodnika, by móc od niego wycisnąć to, co obserwujemy w ostatnim okresie. Rekordowe dziewięć zwycięstw w 40 dni, to seria, jak ta 63 lata temu. Za tę grę, za ducha walki, za pasję, za pracę wykonaną w tym czasie Fiorentinie należą się wielkie brawa. I obyśmy tych braw „Violi” nie musieli bić po meczu w Poznaniu.

 

Co jest piętą achillesową Fiorentiny?


- Słabsze mecze zdarzają się bramkarzowi Terracciano i formacji obrony, zwłaszcza środkowym piłkarzom, bo grający na lewej stronie Cristiano Biraghi to jest motor napędowy akcji ofensywnych. Grał przecież w Interze Mediolan. On może czynić przewagę nawet w ataku pozycyjnym. Podejrzewam, że Fiorentina postawi właśnie na taki atak, bo takim też trenerem jest Italiano. On lubi, aby jego drużyna miała piłkę przy nodze. Lubi stłamsić rywala konsekwencją w realizacji tego, co jest nakreślone przed meczem.


Więcej słabych punktów oprócz bramkarza i stoperów nie ma?


- Gdybym się cofnął do jesieni, to przy nacisku, wysokim pressingu, przy szybkich skrzydłowych Lecha i piłkarzach, którzy mogą sfinalizować kontry, rodzi się nadzieja. Takie szanse Lech powinien wykorzystać, ale nie będzie ich zbyt wiele. Do takiej gry trzeba mieć żelazne płuca i dobrze zgraną ekipę, żeby gra z wysokim pressingiem wyszła. Jeżeli Lech się zdrzemnie, gdy zostanie przegrany jeden choćby pojedynek, to taka taktyka obróci się przeciwko naszej drużynie. Dlatego trzeba mieć oczy dookoła głowy i nosa, żeby wyczuć moment do ataku. Najczęściej przy rozegraniu piłki do bocznej strefy. Wydaje mi się, że to byłoby najrozsądniejsze.


Lech nie może pójść na wymianę ciosów, bo wówczas przegra i to wysoko. Musi być za to widoczna jego mądrość w kontratakach, zmysł do nich. To jest dwumecz i w nim nie ma czasu na popełnianie błędów.


Jeżeli Lech będzie „pod parą”, będzie dawał z siebie bardzo wiele, tak jak w wielkich spotkaniach drużyny z Poznania, czy z Barceloną, czy z Marsylią, to jest szansa na sprawienie niespodzianki. W ćwierćfinałach polskim drużynom nieźle się wiodło. Sam uczestniczyłem w takim spotkaniu Legii z Sampdorią.


To były piękne czasy. Na niekorzyść Lecha działa też to, że przez Serie A Fiorentinie ciężko będzie się dostać do Ligi Mistrzów, Ligi Europy, czy nawet Ligi Konferencji. Dlatego pewnie tegoroczną Conference League traktuje priorytetowo i zapewne dwumeczu z Lechem nie potraktuje ulgowo?


- Na Półwyspie Apenińskim mówi się, że Liga Konferencji jest dla Fiorentiny priorytetem. „Viola” jest rozpędzona i znamionuje coś więcej niż solidność. Ma ogromny potencjał i jej celem jest wygranie Ligi Konferencji. Trener Italiano jest od dwóch sezonów, trochę dłużej klubem zarządza amerykański multimilioner Rocco Commisso. Obaj w końcu będą chcieli coś do klubowej gabloty włożyć. Tym bardziej, że kapitałem staje się coraz lepsza współpraca linii pomocy i ataku. Podobnie jest zresztą w Lechu, więc należy spodziewać się bramek. W piłce liczą się jednak trofea, a Fiorentina już dawno żadnego nie zdobyła.


To prawda, od 2001 r., gdy zdobyła Puchar Włoch, ale jej największy sukces, to triumf w pierwszej edycji Pucharu Zdobywców Pucharów, w 1961 r.


- Dlatego Liga Konferencji to szansa zaistnienia nie tylko dla polskich zespołów, ale też dzięki niej może o sobie przypomnieć Fiorentina, która chce zdobyć ten puchar, by uszczęśliwić kibiców, którzy ostatnio zawsze bardzo gromko i w sporej liczbie ją wspierają na Artemio Franchi.

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie