W Lechii Gdańsk nawet spaść z klasą nie potrafią

Piłka nożna
W Lechii Gdańsk nawet spaść z klasą nie potrafią
fot. Cyfrasport
Czy Lechia Gdańsk spadnie z PKO BP Ekstraklasy?

Po piętnastu latach Lechia Gdańsk najprawdopodobniej spadnie z Ekstraklasy. Po pięciu najbardziej tłustych latach w historii klubu (dwa razy czwarte miejsce, raz trzecie, zdobyty Puchar Polski i Superpuchar) ta wiadomość jest wręcz szokująca. Klub grający na jednym z największych i najpiękniejszych stadionów w Polsce nie osuwał się w ostatnich miesiącach, ale po prostu pikował głową w dół.

I wcale nie jest w stu procentach pewne, że ten zjazd zakończy się na pierwszej lidze. Stugębna plotka, która obiegła Trójmiasto głosi, że zdegradowana drużyna miałaby... nie przystąpić do rozgrywek Fortuna 1 Ligi sezonu 2023/24. Według naszych informacji aż takiego niebezpieczeństwa nie ma.

 

ZOBACZ TAKŻE: Marek Papszun odchodzi z Rakowa. "Dla mnie to wydarzenie roku w Ekstraklasie"

 

Nie jest jednak żadną tajemnicą, że obecnie Lechia jest wrakiem. Mało tego nie jest w stanie zatonąć z godnością. Atmosfera wewnątrz jest żałosna, jedni oskarżają drugich. Podejmowane są absurdalne decyzje, jak ta najnowsza o zawieszeniu dwóch doświadczonych zawodników Dusana Kuciaka i Mario Malocy. W przekroju całego sezonu zwłaszcza ten pierwszy jawił się jako najlepszy gracz, zatem ruch przypomina strzał we własna stopę, działanie na niekorzyść klubu.

 

Tak naprawdę nie wiadomo za co zostali zawieszeni. Komunikat klubu jest bełkotliwy, jak zwykle w takich przypadkach (polityka informacyjna Lechii i tzw. PR to temat na dłuższą rozprawę). Podobno Kuciak coś nie tak powiedział dziennikarzom, a Maloca stanął w jego obronie. W każdym poważnym klubie zostało by to potraktowane jako "afera koperkowa", ale nie w Gdańsku. Tu robi się z igły widły, ludzie są nieufni, przestraszeni, bo pod byle pretekstem wymienia się ich jak rękawiczki. Na pewno nie jest tak, że wszyscy ciągną wózek w tę samą stronę. Istnieją różne grupki wpływów, na korytarzach się szepce, a nie rozmawia... Brakuje decyzyjności w najistotniejszych sprawach.

 

Do rozegrania pozostało pięć meczów (w tym z Rakowem i Legią), ale Lechia rzuciła już ręcznikiem i w Gdańsku nie będzie żadnej walki do końca. Obserwowany kompletny bałagan to jest oczywiście przykry finał czegoś co zaczęło się już dawno temu i nie zostało w porę zatrzymane.

 

Co jest zaskakujące, bo przecież współwłaściciel klubu Adam Mandziara, który od lat jest w Gdańsku najważniejsza postacią, choć występującą w dziesiątkach ról, naprawdę zna się na piłce. I na zarządzaniu.

 

Wydaje się, że Lechię zgubiła pewność siebie po bardzo przyzwoitych sezonach. Taka uśpiona czujność i błędne przekonanie, że skład, który coś zyskał kilkanaście miesięcy temu, będzie wciąż prezentować wysoki poziom, doprowadziły do obecnej sytuacji. Ta drużyna jest wypalona i nie jest przypadkiem, że czterech trenerów (każdy z innej parafii), którzy ją prowadzili, nie było w stanie nic wykrzesać.

 

Bogiem a prawdą zjazd zaczął się już w drugiej rundzie poprzedniego sezonu, w którym Lechia zapewniła sobie start w europejskich pucharach. Zespół pod wodzą Tomasza Kaczmarka tak naprawdę doczłapał się do swojej końcowej pozycji ostatkiem sił. Ówczesny szkoleniowiec sygnalizował problemy, chciał wzmocnień. Chwilę później stracił pracę, bo zespół w lidze znalazł się na dnie. Mający DNA Lechii jego następca Marcin Kaczmarek na moment poderwał drużynę, zdobył 16 punktów, ale zimą domagał się wymiany krwi. Realnych wzmocnień, zwłaszcza w ofensywie.

 

Skończyło się na przyjściu z Łotwy Austriaka Kevina Friesenbichlera (0 goli) i solidnego ligowego obrońcy Jakuba Bartkowskiego. No i oczywiście rychłym pożegnaniu drugiego Kaczmarka.

 

Kiedy okazało się, że "super ratownikiem" ma być Hiszpan David Badia, który w żadnym klubie nie zagrzał więcej niż kilka miesięcy, a ostatnio z dramatycznym skutkiem pracował w cypryjskim... Akritasie Chloraka, było więcej niż pewne, że to koniec.

 

Można było się jeszcze łudzić, że Lechia przynajmniej spadnie z klasą. Ale to przecież też trzeba umieć.

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie