Szwed Jonas Andersson górą w Zhengzhou
GP Chin rozegrano na dystansie 38 okrążeń. Diametralnie zmieniający się kierunek wiatru utrudniał walkę kierowcom, ale bolid Szweda sunął niezagrożony do mety po Żółtej Rzece. Jonas Andersson 15 lat czekał na tytuł mistrza świata. W Zhengzhou sięgnął po 11 triumf w MŚ.
Jonas zadebiutował w F1H2O w sezonie 2006. Już w trzecim roku startów szwedzki kierowca zgarnął brązowy medal. Na srebro czekał aż do 2019 roku. Dopiero w 2021 roku ocierał łzy kiedy w zimny listopadowy wieczór triumfował w portugalskim miasteczku Figueira da Foz. Wyprzedził wówczas najgroźniejszego rywala – Thaniego Al Qamzi raptem o 1 punkt!
Pod wieloma względami Andersson przypomina Bartka Marszałka. Hołduje tytanicznej pracy w warsztacie, dysponuje bardzo skromnym teamem i wierzy w mądrość oraz pasję swoich mechaników. Życiowa partnerka Jonasa – Jane Persson, filigranowa kobieta gotowa dla ukochanego przenosić na barkach górski łańcuch Dolomitów, kroczy wiernie za Anderssonem, gdy ten pedałuje przez padok rowerem pamiętającym polskie podwórka. Jonas przemieszcza się przez padok składakiem, czymś na kształt Rometa czy Pelikana. Obmyśla strategię na wyścig. - Nie trafiłem idealnie z ustawieniem silnika, bo nie chciałem kręcić super szybkich pętli podczas kwalifikacji. Chciałem go osłabić, aby wytrzymał dystans wyścigu. Żywotność kontra prędkość. Musiałem napracować się na dojeździe do pierwszej boi, bo Peter Morin ostro dał mi się we znaki, ale po pierwszym okrążeniu wyścig przypominał swobodne żeglowanie. Ta wygrana bardzo przyjemnie smakuje – rzekł Jonas z Orebro.
Bartek Marszałek też korzysta z najgłębszych pokładów serca swojej ukraińskiej małżonki – Iriny. Irina pełni rolę radiomana w trakcie kwalifikacji oraz wyścigu, ale kiedy cokolwiek nie układa się po myśli kierowcy Orlen Teamu, wspiera go radą i ciepłym słowem. Skromna załoga, podobnie jak u Szweda. U Bartka pracują solidne mróweczki: Ślązak Andrzej Dziubek, Serb Robertino Milinković i wesoły Australijczyk Paul Kirkby. U Jonasa działa duet mechaników: Bo Hanson i Johan Osterberg. Wąska liczebnie załoga to spory przywilej – zapewnia lepszy przepływ informacji. Po namiocie nie szwenda się horda ludzi, nie ma nadmiernego hałasu, jeno praca wre w ciszy. - Warunki podczas kwalifikacji były bardzo trudne. Wiatr zmieniał się w okamgnieniu. Gdyby nie brud w rzece, podejrzewam, że nie doszłoby do awarii systemu chłodzenia. Cóż, zaatakujemy z trzeciego miejsca we francuskim Macon. Do lidera Jonasa Anderssona tracę zaledwie 3 punkty – mówił Bartek Marszałek, który do Zhengzhou leciał z nadzieją na utrzymanie fotelu lidera po wiktorii w GP Indonezji. Kolejny wyścig rangi MŚ F1H2O odbędzie się w Macon (Burgundia) w niedzielę 2 lipca, czyli dzień przed rozpoczęciem wielkoszlemowego Wimbledonu.
38 pętli bez żółtej flagi
Kalle Viippo z Finlandii powędrował na koniec stawki, gdyż wymienił jednostkę napędową w swoim bolidzie. Shaun Torrente wykręcił najszybszy czas w 10-minutowej trzeciej części kwalifikacji, ale bystre oko sędziów dopatrzyło się faulu Amerykanina. Torrente, aktualny mistrz świata, ma w genach lukrowanie i zachwalanie organizatorów, ale zakodowane ma również niecne i haniebne praktyki. W Zhengzhou Shaun zajechał tor jazdy dwukrotnemu mistrzowi świata, Finowi Sami Selio, a sędziowie nałożyli na niego karę nie zaliczając mu najszybszego okrążenia. To sprawiło, że Amerykanin wystartował z czwartej pozycji.
Cichym bohaterem GP Chin był Holender Ferdinand Zandbergen. - Nie trafiłem z silnikiem, ale miałem ogrom szczęścia. Wystartowałem z jedenastej pozycji, ale na jednej pętli znalazłem się we właściwym miejscu o właściwej porze. Udało mi się sprytnie czmychnąć i zamiast uderzyć w bolid konkurentów, wyprzedziłem czterech rywali na dystansie jednego okrążenia. Ukończyłem GP Chin na trzecim miejscu! – radował się Zandbergen. Na 28 okrążeniu szanse kolegi Zandbergena z teamu zmalały do zera, więc Ferdinand zatroszczył się o 12 oczek zdobytych dla teamu Sharjah. - Łódka idzie do naprawy. Szkoda, bo jechałem na trzecim miejscu, ale dobre i to, że Ferdinand pozbierał sporo punktów dla naszego zespołu – wyznał Sami Selio.
Solidnego dzwona podczas kwalifikacji zaliczył kierowca ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich – Ahmad Al Fahim. Zwariowany i kreatywny chłopak z Down Under – Grant Trask z Brisbane w stanie Queensland, wylądował w wodzie. - Rozbiłem bolid, ale przynajmniej przekonałem się jak pioruńsko zimna jest woda w Żółtej Rzece. Dzięki wypadkowi moim mechanikom nie będzie zimno, gdyż naprawiając łódkę będą mieli ręce pełne roboty, więc solidnie się rozgrzeją! – zaśmiewał się Trask, który 17 marca ukończył 34 lata.
Shaun Torrente z bólem serca przyznał, że Jonas Andersson był zbyt szybki podczas GP Chin. Wyścig odbył się bez machania żółtą flagą, a więc nie było neutralizacji i wypadków. Wielka szkoda, że Bartek Marszałek startujący z dziesiątego miejsca nie mógł ukończyć wyścigu, ale na awarię systemu chłodzenia nie ma mądrych. Nowoczesne budynki w Zhengzhou nie idą w parze z czystością wody…
Zadziorny i ambitny kangur Grant Trask zaczął od szalonego tempa, lecz stopniowo zwalniał. Ostatecznie bolid Australijczyka był tak bardzo ranny, że pomimo "opatrzenia" ran nie udało się Traskowi dotrzeć do mety. GP Chin nie ukończyli ponadto: Bartek Marszałek, Sami Selio, Ben Jelf i Peter Morin.
Przed lipcową rundą MŚ w Macon (Francja), liderem klasyfikacji jest Szwed Jonas Andersson (23 punkty). Na drugim miejscu znajduje się jego rodak Erik Stark (21 oczek), a trzeci jest Polak Bartek Marszałek (20 punktów). To był 111 start Anderssona w F1H2O. Za rok Szwed ukończy 50 lat. Bartek Marszałek we wrześniu zaśpiewa pewnikiem "Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień…" i nie spocznie dopóki nie zdobędzie medalu MŚ F1H2O…