Kazimierz Moskal przed hitem w Fortuna 1 Lidze. "Jako trener trafiałem na dziury w historii Wisły"

Piłka nożna
Kazimierz Moskal przed hitem w Fortuna 1 Lidze. "Jako trener trafiałem na dziury w historii Wisły"
fot. Cyfrasport
Kazimierz Moskal

- Gdy przy Reymonta w Krakowie zostawałem trenerem, to trafiałem na dziury w historii Wisły, okresy, w których nie działo się dobrze. Teraz jestem w ŁKS-ie i przyjdzie mi się mierzyć z klubem, który ma zawsze miejsce w moim sercu, ale zrobimy wszystko, aby rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść - powiedział Polsatsport.pl trener ŁKS-u Kazimierz Moskal. Transmisja meczu ŁKS Łódź - Wisła Kraków w Polsacie Sport i na Polsat Box Go.

Michał Białoński: W piątek czeka nas największy hit sezonu Fortuna 1. Ligi, w którym pański zespół podejmuje Wisłę Kraków. Krakowianie najlepiej punktują w tym roku kalendarzowym, smaczku temu meczowi dodaje fakt, że jest pan jedną z legend Wisły. Jakie ma pan odczucia?

 

Kazimierz Moskal, trener ŁKS-u: Na szczęście najważniejsza jest tabela z całego sezonu, a nie tylko z rundy wiosennej - to po pierwsze. Po drugie, każdy trener chce wygrać kolejny mecz i z mojej strony jest takie samo nastawienie. Zdajemy sobie sprawę, że przyjeżdża dobry zespół, który ma wielkie ambicje i rzeczywiście jest w doskonałej dyspozycji. Zapowiada się doskonałe widowisko. Przede wszystkim będzie to kluczowy mecz, mecz sezonu Fortuna 1. Ligi.

 

ZOBACZ TAKŻE: Szaleństwo! Piotr Zieliński rozebrany przez fetujących fanów (WIDEO)

 

A jeśli chodzi o drugą część pytania, to dla mnie Wisła była zawsze klubem, któremu kibicowałem, w którym chciałem grać i pracować. Natomiast wiele lat temu sytuacja się zmieniła.

 

Miałem okazję pracować jako trener w Wiśle, miałem swoje chwile. Ale momenty, w których zostawałem trenerem, czy w tej roli do niej wracałem, następowały wówczas, gdy klubowi wiodło się po prostu źle. Nie chcę powiedzieć, że było wszystko wypalone w Wiśle i wokół niej, ale trafiałem na dziury w historii Wisły, w których nie działo się dobrze. Otoczka wokół klubu i atmosfera w samej szatni nie były najlepsze, bo nie było wyników. Mam też świadomość tego, że tak naprawdę nie miałem nigdy poparcia ze strony ówczesnego właściciela. Ja o tym doskonale wiem. Ciężko się w takiej sytuacji pracuje. Po każdym potknięciu od razu powstają spekulacje i po nich szatnia reaguje w inny sposób.

 

Teraz jestem w ŁKS-ie i przyjdzie mi się mierzyć w piątek z klubem, który ma zawsze swoje miejsce w sercu, ale zrobimy wszystko, aby rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Taki jest ten zawód. W profesjonalnym sporcie nie ma miejsca na sentymenty.

 

Gościem honorowym meczu ma być amerykański miliarder polskiego pochodzenia Philip Platek, który zostanie nowym właścicielem ŁKS-u. Czy jego obecność nie sparaliżuje pana piłkarzy?

 

O przyjeździe pana Platka usłyszałem od dziennikarzy na przedmeczowej konferencji. Nie mam oficjalnego potwierdzenia tych doniesień z klubu. Ale to zrozumiałe, że skoro na koniec rozgrywek trafia się mecz takiej rangi, to ludzie, którzy są zainteresowani wejściem w ŁKS będą chcieli go zobaczyć. Jeśli nie na stadionie, to przynajmniej w telewizji. Czy nas to nie sparaliżuje? To nie ma znaczenia, kto będzie siedział na trybunach. Zawodnicy są od tego, aby grać. Decydująca będzie dyspozycja dnia. Spotykają się dwa kluby, które chcą grać ofensywnie. To jest najbardziej cenne, na takie mecze się szczególnie czeka. Z nadzieją, że będzie to dobre widowisko.

Kazimierz Moskal: Mam teraz więcej siwych włosów, ale też wrogów

Pana kariera pierwszego trenera trwa już 11 lat, prowadzi pan siódmy klub i teraz ma srebrne włosy, ale też osiąga najlepszą średnią 1.87 punktu na mecz. To dowód na to, że Kazimierz Moskal jest dziś lepszym trenerem niż w sezonie 2012/2013, gdy zaliczył pierwszy cały sezon w roli głównego szkoleniowca Bruk Betu Termaliki?

 

Widocznie klimat, który panuje w Łodzi i relacje z klubem i zespołem powodują, że moja praca nieźle wygląda. I tak najważniejsza będzie ocena na koniec sezonu, gdy powstanie tabela końcowa. Wolałbym mieć tę średnią powyżej dwóch punktów. Wówczas byłbym spokojniejszy.

 

Czy jestem lepszym trenerem? Oczywiście, że tak! Minęło już tyle lat, w trakcie których nabrałem doświadczenia. Zmieniło się moje podejście do meczów, zupełnie inaczej wygląda teraz także radzenie sobie ze stresem i niepowodzeniami. Ale też po tych wszystkich latach mam nie tylko coraz więcej siwych włosów, ale też wrogów. To kolejny dowód na to, że w sporcie nie ma sentymentów i czasami trzeba podejmować trudne decyzje, żegnać się z zawodnikami, czy członkami sztabu. To są rzeczy naturalne, że ludzi, którzy niekoniecznie muszą mi dobrze życzyć jest coraz więcej.

 

Zmierzycie się z Radosławem Sobolewskim, który trzymał w ryzach drugą linię Wisły Kraków po pana odejściu z klubu, a później był pana podopiecznym. Czy dzięki temu łatwiej będzie rozgryźć taktycznie Wisłę, wbrew temu, że ostatnio, w meczu z Chojniczanką, przeszła na ustawienie trójką stoperów?

 

Rzeczywiście, mamy pewne wątpliwości odnośnie tego, co trener Sobolewski zaproponuje. Jesteśmy jednak przygotowani na obydwa warianty. Po to mamy dostęp do meczów i różnych programów, aby analizować rywali. My też się na tym opieramy. Każdy trener szuka rozwiązań, które mogą zaskoczyć. Można mieć niespodzianki taktyczne, ale i tak nie wiadomo, jak rywal na to zareaguje, jak będzie bronił, a jak atakował. Wszystko odbywa się na murawie, a my wówczas nie mamy wielkiego wpływu. W przerwie możemy coś skorygować. Tym razem będzie trudno, przy tylu kibicach, aby cokolwiek na boisku przekazać zawodnikom.

 

Szuka pan nadziei w tym, że Wisła zawodzi na wyjazdach, szczególnie w starciach z rywalami z czołówki? Przegrała z Ruchem i Puszczą, udało jej się odwrócić losy rywalizacji z Arką w Gdyni, z którą, przegrywając po pierwszej połowie 0-1, wygrała 3-1.

 

Liczymy na to, że u siebie, przed własną publicznością, zagramy na swoim poziomie. Wynik jest kwestią otwartą, spotykają się dwa uznane kluby, dobre zespoły. Może być każde rozstrzygnięcie i żadne nie zapewni awansu, ale może do niego przybliżyć.

Kazimierz Moskal o zemstach Rozwandowicza i Widejki

W ostatnich pięciu meczach wygraliście tylko dwukrotnie. Trzy zwycięstwa na takim dystansie mają: Wisła, Stal Rzeszów i Odra Opole. Czy ŁKS złapał lekką zadyszkę?

 

Patrząc na to, jak graliśmy, to największy żal miałem za pierwszą połowę w Łęcznej. Tam zagraliśmy rzeczywiście poniżej oczekiwań. Patrząc na mecze z Ruchem, Termalicą, to nie chciałbym komentować pewnych decyzji. A ostatnia porażka z Zagłębiem Sosnowiec pokazuje, że takie mecze się zdarzają. Zagłębie to teoretycznie słabszy zespół, choć przecież nie brakuje mu znanych nazwisk. Ludzie z Sosnowca przecież nie śpią, sprowadzają jak najmocniejszych piłkarzy, a miejsce, jakie zajmują w tabeli, nie do końca świadczy o potencjale tej drużyny. To jest piłka, musimy się z tym pogodzić. Maks Rozwandowicz strzelił piękną bramkę. Ktoś powiedział, że to zemsta Rozwandowicza. Takie jest życie.

 

Już raz przeżyłem w ŁKS-ie taką sytuację. Mieliśmy świetną serię, ale przyjechała Puszcza Niepołomice i były nasz zawodnik Bartosz Widejko strzelił fantastyczną bramkę i przegraliśmy 0-1, ale to nie zamknęło nam drogi do awansu. Takie niespodzianki dodają uroku tej dyscyplinie.

 

Ja absolutnie nie byłem zadowolony z tego, że przegraliśmy z Zagłębiem. Myślę, że to nie był nasz dzień. Podobnie jak 2 maja nie był dniem Rakowa. Wydawało się, że mając o jednego więcej mogliby grać nawet do następnego dnia, a tej bramki i tak by nie strzelili. My w Sosnowcu również nie byliśmy w stanie zrobić różnicy i zdobyć bramki, która na pewno wpłynęłaby na nas pozytywnie.

 

Uwaga kibiców będzie skupiona na liderach obu zespołów – waszym Pirulo i Luisie Fernandezie z Wisły, który z 19 bramkami jest najlepszym snajperem ligi. Przyklei pan do Fernandeza "plastra"?

 

(Śmiech) Jeśli chodzi o taktykę, to pracowaliśmy nad nią przez cały tydzień. Z pewnością Fernandez daje Wiśle nie tylko zdobycze bramkowe, ale także osobowość na boisku. Najważniejsze, że my także mamy w swoich szeregach takie atuty.

 

Selekcjoner reprezentacji Polski Fernando Santos z bólem serca ostatnio stwierdził, że mamy drużyny, w których gra bardzo mało Polaków. Pan jednak stara się dbać o zdrowy balans i wykorzystuje w podstawowym składzie siedmiu, a czasem nawet ośmiu naszych piłkarzy.

 

Najchętniej widziałbym zdecydowaną większość polskich zawodników w naszych klubach, ale ich polityka związana jest z finansami. Czasami rzeczywiście zawodnik zagraniczny kosztuje mniej. To aspekty szczególnie ważne w Fortuna 1. Lidze. W Ekstraklasie kluby mają spore wpływy z praw telewizyjnych, to daje im trochę większe możliwości. Chciałbym, aby polityka ŁKS-u była taka jak obecnie, by nie zachwiać proporcji między Polakami a obcokrajowcami.

Kazimierz Moskal o odejściu z ŁKS-u: Nie chodziło o brak cierpliwości

Ostatnio Śląsk i Górnik w Ekstraklasie wróciły do zwolnionych wcześniej trenerów Jacka Magiery i Jana Urbana, ale ŁKS był prekursorem takiego ruchu, po tym jak odprawił pana 2 maja 2020 r. Gdy rozmawiałem z żywą legenda ŁKS-u i Wisły Tomaszem Kłosem, on stwierdził, że Kazimierz Moskal to właściwa osoba na właściwym miejscu w Łodzi. Miał pan żal do klubu, że zabrakło wówczas cierpliwości?

 

Nie, nie. To nie chodziło o cierpliwość. Myślę, że kiedyś przyjdzie czas, by wszystkim jasno powiedzieć, co się wtedy wydarzyło. Komunikat wyszedł z klubu i ode mnie. Konkluzja była taka, że wspólnie doszliśmy do wniosku, iż to dobry moment na moje odejście, ale to, co było po drodze, to przyjdzie czas, aby wyjaśnić te szczegóły. Jestem pewien, że wszyscy kibice najchętniej usłyszeliby właśnie te szczegóły. A skoro ja byłem tym, który zapoczątkował modę na powroty, to fajnie.

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie