Szymon Marciniak w finale Ligi Mistrzów. Zbigniew Boniek komentuje! "To będzie najważniejszy rozdział w książce"

W decydującej fazie Champions League najbardziej zabrakło Bayernu Monachium i Barcelony. Obie w jakimś sensie łączy Robert Lewandowski. Zresztą Bayern strasznie zawiódł i to nie tylko w Champions League. To, co zrobił w Bundeslidze, to się w głowie nie mieści! Liga Mistrzów potwierdziła, że to fantastyczne rozgrywki i szalone emocje – powiedział w rozmowie z Polsatsport.pl Zbigniew Boniek, który skomentował też obsadzenie do prowadzenia finału LM Szymona Marciniaka.

Michał Białoński: Czuje pan nutę satysfakcji w związku z faktem, że Szymon Marciniak jest jednym z nielicznych sędziów, którzy oprócz finału mundialu w tym samym sezonie poprowadzili finał Ligi Mistrzów? Na początku swej pierwszej kadencji w roli prezesa PZPN-u, to pan lansował naszego najlepszego arbitra na salonach światowego futbolu.

 

Zbigniew Boniek, wiceprezydent UEFA: Ja nigdy nikogo nie musiałem lansować. Natomiast myśmy wówczas wykonali gigantyczną pracę, jeśli chodzi o poprawę wizerunku polskiej piłki, poprawiliśmy także prace i jej odbiór polskich sędziów. Nasi arbitrzy przeszli gruntowną przemianę pod względem przygotowania, fizyczności, wyglądu itd. Szymon Marciniak był naszym sędzią topowym, ale ja pamiętam Szymona, który kilka lat temu na naszych stadionach był obrażany. Krzyczano „Szymon, co? Ty…” i tym podobne niewybredne wypowiedzi. Marciniak zrobił krok do przodu. Według mnie zmienił się nieprawdopodobnie. Uzyskał pełne doświadczenie, jest w kwiecie wieku. Stało się z nim coś podobnego, co z piłkarzami, którzy osiągają apogeum swojej formy. Sędzia, podobnie jak piłkarz, musi przepracować sporą liczbę meczów, by nabrać doświadczenia. Zmiana, jaką w ostatnim czasie przeszedł Szymon wyszła mu zdecydowanie na korzyść. Utalentowany był zawsze.

 

ZOBACZ TAKŻE: UEFA potwierdziła! Szymon Marciniak poprowadzi finał Ligi Mistrzów

 

Ja muszę powiedzieć, że Marciniak wykorzystał szansę, jaką mu stworzono w ostatnich 18 miesiącach. Gdy kiedyś Szymona napisze książkę, to wydaje mi się, że to będzie najważniejszy rozdział. Dlaczego tak się stało, co było powodem tej przemiany itd.

 

W Lidze Mistrzów do rozegrania pozostał tylko finał pomiędzy Manchesterem City a Interem. Ten sezon tych elitarnych rozgrywek był pasjonujący i pełen niespodzianek. Skoro z grupy nie wyszły: FC Barcelona, Sevilla FC i Juventus Turyn, który przegrał wyścig nie tylko z PSG, ale też z Benficą, to można było mówić wręcz o sensacjach!

 

Liga Mistrzów była szalenie wyrównana i nieprzewidywalna, z wielkimi niespodziankami. Przede wszystkim pokazała, że różnica między drużynami dobrymi a średnimi się niemal zatarła. Oczywiście nadal są drużyny, które zaliczają się do elity i w tym roku są nimi Manchester City czy Real Madryt.

 

Natomiast w decydującej fazie Champions League najbardziej zabrakło Bayernu Monachium i Barcelony. Obie w jakimś sensie łączy Robert Lewandowski. Zresztą Bayern strasznie zawiódł i to nie tylko w Champions League. To, co zrobił w Bundeslidze, to się w głowie nie mieści. Nie zdobyć mistrzostwa Niemiec, a na to się zanosi, to jest rzecz nieprawdopodobna! Liga Mistrzów potwierdziła, że to fantastyczne rozgrywki i szalone emocje.

 

W 1/8 finału przepadły Liverpool i PSG. Ekipa Juergena Kloppa ma kłopoty także w Premier League, bo na razie jest na piątym miejscu, co wyklucza ją z nowego sezonu Ligi Mistrzów. Paryż przyzwyczaił nas do wydatków na wiwat, które nie prowadzą do zdobycia Pucharu Ligi Mistrzów.

 

Jeśli chodzi o PSG, to Leo Messi w ostatnich dwóch latach dobrze zagrał tylko na MŚ w Katarze. Jeżeli zawodnik jego pokroju gra bardzo w kartkę, a nawet trochę się oszczędza, brakuje mu werwy, którą imponował wcześniej, to w klubie widać tego konsekwencje.

 

Ogólnie, jeśli chodzi o Paris Saint Germain, to w nim musi być klimat, w którym piłkarze czują się jakby byli w bańce mydlanej, w świecie idealnym, gdzie wszystko jest łatwe i przyjemne. Tymczasem piłka taka nie jest. W Paryżu mają fantastycznych zawodników i dziwię się, że PSG nie może w żaden sposób wygrać Champions League, chociaż dwa lata temu był tego bliski. W tym roku za szybko się pożegnał z tymi rozgrywkami.

 

Jeszcze szybciej odpadła Barcelona, o której ciężko powiedzieć coś dobrego. Z Champions League spadła do Ligi Europy, gdzie od razu dostała „bęcki”, więc na poziomie Europy sezon był dla niej całkowicie nieudany, aczkolwiek uważam, że ta drużyna ma szalony potencjał i dlatego oceniam jej sezon negatywnie. Owszem, za mistrzostwo Hiszpanii Barcy należą się brawa. Natomiast właściciele oczekiwali znacznie więcej w rozgrywkach europejskich. Wiadomo, że utracone wpływy z Ligi Mistrzów są nie do odrobienia na krajowym podwórku.

 

Nie zaskoczyło pana łatwe odpadnięcie w ćwierćfinałach Bayernu i Napoli, które w Serie A jest o niebo wyżej od Milanu, ale w Lidze Mistrzów z nim przegrało.

 

W Milanie nie brakuje indywidualności, ale tak prawdę powiedziawszy, to spośród wszystkich drużyn, które odpadły z Ligi Mistrzów właśnie Napoli ma najwięcej powodów do płaczu. Dlaczego? Przede wszystkim w pierwszym meczu, rozgrywanym w Mediolanie, grało znakomicie przez pierwszą godzinę. Straciło bramkę, przegrało 0-1, ale nigdy w życiu nie zasługiwało na porażkę.

 

W rewanżu Napoli też dość dobrze sobie radziło, ale poszła kontra i nikt nie zatrzymał Leao, a można to było zrobić nawet przy użyciu faulu na środku boiska. Z Bayernem jest sytuacja odwrotna, bo zawiódł na całej linii, natomiast Neapol świetnie grał w fazie grupowej, a potem się pogubił.

 

Zwolnienie przez Bayern Juliana Nagelsmanna, który mógł zdobyć trzy trofea w tym sezonie, i zastąpienie go Thomasem Tuchelem to jedna z najdziwniejszych historii w światowym futbolu.

 

To było coś niemożliwego! Trudno mi to wszystko pojąć. Musiała być jakaś przyczyna tego ruchu, której nie znamy. Nie zmienia się trenera, który jest obecny na wszystkich trzech frontach i walczy bardzo dobrze, nota bene jego drużyna wcale źle nie grała.

 

Postawienie na Tuchela wydawało się teoretycznie zmianą korzystną. W Chelsea Tuchel w roli strażaka spisał się znakomicie, wygrał Ligę Mistrzów, ale w Bayernie jego metody nie zadziałały. Można powiedzieć, że z Nagelsmannem Bayern walczył o trzy trofea, a z Tuchelem przegrał trzy trofea. Bawarczycy są na rozdrożu i nie za bardzo wiedzą, co zrobić i tu jest problem. Gdy w piłce się za dużo trofeów przegra i w szatni rodzi się nieufność, to niełatwo wyjść z takiej sytuacji.

 

Do wielkiego finału Ligi Mistrzów pozostało 18 dni. To cień szansy dla Interu, że do tego 10 czerwca machina Pepa Guardioli spowolni swe obroty?

 

Uważam, że w tym meczu faworyt jest bardzo klarowny i jasny. Natomiast w piłce, w odróżnieniu od innych gier zespołowych, rola faworyta jest znacznie trudniejsza, bo piłka jest znacznie bardziej nie przewidywalna.

 

W koszykówce co około 20 sekund piłkę ma jedna drużyna i druga, musi trafiać do kosza i sumowane są punkty. To samo w siatkówce – sumowane są punkty. W piłce ręcznej podobnie, na dodatek za grę pasywną mogą ci odebrać piłkę. Tymczasem w futbolu, nawet jak jesteś faworytem, to wszystko się może zdarzyć! Możesz mieć 20 rzutów rożnych, podobną liczbę wolnych, pięć sytuacji stuprocentowych, a pójdzie jedna kontra i przegrasz.

 

Uważam tak: gdy oglądałem mecz Milan – Inter, to jedyną drużyną, która może mieć jakieś drobne szanse na pokonanie Manchesteru City jest właśnie Inter. Wydaje mi się, że Inter jest bardziej stworzony pod City, aczkolwiek wydaje mi się, że pokonanie Manchesteru City to nie jest niespodzianka, to jest rzecz niebywała, zwłaszcza jeśli w ekipie Guardioli wszystkie zębatki dobrze pracują i gra dobrze się jej układa. To jest drużyna ekstremalnie ciężka do pokonania.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie