Polki bez medalu, choć miało być tak pięknie. Ekspert mówi, co zawiodło

Siatkówka
Polki bez medalu, choć miało być tak pięknie. Ekspert mówi, co zawiodło
fot. PAP/EPA/OLIVIER MATTHYS
Polki bez medalu, choć miało być tak pięknie. Ekspert mówi, co zawiodło

Polskie siatkarki zakończyły rywalizację w mistrzostwach Europy na ćwierćfinale z Turcją, choć oczekiwania przed turniejem były wielkie. Tymczasem nasze zawodniczki przegrały w grupie z Serbią, wpadły do gorszej drabinki i pożegnały się z marzeniami o medalu. - Wciąż jednak nie jesteśmy gotowi na granie z takimi zespołami, jak Turcja i takimi gwiazdami jak Vargas. Nie potrafiliśmy w tym meczu wyłożyć wszystkich naszych atutów i walczyć o coś więcej – mówi Ireneusz Mazur, były trener i siatkarz.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Polskie siatkarki skończyły udział w mistrzostwach Europu na ćwierćfinale. A miało być tak pięknie. Przed rozpoczęciem imprezy mówiło się, że jedziemy po medal.

 

ZOBACZ TAKŻE: Pojedynek wagi ciężkiej, Vargas kontra Bosković. Turczynki i Serbki grają o prymat w Europie

 

Ireneusz Mazur, były trener i siatkarz: Himalaiści czy alpiniści, wychodząc w góry, stawiają sobie za cel, żeby wejść na szczyt. Nie zawsze się udaje.

 

Dlaczego tu się nie udało?


O sukcesie w sporcie decyduje wiele czynników. Trudno je przewidzieć. W siatkówce ważny jest czas i zbieg okoliczności. W jednym momencie muszą się zderzyć pewne osobowości. Chodzi mi o zawodniczki i sztab. Każdy z nas miał swoje oczekiwania, ale to nie jest takie proste. Mnie kiedyś jeden prezes powiedział: pan się stał ofiarą własnych ambicji i pięknego stylu. To było wtedy, jak w Bełchatowie w pięciu meczach przegrałem półfinały i brąz. Rok później zdobyłem jednak z drużyną tytuł, a potem kolejny. Bo pewnych rzeczy nie da się zrobić ot tak. Trzeba czasu.

 

Kiedy jednak nasza drużyna zajęła trzecie miejsce w WNL, to mówiło się, że ten czas już nadszedł.


To jest bardziej złożony proces. Medal w WNL pokazuje, że zrobiliśmy progres. To nawet było widać w tym przegranym ćwierćfinale z Turczynkami, gdzie była szansa na coś więcej. Na pewno był to lepszy mecz niż poprzednia rywalizacja z Turczynkami na imprezie rangi mistrzowskiej. Progres naszej drużyny widać też po wygranych z zespołami, z którymi różnie nam się wiodło, a teraz odnosimy z nimi pewne zwycięstwa.

 

To wciąż jednak za mało na medal.


Zdecydowanie tak. Zostańmy przy Turczynkach, które też zmagały się z wieloma problemami, dopóki nie dołożyły Melissy Vargas. To był ten ich złoty strzał. Transfer młodej Kubanki zmienił Turcję na lepsze. A my z tą Turcją toczyliśmy wyrównaną walkę. Przegraliśmy końcówki. I to nam trzeba zaliczyć na plus, ale i też oczywiście na minus. Końcówki są przecież składową, a umiejętność ich rozgrywania to cecha wybitna. Na to się pracuje przez wiele lat. Może na następnej imprezie już będziemy te końcówki wygrywać.

 

Jednym słowem musimy być cierpliwi, bo w tej chwili reprezentacja Polski jest lepsza niż kiedyś, ale żeby zdobyć medal na mistrzostwach, potrzebuje szczęścia i lepszej drabinki niż ta, którą mieliśmy.

 

Tak. Pamiętajmy, że WNL to inne granie. Tam jest dużo meczów i nie ma czegoś takiego, że dochodzimy do sytuacji, w której przegrywamy i cała zabawa się kończy. I jest ból i rozczarowanie. Ja się jednak upieram, że widać progres i coraz większą stabilizację. Zobaczymy, jak nam pójdzie w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk. To będzie kolejna weryfikacja dla naszej drużyny, bo znów mamy oczekiwania, bo już się mówi, że nie udało się na mistrzostwach, ale tam się na pewno uda. A to nie będzie takie proste. Nie ma niczego pewnego w życiu ani w sporcie.

 

O tym polskie siatkarki przekonały się boleśnie. Po wygranych sparingach z Turczynkami mogły mieć nadzieję na inny przebieg ćwierćfinału.

 

Może i mogły, choć trudno te sparingi traktować jak punkt odniesienia. Liczy się to, co na imprezach mistrzowskich. Jak powiedziałem, teraz zagraliśmy z Turcją lepiej niż na poprzednim takim turnieju. Wciąż jednak nie jesteśmy gotowi na granie z takimi zespołami, jak Turcja i takimi gwiazdami jak Vargas. Nie potrafiliśmy w tym meczu wyłożyć wszystkich naszych atutów i walczyć o coś więcej. Nie dyskredytuję naszych siatkarek, ale Turczynki ograły nas, bo były lepsze w każdym z setów. My zdobywaliśmy przewagę, ale na chwilę.

 

Były trener kadry Jerzy Matlak mówi o naszej drużynie, że brakuje jej lewoskrzydłowej, że nie potrafi rozgrywać końcówek, że robi głupie błędy, że jeszcze nie jesteśmy żadną potęgą. Pan się z tym zgadza?


Tak, zgadzam się, choć chciałbym dodać coś od siebie. Uważam bowiem, że mamy ciekawe skrzydłowe, ale one jeszcze teraz nie są gotowe na to, żeby wygrać z Karakurt. Materiał jest, ale potrzebuje czasu. Może już za chwilę coś drgnie, coś się zmieni. Sprawa jest otwarta. Zobaczymy, jak zawodniczki będą się rozwijać w lidze i czy trener Lavarini zdoła potem wyeksponować te ich atuty. Czy one same będą umieć to zrobić? Rezerwa w naszych jest, ale trzeba czekać.


Czyli jeszcze kilka takich porażek, jak te z Turcją czy Serbią i nasze siatkarki będą gotowe do robienia wielkich rzeczy?


Też, ale nie tylko o to chodzi. Wielkie mecze uczą, ale ważne jest to, żeby nasze siatkarki rozwijały się, grając w coraz lepszych klubach. Jak mamy Wołosz w lidze włoskiej, to wiemy, że ona jest gotowa na wielkie granie, bo doświadcza tego na co dzień. Jest w najlepszej lidze na świecie, na dokładkę w czołowym klubie, więc ona nie potrzebuje dodatkowej nauki na mistrzostwach. Jak będą trzy, cztery takie zawodniczki jak Wołosz, to nasza reprezentacja będzie mocna. Dajmy naszym siatkarkom czas. Wiele z nich ma szansę pójść drogą Stysiak, która zaczęła we Włoszech od gorszego klubu, ale zdobyła szlify i wspięła się na top. Rozwój to proces.

 

To pozostaje nam czekać i wierzyć.

Czasami szczęściu można też pomóc. Turczynki, które tak chwalę, nie byłyby tak mocne, jakby nie miały Vargas. Oni jej nie wytrenowali. Nie potrafili jej w tym pokoleniu znaleźć, więc dokonali transferu i dali młodej Kubance paszport. To jest dokładnie to samo, co my kiedyś zrobiliśmy z Leonem w męskiej siatkówce. Taki Leon podniósł nam poziom, postawił innym wysoko poprzeczkę i wpłynął na rozwój. To samo Vargas zrobiła w reprezentacji Turcji. My jednak Vargas nie mamy, więc chyba jednak musimy cierpliwie czekać.

 

I mieć nadzieję, w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk pójdzie nam lepiej.

 

I pamiętać, że łatwo nie będzie. Musimy zrobić wszystko, żeby wygrać, co się da. Rywalki są mocne, bo przecież zagramy z Amerykankami i Włoszkami. Poprzeczka jest podniesiona wysoko, ale trzeba się starać, bo nawet jak nie wygramy turnieju, to będzie szansa na kwalifikację. Wiele będzie wtedy zależało od rankingu. Dlatego trzeba wyciągnąć wnioski z krytyki i potraktować każdy mecz, jak szansę zgarnięcia pełnej puli.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie