Kadra U17 awansowała zgodnie z planem, ale trener ma ból głowy

Kadra U17 awansowała zgodnie z planem, ale trener ma ból głowy
fot. Cyfrasport
Rafał Lasocki

Bez siedmiu zawodników, gdzie większość znalazłaby miejsce w podstawowym składzie, reprezentacja Polski do lat 17 przeszła pierwszy etap eliminacji mistrzostw Europy. Pytanie brzmi, czy zawodnicy, którzy nie przyjechali na zgrupowanie, dalej będą cieszyć się zaufaniem trenera Rafała Lasockiego.

Selekcjoner, zresztą jak cały sztab i ludzie odpowiadający za szkolenie w PZPN, był mocno rozczarowany tym, że z każdym dniem wykruszali się kolejni powołani zawodnicy. Niektóre absencje podyktowane były kontuzjami, jak w przypadku legionistów Mateusza Szczepaniaka (on z powodu urazu w ogóle nie dostał powołania) i Stanisława Gieroby. Wciąż leczy się inny bardzo ważny zawodnik, Igor Brzyski, ale akurat jego klubowi koledzy nie przyjechali z innych powodów.

 

ZOBACZ TAKŻE: Byli "starzy Słowacy", będą "starzy Polacy"? "Probierz był sceptyczny ws. młodych, polskich graczy"

 

Bramkarza Mateusza Pruchniewskiego usprawiedliwił klub, twierdząc, że eliminacje mistrzostw Europy w Mołdawii są poza terminem FIFA, a drużyna juniorów "Kolejorza" ma do rozegrania mecze w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Napastnika Kamila Jakóbczyka z kolei usprawiedliwili rodzice, uznając, że miejsce rozgrywania meczów kadry jest zbyt blisko ukraińskiej wojny i po jednym dniu zabrali go ze zgrupowania. Z reprezentacją nie ma też Adriana Przyborka z Pogoni Szczecin, który w niedzielę zaliczył asystę w meczu Ekstraklasy z Lechem Poznań (5:0), oraz Patryka Mazura, na którego przyjazd miał nie zezwolić jego nowy klub, czyli Juventus.


Niektóre nieobecności mocno nadszarpnęły spokój w kadrze, na jednej z odpraw selekcjoner otwartym tekstem mówił, że czuje się "wykolegowany" przez niektórych zawodników, którym mocno ufał. W Mołdawii nie okazali się oni aż tak potrzebni, ponieważ zgodnie z przypuszczeniami Biało-Czerwoni już po dwóch meczach z Łotwą i Mołdawią zapewnili sobie awans do kolejnej rundy.

 

We wtorek czeka ich starcie ze Szwecją, ale służy ono jedynie temu, by podreperować ranking. Pytanie jednak, jak dalej trener Lasocki będzie spoglądał na tych, którzy odmówili przyjazdu lub zrobił to za nich klub. Akurat Przyborek z Mazurem nie mają się czym martwić, bo dostali właśnie powołanie do rok starszej kadry Marcina Włodarskiego, która szykuje się do mistrzostw świata. I niewykluczone, że zagrają na mundialu, podobnie jak wspomniany wcześniej Brzyski, który kilka miesięcy temu wywalczył z rocznikiem 2006 brązowy medal mistrzostw Europy.


Co z pozostałymi? Okaże się już niebawem, ale należy przypuszczać, że cała sprawa pójdzie w niepamięć, bo jeszcze w październiku drużyna trenera Lasockiego pojedzie na silnie obsadzony turniej na Cyprze, gdzie obok gospodarzy zagrają Holendrzy i Portugalczycy. Selekcjoner znany jest zresztą z tego, że mocno przywiązuje się do nazwisk, kadra na kluczową imprezę wykrystalizowała się już dawno, nawet podstawową jedenastkę od dłuższego czasu można prognozować w ciemno. Zresztą na pominięcie ważnych graczy na pewno nie pozwoli PZPN. Dyrektor sportowy federacji Marcin Dorna mocno pilnuje wszystkich powołań, federacji mocno zależy na tym, by "przepływ" zawodników na kolejne lata był jak największy, świadczyć to będzie bowiem i zaplanowanym i pozbawionym przypadku procesie selekcji.


Co to wszystko oznacza? Tylko i aż tyle, że powołani awaryjnie zawodnicy raczej nie powinni spodziewać się kolejnych nominacji. Tym bardziej że wyrządziły one sporo zamieszania. Tak było m.in. w przypadku Igora Busza z Legii, który informację o wyjeździe do Mołdawii dostał od PZPN wcześniej, niż poinformowano o tym klub. Dyrektor akademii stołecznego klubu Marek Śledź był z tego powodu mocno obruszony i zaapelował do dyrektora Dorny, by federacja trzymała się wyznaczonych wcześniej standardów.


Co do samych eliminacji w Mołdawii należy potraktować je starą studencką zasadą trzech Z, czyli "zakuć, zdać, zapomnieć". Na potrzeby futbolu należy sparafrazować je hasłem "wygrać, awansować, zapomnieć". Polacy byli zdecydowanym faworytem, wywiązali się ze swojej roli i nawet jeśli niektórzy narzekają na styl, na same mistrzostwa Europy będzie on z pewnością wiele lepszy. O drugim etapie eliminacji też nie warto wspominać, dla tak mocnej grupy awans na imprezę główną jest po prostu obowiązkiem.

 

Jedynie dla formalności przypomnijmy, że pierwszej rundzie eliminacyjnej grają 52 reprezentacje podzielone na trzynaście grup. W kolejnej fazie zmierzą się ze sobą drużyny, które zajęły pierwsze i drugie miejsca w każdej grupy, oraz pięć drużyn z trzecich miejsc z najlepszym bilansem. W drugiej rundzie 32 drużyny zostaną podzielone na osiem grup. Do turnieju finałowego awansują zwycięzcy grup oraz siedem najlepszych drużyn z drugich miejsc. Cypr jako gospodarz ma zagwarantowany udział w finałach.


Polska – Łotwa 3:0 (2:0). Gole: samobójczy, Potulski, Izunwanne.


Polska: Jeleń - Potulski, Kriegler, Szwiec - Sarapata (64. Baniowski), Popielec, Dziewiatowski, Adkonis (77. B. Mazurek), D. Mazurek (65. Pietuszewski) - Michael Izunwanne (73. Pawłowski), Jasiak (65. Mras).


Polska – Mołdawia 3:0 (2:0). Gole: Adkonis 3.


Polska: Jeleń - Potulski (77. Jaroszuk), Kriegler, Szwiec - Sarapata (85. Pietuszewski), Popielec (85. B. Mazurek), Dziewiatowski, Adkonis, D. Mazurek - Michael Izunwanne (63. Pawłowski), Jasiak (77. Mras).


Mecz ze Szwecją rozegrany zostanie we wtorek.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie