Po meczach Polaków: Wina Probierza
Obowiązujące w świecie polityki narracje przenoszą się również do świata futbolu. W tym pierwszym przez ostatnie lata słychać było, że wszystko jest winą lidera opozycji, w naszym piłkarskim grajdole wszystko staje się winą Michała Probierza, mimo że nie minął nawet miesiąc jego pracy z reprezentacją.
Skoro dotykamy pozbawionego reguł politycznego salonu, niepisaną zasadą jest możliwość stworzenia obejmującemu władzę w miarę komfortowych warunków działania. Osławione frazą „100 dni spokoju” jest elementem kultury politycznej, podobnie powinno być w każdym innym miejscu, w którym chodzi o zarządzanie ludźmi i oczekiwanie szybkich rezultatów. Przechodząc do rzeczy, nowy selekcjoner piłkarskiej reprezentacji nie dostał nawet 30 dni, a już wylała się na niego krytyka, co najmniej taka, jakby rządził całym polskim futbolem od kilku lat. Oczywiście można i należy dyskutować z jego wyborami personalnymi na ostatnie spotkania z Wyspami Owczymi i Mołdawią, czy też podważać zasadność argumentów selekcjonera, kiedy stara się tłumaczyć swoją wizję drużyny narodowej, jednak opinie – nierzadko wypowiadane przez doświadczonych ekspertów i opiniotwórczych dziennikarzy – że Probierz zawodzi, do tej roli chyba się nie nadaje, a oddalający się awans to jego wina, są nieco przesadzone.
ZOBACZ TAKŻE: Konkurent Lewandowskiego zasili Barceloną już zimą? "Bardzo w niego wierzymy"
Oczywiście jak wielu w Polsce, blisko 40-milionowym kraju, uwiera mnie, że znów – nawiązując do ponurej końcówki lat 90. - już nie dobry występ na imprezie głównej, a obarczony matematycznymi warunkami sam awans na Euro staje się celem reprezentacji w najpopularniejszej dyscyplinie sportu. Niestety, zarysowuje się tendencja i jej owoce, że środowisko futbolowe w Polsce konsekwentnie zawala sprawę, ale czy to wina selekcjonera, który dostał zadanie ratowania twarzy kadry w krytycznym dla niej momencie? Niestety, takie zero-jedynkowe myślenie i pochopne wnioski uwypuklają nam się podział na zwolenników Probierza i tych, którzy widzieli na tym stanowisku Marka Papszuna. Podział ekspercki i społeczny, bo choć fatalny mecz z Mołdawią skrył się gdzieś za szeroko relacjonowanym wieczorem wyborczym, to jednak dyskusja o kiepskim stanie polskiej piłki wybija dość mocno. Także to niebezpiecznie zbliża nas do świata polityki, od którego rozpoczyna się ten tekst. Jak wiele mankamentów ma taka polaryzacja, jak wiele dysfunkcji powoduje chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć. Dostrzegam zalety i wady obu trenerów, natomiast istnieją także odcienie bieli i czerni, zwłaszcza w tak względnym do oceny świecie piłki nożnej. Nie jest więc tak, że za kilka lat – o ile Probierz tyle przetrwa – powiemy, że był znakomitym lub fatalnym nominatem, bo jednak piłka nożna to sprawa złożona i szereg następujących po sobie zdarzeń bez możliwości sprawdzenia, co działoby się w alternatywnej rzeczywistości. Ale ocenianie Probierza w dychotomii „fatalny – świetny” po niespełna 30 dniach od wejścia na stołek trąci aberracją. Wykluczają się wzajemnie również oczekiwania całego środowiska - od rewolucji kadrowej z odsunięciem Roberta Lewandowskiego jako symbolem zmian do natychmiastowej poprawy wyników i gromienia kolejnych rywali bez względu na ich klasę najlepiej w stosunku 5:0.
Selekcjoner to nie tylko ktoś, kto wybierze piłkarzy na zbliżający się mecz. Selekcjoner to nie tylko ktoś, kto ma dać awans na imprezę główną, zwłaszcza kiedy obejmuje zespół w mocno krytycznym momencie tak pod względem sportowym jak i mentalnym. Selekcjoner to ktoś, kto stanie się mózgiem szerokiego projektu, spojrzy na polską piłkę globalnie, dostrzeże graczy z potencjałem, nawet jeśli nie otrzymają oni powołania na najbliższe spotkania, natchnie ich do pracy, roztoczy mentorską opiekę, poruszy też do innego myślenia na rzecz pierwszej drużyny narodowej selekcjonerów młodzieżowych drużyn, bo przecież doskonale wiemy, że nie wszyscy tam pracujący są do tego predestynowani. Na to jednak potrzeba czasu. Biorąc jednak pod uwagę, że Probierz szybko dostał oceniony na minus i jest piątym selekcjonerem w pięciu ostatnich latach, tego czasu nie dostanie zbyt wiele…