Dopiero teraz wyszło na jaw! "Piotr Żyła jest jeden na tysiące! Zaprzeczenie teorii naukowych”

Zimowe
Dopiero teraz wyszło na jaw! "Piotr Żyła jest jeden na tysiące! Zaprzeczenie teorii naukowych”
fot. Cyfrasport
Maciej Kot (z prawej) uważa, że wyniki Piotra Żyły (z lewej) i Kamila Stocha (w środku) sprzed kilku sezonów zaprzeczają nauce

– W skokach zdarzają się sportowcy niepowtarzalni. Spójrzmy choćby na Piotrka Żyłę, który jest przypadkiem jednego na kilka tysięcy. Stefan Kraft po przekroczeniu "trzydziestki" jest liderem Pucharu Świata. Nie inaczej było z Kamilem Stochem w poprzednich latach. To wszystko są zawodnicy, którzy mieli trójkę z przodu, a pomimo tego wygrywali zawody najwyższej rangi. Czasem zaprzeczamy teoriom naukowym – powiedział nam Maciej Kot przed startem Turnieju Czterech Skoczni.

Maciej Kot o współpracy z psychologami

Michał Białoński, Polsat Sport: Od roku pracuje z wami psycholog Daniel Krokosz. Korzystasz z jego pomocy, czy mentalnie sam się przygotowujesz?

 

ZOBACZ TAKŻE: Wielki kryzys kadry Thurnbichlera. Nasz skoczek ujawnił, w czym problem!

 

Maciej Kot, skoczek kadry A Polski na Turniej Czterech Skoczni: Współpracujemy z Danielem od maja. Już trzeci rok kontynuuję współpracę z panią doktor Zuzanną Wałach-Biśtą, która pracuje na AWF w Katowicach. Wychodzę z założenia, że wsparcie psychologów w profesjonalnym sporcie, i w sumie nie tylko w nim, jest potrzebne. Oczywiście, są zawodnicy, którzy doskonale sobie radzą bez niego i czasami niepotrzebne jest, aby coś zaburzać i zmieniać. Natomiast z takiej pomocy powinni korzystać zwłaszcza młodzi zawodnicy, aby ukształtować pogląd na pewne rzeczy, kształtować się na lepszych zawodników i przygotowywać się do przyszłych sukcesów.

 

Po sobie widzę, że jest mi to wsparcie bardzo pomocne. W sporcie wszystko idzie do przodu – nauka, metody, ćwiczenia itd. Wykonałem spory postęp w kwestii przygotowania mentalnego jeszcze nie wykorzystałem. Engelberg był krokiem w dobrą stronę, zwłaszcza niedziela.

 

Doktor Wałach-Biśta to atrakcyjna, młoda specjalistka. Żona nie jest zazdrosna, że kontaktujesz się często z nią?

 

Nie, mamy do siebie duże zaufanie jako para. A z panią doktor mamy dobry kontakt, nadajemy na podobnych falach. Zresztą z Danielem też. To jest ważne, żeby mieć zaufanie do swojego psychologa, by móc się przed nim otworzyć, ale też nadawać na podobnych falach. Dzięki temu współpraca będzie przynosiła dobre owoce. Ja jestem pod dobrymi skrzydłami, jeżeli chodzi o moje przygotowanie mentalne.

 

Czy po przygodzie z zagubionymi butami Pawła Wąska wprowadziliście specjalną procedurę, by was chroniła przed tego typu incydentami? Przypomnijmy, że Paweł z tego powodu stracił konkurs w Lillehammer.

 

Było spotkanie z FIS-em, który przeprosił Pawła.

 

Ale szansy na zdobycie punktów w Pucharze Świata mu to nie przywróciło.

 

To prawda, ale obiecali wymyślić nowe rozwiązanie. Wszystko się sprowadza do organizatorów poszczególnych zawodów. To nie FIS zapewnia wolontariuszy, którzy noszą nasze torby z butami, tylko organizator. Np. w Klingenthal nie było tych wolontariuszy, więc na górę z naszymi butami wyjeżdżał nasz fizjoterapeuta Łukasz Gębala i on dbał o te torby. Łukasz zawsze pyta każdego z nas, czy torba jest gotowa do zabrania. Dlatego nasza rutyna nas zabezpiecza przed tym, abyśmy niczego nie zapomnieli.

 

W wypadku wolontariuszy jest inaczej?

 

Wówczas torbę należy umieścić w wyznaczonym miejscu. Jeśli to się już stanie, to ona po prostu jedzie z wolontariuszem. Przypadek Pawła był jednostkowy, ale się zdarzył na dół. Wnioski zostały wyciągnięte, aby się to już nie powtórzyło.

 

Nie zazdroszczę wam, bo sporo macie na głowie tuż przed startem. Rozgrzanie mięśni, zadbanie o sprzęt, o kombinezon, by nie był zbyt obszerny i do tego o koncentrację na zadaniu. Do tego dochodzi stres przedstartowy, który wobec faktu, że wam nie idzie, jest wyjątkowo duży. Biorąc to wszystko pod uwagę, łatwo o pomyłkę.

 

To prawda, jest trochę rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę. Rutyna i doświadczenie pomagają, ale kiedy przychodzi stres, to zdarza się o czymś zapomnieć. Wiadomo, że fajnie by było, gdyby organizatorzy pomagali, a nie przeszkadzali w przygotowaniach do skoku. Po przypadku Pawła wyciągnięto wnioski i na górze możemy się już skupić na skoku, a nie myśleć o tym, czy ktoś zabrał nam buty.

Maciej Kot o tym, czy możliwy jest powrót na poziom z czasów Horngachera

Marzysz o tym, by punktować w Pucharze Świata na poziomie z sezonu 2016/2017, gdy byłeś piątym skoczkiem świata i zdobyłeś aż 985 punktów?

 

Gdyby tak się stało, to nie narzekałbym (śmiech).

 

Trzeba przyznać, że metody ówczesnego trenera Stefana Horngachera działały nie tylko na ciebie. Wierzysz, że powrót na tamten poziom jest realny?

 

Mam trochę inne podejście niż w poprzednich latach, gdy zawsze usiłowałem "wrócić". W tej chwili bardziej myślę "do przodu". Żeby iść do przodu, a nie do tyłu, bo całe skoki narciarskie poszły właśnie do przodu: sprzęt, technika. Próby powrotu nie wychodziły, dlatego trzeba iść do przodu. Z tego wziął się mój postęp w lecie, że zacząłem, można powiedzieć, od zera, zaufałem Thomasowi Thurnbichlerowi i Wojtkowi Toporowi.

 

Zrobiliśmy zupełnie coś innego i chcę podążać w tym kierunku. Wiadomo, że można na tym bazować, bo sporo doświadczenia zdobyłem, a to daje mi wiarę w siebie i nadzieję. Dlatego postanowiłem nie oglądać się za siebie. Ten sezon zacząłem z czystą kartką. Nie jako zawodnik, który kiedyś stał na podium Pucharu Świata, tylko jako ten, który jest dobrze przygotowany i dobrymi wynikami chce pokazać, że ciężko pracował.

Maciej Kot: Wyniki naszych testów zaprzeczają teoriom naukowym

Fizjologia człowieka głosi, że po ukończeniu "trzydziestki" szybkie włókna mięśni wiotczeją, zanikają i trudno o dynamikę na progu. Czy badania fizyczne w twoim wypadku to potwierdzają?

 

Testy potwierdzają, że pomimo 32 lat fizycznie cały czas jestem na topie, a nawet poszliśmy trochę do przodu. Nauka mówi jedno, ale w sporcie zawodowym zdarzają się przypadki, u jednego zawodnika na tysiąc, które temu zaprzeczają. Zdarzają się sportowcy niepowtarzalni. Spójrzmy choćby na Piotrka Żyłę, który jest właśnie przypadkiem jednego na kilka tysięcy.

 

O ile nie jednego na milion. 16 stycznia przyszłego roku skończy 37 lat, a kilka miesięcy temu obronił tytuł mistrza świata!

 

To kolejny dowód na to, że czasem zaprzeczamy teoriom naukowym. Kolejnym przykładem jest Stefan Kraft, który po przekroczeniu "trzydziestki" jest zdecydowanym liderem Pucharu Świata. Nie inaczej było z Kamilem Stochem w poprzednich latach. To wszystko są zawodnicy, którzy mieli trójkę z przodu, a pomimo tego wygrywali zawody najwyższej rangi. Podkreślam – nasze badania pokazują, że z formą fizyczną jest ok, ona się utrzymuje na bardzo wysokim poziomie, zatem na pewno na to nie możemy narzekać.

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie