Wynik Plebiscytu to dla Lewandowskiego sygnał. Czas na wizerunkowy zwrot

Inne

Robert Lewandowski po raz pierwszy od 13 lat nie znalazł się w czołowej dziesiątce najlepszych sportowców w Plebiscycie Przeglądu Sportowego i Polsatu, co zostało uznane za sensację. To wotum nieufności społeczeństwa wobec starzejącego się kapitana kadry, ale przede wszystkim dowód autentycznej złości kibiców na nasz futbol w reprezentacyjnym wydaniu.

Gdyby nie okoliczności i gdyby ten sam piłkarz z dorobkiem Lewandowskiego w minionym roku nazywał się inaczej, to śmiem twierdzić, że nie tylko znalazłby się w najlepszej dziesiątce, ale zająłby jedno z czołowych miejsc.

 

ZOBACZ TAKŻE: 89. Plebiscyt Przeglądu Sportowego i Polsatu: Wyniki. Kto wygrał?

 

Wyobraźmy sobie dwudziestokilkuletniego napastnika, który sensacyjnie trafił do jednego z największych klubów na świecie, do Barcelony i poprowadził ją do mistrzostwa Hiszpanii. Do tego w cuglach został królem strzelców jednej z pięciu najlepszych lig europejskich. Jako pierwszy Polak w historii. A w połowie drugiego sezonu, który jest już dużo gorszy w jego wykonaniu, ma osiem goli na koncie i wciąż szansę, aby sukces powtórzyć. Do tego dalej gra w Lidze Mistrzów.

 

Owszem, w reprezentacji jest nieskuteczny, ale to jednak jego gole uchroniły przed ostateczną kompromitacją z Wyspami Owczymi i Łotwą. Strzelił też gola na 2:0 w ostatecznie przegranym meczu z Mołdawią. Mimo wszystko jeszcze tych eliminacji nie przegraliśmy, pozostają mecze barażowe…


Może ktoś taki nie zasługiwałby aż na noszenie na rękach, ale... Przynajmniej na uznanie, że w tej piłkarskiej mizerii, mamy kogoś naprawdę wartościowego i to nie tylko w naszej skali.


Sęk w tym, że to jest jednak Robert Lewandowski. Wielki przez ostatnie lata piłkarz, który także dlatego, że bardzo o to zabiegał, stał się twarzą reprezentacji. Reprezentacji, która w ostatnich kilkunastu miesiącach po prostu się ośmieszała, która nie pokazywała charakteru. Nie była solidarna, nie widać było wśród jej graczy jedności celu, ani ochoty umierania jeden za drugiego. Drużyny, która stała się symbolem sportowego i mentalnego rozmemłania, w której najdotkliwszą w dziejach porażkę (2:3 z Mołdawią w Kiszyniowie) piłkarze rozbrajająco tłumaczyli byciem myślami na wakacjach.


Druga sprawa - czasowa trajektoria spadku formy piłkarskiej Roberta. Podejrzewam, że gdyby obecny dołek miał w połowie roku, a jesienią osiągał te wszystkie sukcesy w Hiszpanii, byłby inaczej postrzegany. Mamy przecież tendencję, aby oceniać przez pryzmat tego, co najmniej odległe w czasie, ostatni mecz może wiele zmienić, a przecież te ostatnie w wykonaniu naszego asa były właśnie najgorsze.


I wreszcie trzecia sprawa, która być może jest nawet najważniejsza. Nie wiem jakim cudem, ale komuś, bo nie zakładam, że Robert działa sam i polega tylko na swoim instynkcie, udało się popsuć wizerunek naszej być może największej piłkarskiej gwiazdy w dziejach.


To była tak naprawdę seria nieszczęść, poczynając od afery premiowej, w której kapitan najpierw udawał, że nie było sprawy, następnie przeprosił, dukając jakiś cytat z kartki, a później dzięki szczerości rezerwowego bramkarza Łukasza Skorupskiego okazało się, że piłkarze tak żarli się w Katarze o pieniądze, że przestali się do siebie odzywać. I "RL9" nie był w tym wszystkim kimś, kto stał z boku.


Szczerze mówiąc, to ogromny niesmak napastnik wywołał już dużo wcześniej, nagrywając swojego menedżera i ujawniając konflikt biznesowy, ale złożoność i zawiłość tematu sprawiała, że przeciętny kibic nie za bardzo wiedział, o co w tym wszystkim chodzi. Ot, kłótnia w rodzinie…


Zgrzytało na poletku wizerunkowym piłkarza, gdy ten nieformalnie oczywiście "zwalniał" Jerzego Brzęczka, ale zostawało to skutecznie przykryte ogólną niechęcią do ówczesnego selekcjonera i pewną skłonnością do nieatakowania dobra narodowego, jakim bezsprzecznie był przez lata Robert.


A jak już się prawie wszystko posypało w ostatnich eliminacjach, to gracz Barcy wyszedł "cały na biało" i tuż przed przegranym meczem z Albanią udzielił słynnego wywiadu, w którym przerzucił całą odpowiedzialność na… kolegów. Powiedział, że brakuje charakteru i osobowości. Ale ewidentnie nie mówił o sobie tylko o reszcie. Być może to jakiś błąd w przekazie, ale brzmiało to tak: "To nie ja, to oni". I nie zostało sprostowane.


Do tego mnóstwo gestów, wymachiwanie rękoma, jakieś demonstracje po golach wbitych Wyspom Owczym, coraz bardziej gwiazdorski styl prezentowany w mediach społecznościowych i udział w coraz większej liczbie reklam, które powodują wrażenie, że napastnik jest w stanie wyskoczyć nawet z lodówki, przynosiły skutek odwrotny od zamierzonego.


Lewandowski nagle przestał być dla publiczności uśmiechniętym chłopakiem z sąsiedztwa, któremu powiodło się w życiu, skoncentrowanym tylko na futbolu, ale gigantem, człowiekiem instytucją, już na pewno niezorientowanym tylko na to, aby świetnie grać w piłkę, ale na tysiąc innych rzeczy. Gdyby to jeszcze było połączone z ciągle dobrą grą w reprezentacji, można by to przełknąć, ale w tej sytuacji?


Najgorsze co w obecnie sytuacji mógłby zrobić Robert, to zbyć wyniki plebiscytu wzruszeniem ramion, uznanie, że werdykt publiczności nie ma znaczenia, to przecież tylko zabawa, le cabaret…


Wydaje się, że jest to jednak bardzo czytelny sygnał wysłany przez opinię publiczną w jego kierunku, wskazanie do korekty kursu, przemyślenia strategii działań poza boiskowych. Jest jeszcze czas na sensowny zwrot.


Bo wbrew pozorom mimo 35 lat na karku nic się jeszcze nie kończy. "RL9" wciąż może jeszcze sporo wygrać. I dla nas i dla siebie.


I jeszcze na koniec:


Już samo przypomnienie liczby kolejnych lat (13), w któryxh nasz piłkarz znajdował się na topie w pierwszej dziesiątce Plebiscytu, skłania do refleksji i pytania. Czy kiedykolwiek przez tak długi czas bez przerwy gra polskiej reprezentacji opierała się o jednego zawodnika?


Tego Lewandowskiemu nikt nie odbierze.

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie