61-latek o krok od kolejnego triumfu w Rajdzie Dakar. To żywa legenda

Moto
61-latek o krok od kolejnego triumfu w Rajdzie Dakar. To żywa legenda
Fot. PAP/EPA
61-latek o krok od kolejnego triumfu w Rajdzie Dakar. To żywa legenda

Przedostatni etap Rajdu Dakar z metą w Janbu prawdopodobnie przesądził o zwycięstwie Hiszpana Carlosa Sainza w Audi w kategorii samochodów. Jego najgroźniejszy rywal Francuz Sebastien Loeb (Hunter) miał awarię auta i poniósł dużą stratę. Krzysztof Hołowczyc (Mini) zajął 15. miejsce.

Po 10 etapach Sainz miał 13 minut przewagi nad Loebem. Czwartkowy 11. był bardzo trudny, kamienisty. Kierowcy mieli do przejechania 587 km, w tym długi, liczący 480 km odcinek specjalny.

 

ZOBACZ TAKŻE: Śmierć na Rajdzie Dakar. Nie żyje 45-latek

 

Dziewięciokrotny rajdowy mistrz świata Loeb zdawał sobie sprawę, że to ostatnia szansa, by dogonić Hiszpana, bowiem w piątek na zakończenie uczestników czeka pętla wokół Janbu ze stosunkowo krótkim 175-kilometrowym oesem.

 

Na pierwszej części etapu różnica między nimi była niewielka. Jednak na 132. kilometrze w Hunterze Loeba złamał się prawy wahacz. Początkowo organizatorzy poinformowali, że wycofał się z etapu, ale ostatecznie kontynuował jazdę z godzinną stratą, by jeszcze walczyć o końcowe podium. Dojechał do mety, ale w klasyfikacji generalnej spadł na trzecie miejsce.

 

O niespełna dziewięć minut wyprzedza go Belg Guilliaume de Mevius jadący z byłym pilotem Hołowczyca Xavierem Panserim (Toyota). To właśnie z Francuzem kierowca z Olsztyna odniósł największy dakarowy sukces, jakim było trzecie miejsce w 2015 roku.

 

W tej sytuację mający asystę pozostałych kierowców Audi Szweda Mattiasa Ekstroema i Francuza Stephane’a Peterhansela „El Matador” bez zbędnego ryzyka pędził do mety. Zajął trzecie miejsce, ze stratą 5.35 do najszybszego w czwartek Francuza Guerlaina Chicherita (Toyota), który wygrał drugi etap z rzędu.

 

Jeśli w piątek Sainzowi nie przydarzy się wypadek albo poważna awaria, to Audi w końcu dopnie swego i po trzech latach starań okupionych olbrzymimi wydatkami wygra Dakar autem z napędem elektrycznym.

 

Hołowczyc i Łukasz Kurzeja kolejny raz utrzymywali szybkie tempo. Oni już walczą tylko o dotarcie do mety, bo szansę na wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej stracili już na drugim etapie. Od Chicherita byli wolniejsi o 25.38. Do mety dojechali bez maski z naklejonym sercem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, którą mieli przekazać na aukcję.

 

„Nic wielkiego się nie stało, po prostu odfrunęła nam maska. Nie wiemy dlaczego, pewnie przez jakieś drgania. Wciągnęło ją pod koła i przemieliło. Obiecaliśmy ją Jurkowi, ale teraz pewnie dostanie jakąś inną. A etap był bardzo ciężki, z wielkimi kamieniami. Kiedy Loeb nas doszedł, przepuściliśmy go i po chwili urwał sobie wahacz na tych kamieniach. Nie można było dzisiaj za szybko jechać, ale wiadomo, że on walczył zacięcie z Carlosem. Mieliśmy też trochę problemów nawigacyjnych” – relacjonował Hołowczyc.

 

Jego pilot ma jeszcze nadzieję, że załoga powróci do Polski z obiecanym Jurkowi Owsiakowi przedmiotem.

 

„Ta maska to był ułamek sekundy. Wiemy dokładnie, na którym to było kilometrze, spróbujemy ją znaleźć. Po takich przejściach to byłaby chyba jeszcze cenniejsza. To był ciężki oes pod każdym względem, fizycznie, nawigacyjnie i dla samochodu. Mieliśmy problemy nawigacyjne, dwa kapcie i miejsca takie, że nie wierzyłem, że będziemy w stanie tam przejechać. Nawet Hołek mówił: ty jesteś pewny, że dobrze jedziemy? Taki odcinek wymyślił nam organizator” – powiedział Kurzeja.

 

W rywalizacji motocyklistów najlepszy na etapie okazał się wicelider Ross Branch z Botswany (Hero), ale zaledwie 32 s stracił do niego prowadzący w rajdzie Ricky Brabec (Honda). Przed ostatnim dniem Amerykanin ma ponad 10 minut przewagi nad najgroźniejszym rywalem i jest bardzo bliski drugiego dakarowego zwycięstwa w karierze.

 

Konrad Dąbrowski uzyskał 22. czas (36.42 straty) i awansował na 24. miejsce w klasyfikacji generalnej po odpadnięciu jednego z rywali. Młody Polak jak zwykle nie uniknął problemów.

 

„Etap był dość trudny i jak zwykle z przygodami. Dakar w tym roku testuje mnie z każdej strony. Bardzo dobrze jechałem na początku i po raz pierwszy nie czułem się chory. Ale chwilę przed pierwszym tankowaniem urwało się mocowanie amortyzatora skrętu i w tych kamieniach kierownica mi zaczęła latać na wszystkie strony, zaliczyłem wywrotkę, uderzyłem głową w wieżę nawigacyjną i trochę przytarłem rękę, ale na szczęście nic poważnego się nie stało. I drugą połowę etapu przejechałem spokojnym tempem” – przekazał po etapie Dąbrowski.

 

W piątek, na zakończenie tej edycji Dakaru zawodnicy wykonają rundę wokół Janbu. Cały etap liczy 328 km, a odcinek specjalny 175 km.

mtu, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie