Ekipa Sochana z kolejną porażką. Nie pomógł świetny Wembanyama
Jeremy Sochan zdobył pięć punktów dla San Antonio Spurs, a jego zespół przegrał w Bostonie z Celtics 98:117 w jednym z dziewięciu środowych meczów NBA. To 33. w tym sezonie porażka koszykarzy z Teksasu, którzy są drugą najsłabszą - po Detroit Pistons - drużyną ligi.
20-letni Sochan tradycyjnie wyszedł do gry w podstawowej piątce "Ostróg" i przebywał na parkiecie 31 minut. W tym czasie trafił dwa z dziewięciu rzutów z gry, w tym jeden z czterech za trzy punkty. Miał ponadto siedem zbiórek, cztery asysty, trzy przechwyty i jeden blok. Popełnił też dwa faule.
ZOBACZ TAKŻE: Nie udało się odrobić strat. Nieudany mecz wicemistrza Polski
Pod względem zdobytych punktów to najsłabszy występ reprezentanta Polski od 30 grudnia, kiedy tylko dwa uzyskał w starciu z Portland Trail Balzers.
Liderem zespołu gości był 20-letni francuski debiutant Victor Wembanyama, który uzyskał 27 punktów, odnotował też pięć zbiórek, jedną asystę, jeden blok, jednak miał też pięć strat.
Spurs dotrzymywali kroku najlepszej obecnie drużynie NBA tylko w pierwszej kwarcie. Drugą przegrali już różnicą 20 punktów i na przerwę schodzili przy wyniku 45:70, a później trener gospodarzy Joe Mazzulla oszczędzał siły swoich czołowych zawodników.
Najskuteczniej wśród "Celtów", osłabionych brakiem łotewskiego środkowego Kristapsa Porzingisa i Derricka White'a, zagrał Jayson Tatum - 24 pkt.
- Oni sprawiają świetne wrażenie. Każdy jest groźny, ale jednocześnie każdy gra dla drużyny i zna swoją rolę na boisku. Wszyscy mogą być liderami, ale też wszyscy są gotowi do poświęceń - powiedział o niepokonanej we własnej hali w tym sezonie ekipie z Bostonu Wembanyama.
Celtics (32-9) prowadzą nie tylko na Wschodzie, ale i w całej NBA. Spurs (7-33) są najsłabsi w Konferencji Zachodniej. W lidze gorzej od nich spisują się tylko koszykarze Detroit Pistons (4-37), którzy w środę ulegli najlepszej na Zachodzie drużynie Minnesota Timberwolves 117:124. Bilans "Leśmych Wilków" to 29-11.
Wracający po trzymeczowej przerwie spowodowanej urazem kostki Luka Doncic popisał się tzw. triple-double, ale jego Dallas Mavericks przegrali w Los Angeles z Lakers 110:127.
Słoweniec uzyskał 33 pkt, miał też 13 zbiórek i 10 asyst, ale znalazł się w cieniu Anthony'ego Davisa, który odnotował 27 "oczek", trafiając 12 z 17 rzutów z gry, 12 zbiórek i tylko jednego końcowego podania zabrakło mu do trzech dwucyfrowych elementów.
- Uczy się ode mnie, jak właściwie podawać piłkę i wychodzi mu to coraz lepiej. Pracuje wspaniale i niedługo rywale przestaną go podwajać - powiedział o Davisie szeroko uśmiechnięty LeBron James, który tym razem uzyskał 25 pkt oraz zaliczył po osiem zbiórek i asyst.
Lakers, którzy wygrali cztery z ostatnich sześciu spotkań, z bilansem 21-21 są na 10. pozycji na Zachodzie, a "Mavs" (24-18) plasują się trzy lokaty wyżej.
Przejdź na Polsatsport.pl