Sukcesy polskich drużyn niewymierne z powodu braku Rosjan? Stanowcza deklaracja polskiego trenera

Siatkówka
Sukcesy polskich drużyn niewymierne z powodu braku Rosjan? Stanowcza deklaracja polskiego trenera
fot. Cyfrasport
Piotr Graban

Piotr Graban to jeden z najlepszych polskich trenerów młodego pokolenia. Znakomicie odnalazł się w roli szkoleniowca Projektu Warszawa, z którym sięgnął już po triumf w Pucharze Challenge, ale jak zapowiada w rozmowie z Polsatem Sport - celuje teraz w mistrzostwo Polski. 37-letni opiekun stołecznego klubu odniósł się również do świetnej postawy naszych drużyn w europejskich pucharach.

Krystian Natoński (Polsat Sport): Zadrżało trochę panu serce w trzecim secie, gdy Skra w końcówce zaczęła was doganiać?

 

Piotr Graban: Nie, nie drżało. Wiedziałem, że to jest mały relaks i zgubienie koncentracji, ale przy takiej różnicy wyniku wiedziałem, że będziemy mogli jeszcze coś zaradzić. Fakt, że utrata trzech punktów z rzędu nie była taka miła, ale wiedziałem, że mój zespół stać, aby spokojnie tego seta zamknąć.

 

Gdy rozmawiałem z Piotrem Nowakowskim, przyznał, że brak awansu do finału PlusLigi będzie dla Projektu rozczarowaniem. Zgodzi się pan z tym?

 

- Zgodzę się. Najpierw musimy się skupić, aby dostać się do najlepszej czwórki. A później zrobić kolejny krok. Wiemy, że jesteśmy w dobrej formie. Szykujemy ją pod fazę play-off. Zobaczymy na co będzie stać inne drużyny. O naszą formę raczej nie martwiłbym się, ale ważne też jest zdrowie. Czasami jakieś ustrojstwo przyplącze się do jakiegoś zespołu na dzień lub dwa dni przed ćwierćfinałami lub półfinałami i może cię tam zabraknąć. To jest duży problem i trzeba dmuchać i chuchać na drużynę, aby nic złego się nie przytrafiło. Jeśli będzie wszystko dobrze, to mam nadzieję, że do tego finału awansujemy.

 

Jastrzębski Węgiel, Projekt Warszawa, Aluron CMC Warta Zawiercie - to są obecnie drużyny, które rozdają karty w polskiej siatkówce?

 

- Myślę, że tak. Do tego powoli można dołączyć Resovię, która wraca do gry. Są jeszcze Gdańsk oraz Lublin, który też tanio skóry nie sprzedaje. Można powiedzieć, że jest taka czołowa trójka oraz trójka goniąca.

 

ZOBACZ TAKŻE: Niepokojące słowa ikony o Skrze. "Ciężko rywalizować na najwyższym poziomie po tym, co było"

 

Rozumiem, że triumfem w Pucharze Challenge nie nasyciliście się?

 

- Nie, absolutnie nie. Ten Puchar Challenge to było coś fajnego, ale jak nasyciliśmy się nim, to już mamy niedosyt po Pucharze Polski, więc tak jakby wszystko wyrównało się na zero. Od samego początku ustalaliśmy, że walka o mistrzostwo Polski to jest coś najważniejszego dla nas i zrobimy wszystko, żeby tam się dostać. Kilka drużyn ma jednak takie same marzenia.

 

Wracając jeszcze do Pucharu Challenge, można powiedzieć, że los wam oddał to, co zabrał w 2012 roku, kiedy przegraliście pamiętny finał tych rozgrywek z AZS-em Częstochowa, prowadząc 6:0 w złotym secie...

 

- Ja tego nie pamiętam, ale przed tym finałem bardzo dużo osób mi to przypominało i że w tamtej drużynie byli Damian Wojtaszek czy trener przygotowania fizycznego Wojciech Sibiga. Miałem zatem świadomość tego. Wtedy Warszawa przegrała, teraz wygrała, więc pewnie doszło do zadośćuczynienia dla tych osób, a dla nas radość, że wygraliśmy europejski puchar. Też trzeba pogratulować Resovii, która wygrała Puchar CEV oraz Jastrzębiu, które awansowało do finału Ligi Mistrzów. To jest fantastyczna rzecz. Jakby udało się jastrzębianom wygrać ten finał, czego naprawdę życzę i nie wątpię, że mogą to zrobić, to byśmy jako Polska zgarnęli wszystkie trzy europejskie trofea. A to byłoby coś niesamowitego dla polskiej siatkówki.

 

Ale nie brakuje opinii, że obecny rozkład sił w europejskiej siatkówce jest mocno niewymierny i zachwiany z powodu braku rosyjskich drużyn i że np. ZAKSA nigdy nie wygrałaby Ligi Mistrzów trzy razy z rzędu, gdyby w rozgrywkach grał np. Zenit Kazań.

 

- Ciężko gdybać. Ja z Treflem Gdańsk grałem przeciwko Zenitowi Kazań, gdzie oni byli w świetnej dyspozycji. My wtedy w lidze zajmowaliśmy siódme, ósme miejsce, a przegraliśmy z nimi dopiero po złotym secie. Oni grali taktycznie tak prostą siatkówkę... Pamiętam dokładnie, że przez te dwa mecze nie zmienili nic w swojej grze - nawet jak wiedzieli, że coś im nie działa, dalej robili ciągle to samo. I to tylko nasza dyspozycja i to, że nie trafiliśmy jednej czy dwóch piłek, sprawiło, że nie wygraliśmy.

 

Tamten dwumecz był wówczas niesamowicie zacięty (Sezon 2018/2019). Trefl przegrał u siebie 2:3, aby wygrać na wyjeździe 3:2. W złotym secie było 17:15 dla Zenita. Tylko jeden set w tamtym dwumeczu skończył się zwycięstwem którejś z ekip różnicą większą niż dwa punkty! - przyp. red.).

 

- Wówczas awansowalibyśmy do "czwórki" Ligi Mistrzów i wyrzucilibyśmy wielki Zenit Kazań. Dlatego ja nie gloryfikowałbym rosyjskich zespołów. Wiadomo, że to są silne "zwierzaki" i mają potężną moc, ale teraz taką moc ma już prawie każdy. Obecnie najważniejsze jest połączenie techniki, sprytu i mocy i żeby wiedzieć, kiedy to zrobić. A rosyjskie drużyny w większości tego nie miały i nie mają.

Krystian Natoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie