Trójmiejska autostrada do Ekstraklasy. Tego się już nie da zepsuć

Piłka nożna
Trójmiejska autostrada do Ekstraklasy. Tego się już nie da zepsuć
fot. Cyfrasport
Trójmiejska autostrada do Ekstraklasy. Tego się już nie da zepsuć

Tylko kataklizm mógłby odebrać Lechii oraz Arce awans do Ekstraklasy. Na siedem kolejek przed końcem rozgrywek Fortuna 1 Ligi, ekipy z Trójmiasta są na autostradzie do najwyższej klasy rozgrywkowej. Kibiców obydwu klubów najbardziej musi cieszyć fakt, że od początku 2024 roku żaden z nich nie stracił impetu. Wyniki zbudowały pewność siebie, a ta pozwala radzić sobie z nielicznymi, trudnymi momentami.

Takie momenty pojawiły się już na wiosnę, ale piłkarze obydwu drużyn szybko neutralizowali kłopoty. Aktualna liderka Fortuna 1 Ligi z Gdańska zaliczyła potknięcie w 26. Kolejce w Katowicach. Odpowiedzią była pewna wygrana tydzień później z Bruk-Bet Termaliką. Pewnością siebie gdańszczan mógł zachwiać remis z Odrą Opole, ale niestrzelony rzut karny Borjy Galana w doliczonym czasie sprawił, że zamiast podziału punktów była ogromna radość z kolejnych 3 punktów w szeregach Lechistów.

 

ZOBACZ TAKŻE: Przełom w sprawie trenera Barcelony. W grze już tylko dwa nazwiska


Trener Lechii Szymon Grabowski zapowiadał przed rozpoczęciem rywalizacji w 2024 roku, że celem na pierwsze 5 meczów jest 15 punktów jego drużyny. Plan został wykonany z nawiązką, bo w każdym z pierwszych sześciu spotkań jego zespół triumfował. Dlatego nawet wpadka z GieKSą nie zachwiała dobrze zbalansowaną gdańską maszyną. Po wygranej z niecieczanami Grabowski studził jednak nastroje. - Liga pokazuje, że trzeba być cierpliwym i walczyć do końca o swoje. Znając siebie, znając charakter ludzi w szatni, nie zachłyśniemy się tym zwycięstwem – powiedział szkoleniowiec biało-zielonych.


Wygrana Lechii sprawiła, że gdańszczanie znowu wskoczyli na pierwszą lokatę w ligowej tabeli. Skorzystali z drobnego potknięcia Arki, która z Lublina wywiozła jeden punkt. Kiedy wsłucha się jednak w głosy kibiców czy piłkarzy z Gdyni, to wniosek jest jeden – remis z Motorem trzeba bardzo mocno szanować. Lublinianie byli na mecz z Arkowcami świetnie przygotowani pod kątem taktycznym. Między innymi dlatego do przerwy prowadzili 2:1. Wojciech Łobodziński dokonał jednak delikatnych korekt, a Arka po przerwie wyrównała i była nieco bliżej zwycięstwa. Skończyło się na cennym remisie 2:2.


Bohaterem żółto-niebieskich został Hubert Adamczyk, który w pierwszej połowie z konieczności wskoczył do składu w miejsce kontuzjowanego Sebastiana Milewskiego. To właśnie „Adams” kapitalnym strzałem doprowadził do wyrównania. Ostatnie tygodnie były dla niego trudne, bowiem stracił miejsce w wyjściowej jedenastce kosztem Alassane Sidibe. Bramka z Motorem była genialną odpowiedzią Adamczyka. - Jesteśmy dorośli. Nikt się nie obraża. Mamy wspólny cel. Wierzę, że nam się w końcu uda go zrealizować – mówił pomocnik Arki po meczu przed kamerami Polsatu.


Tym celem jest oczywiście awans Arki, a do jego realizacji pozostało już tylko 7 kolejek. Gdynianie mają stosunkowo łatwy terminarz w następnych 5 seriach gier, dlatego nie będzie wielkim szokiem, jeśli ostatnie dwa mecze będą już rozgrywali w glorii powrotu do Ekstraklasy. W najbliższych tygodniach na rozkładzie jazdy ekipy Wojciecha Łobodzińskiego są m. in. znajdujące się w strefie spadkowej Resovia, Podbeskidzie i Zagłębie Sosnowiec. Najpierw Arka zagra jednak w 28. Kolejce u siebie z Wisłą Płock.


Nieco bardziej wymagająco wygląda kalendarz Lechii. W najbliższy weekend Lechiści wybiorą się do Łęcznej na starcie z Górnikiem. W kolejnych tygodniach będą musieli radzić sobie ze Stalą Rzeszów, Polonią Warszawa, a także następnymi ekipami walczącymi o awans – GKS-tem Tychy czy Wisłą Kraków.


Lechia i Arka zbudowały sobie nie tylko ogromną pewność siebie. Najważniejsza jest przewaga punktowa nad resztą stawki, która sprawia, że kwestii awansu nie da się już praktycznie zepsuć. Gdańszczanie mają 53 punkty na koncie, o osiem więcej niż trzeci GKS Katowice. Arkowcy z dorobkiem 52 punktów są tylko w minimalnie gorszej sytuacji.

 

Jeśli spojrzymy na poprzednie lata na pierwszoligowym froncie, to nawet mniejsza przewaga nad strefą barażową po 27. Kolejce, pozwoliła awansować do Ekstraklasy ŁKS-owi w sezonie 2022/2023 czy Widzewowi sezon wcześniej. Przestrogą dla trójmiejskich klubów jest za to postawa Bruk-Bet Termaliki w końcówce kampanii 2020/2021. „Słoniki” na siedem spotkań przed zakończeniem sezonu zasadniczego miały 12 punktów przewagi nad drugą (!) drużyną, ale spadek formy sprawił, że jeszcze w ostatniej kolejce drżały o bezpośredni awans.


Arka ma w swoich szeregach człowieka, który dwa sezony temu z Miedzią Legnica wiedział jak zdobyć, a także przede wszystkim utrzymać przewagę nad resztą pierwszoligowej stawki. Wojciech Łobodziński zna pierwszą ligę jak mało kto i spokojnie podchodzi do finiszu sezonu. - To jest piłka nożna i nie można wykluczyć wielu scenariuszy. Katowice w tej rundzie pokazują moc, Łęczna doskoczyła. Tych zespołów bijących się o awans bezpośredni lub baraże jest dużo. Jeśli chodzi o mój zespół to najważniejsze jest to, że nie przegrywamy oraz mamy dobrą, stabilną formę. Jeżeli będziemy w ten sposób punktować to awansujemy - mówił trener Arki na konferencji po spotkaniu z Motorem.


„Łobo” wspomniał o miejscach 3-6, więc my też przyjrzyjmy się na moment temu, co wyprawia się w strefie barażowej. Po 27. Kolejce są tam cztery kluby z identycznym dorobkiem punktowym! GieKSa, Górnik Łęczna, Motor oraz GKS Tychy nie mogą być jednak pewne swego. Tym bardziej, że trzy oczka za ich plecami są żądne powrotu do Ekstraklasy Wisła Kraków oraz Wisła Płock. Z walki o baraże nie można też wykluczyć Odry Opole, która w miniony weekend niespodziewanie ograła katowicką GieKSę.


Walka o trzecie miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej w sezonie 2024/2025 będzie rozpalała sympatyków wielu ekip aż do czerwca 2024 roku. Lechia i Arka są na dobrej drodze do tego, żeby już w derbach zaplanowanych na 33. serię gier, walczyć tylko o prestiż i panowanie w Trójmieście. Żeby wypaść z wygodnej autostrady do awansu, w obydwu klubach musiałaby nastąpić poważna awaria. A na to kompletnie się nie zanosi.

Paweł Ślęzak/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie