Weryfikacja? Z "twarzą" tylko "Jaga"
Wszechobecna euforia po dwóch pierwszych rundach kwalifikacji do europejskich pucharów była mocno przesadzona. Niektórzy widzieli już komplet zespołów w fazach ligowych, a za kilka lat zdobywane w nich punkty miały na tyle umocnić nasz ranking, że mistrz kraju znalazłby się w Champions League bez konieczności grania w eliminacjach.

Nadinterpretacja faktów wraz z przedwczesnym wygłaszaniem sądów to nasza wada narodowa. Zarówno w pozytywną, jak i negatywną stronę. Wygrywamy? Jesteśmy już mistrzami świata. Przegrywamy? Przestajemy się do czegokolwiek nadawać.
ZOBACZ TAKŻE: Robert Lewandowski kontuzjowany! Jest oficjalny komunikat
Futbol weryfikuje jeszcze szybciej niż każda inna sportowa dyscyplina. W Poznaniu zastanawiają się, czy z Afonso Sousą Lech byłby bardziej "kompetytywny" w rywalizacji z Crveną Zvezdą, ale problem nie dotyczył przecież jedynie absencji Portugalczyka. AEK Larnaca bezlitośnie zlał Legię Warszawa akurat w momencie, gdy o jej nowym trenerze zaczęły się pojawiać pomału poematy, że stołeczny klub już dawno nie był prowadzony przez tak znakomitego szkoleniowca. Choć ten poprzedni akurat z Nikozji – co prawda nie upalnym latem - jeszcze kilka miesięcy temu wywiózł pewne 3:0. Raków Marka Papszuna może mówić o pechu, że na wczoraj stracił swojego najlepszego napastnika, ale to przecież zawsze może się zdarzyć. Z twarzą z tego tygodnia wyszła jedynie Jagiellonia Białystok. Może faktycznie miała najsłabszego przeciwnika, ale przecież już i Adriana Siemieńca po 0:4 na inaugurację ligową z beniaminkiem z Niecieczy pytano o to, czy jego drużyna już nie jest "kryzysowa".
Przy wielkim entuzjazmie związanym z naszą ćwierćfinałową drogą w Conference League w ubiegłym sezonie podkreślałem na każdym kroku, że w tym samym czasie w fazie ligowej nawet Cypr miał trzy kluby, a w Lidze Europy – bez nas – była łotewska Ryga. Że przetasowania na początku drugiej dziesiątki rankingu UEFA będą się pojawiać z różnych względów, nie tylko takich, że nagle przedstawiciele jednej ligi zaczną piłkę skuteczniej i mądrzej kopać. Ekstraklasa z pewnością rośnie w siłę, co widać po tym, jak duże problemy mają wracający do niej polscy piłkarze po zagranicznych wojażach. Jest jednak druga strona medalu. Skoro nie dali sobie rady "tam", co czy faktycznie ich "comebacki" tak bardzo podnoszą poziom każdego naszego ligowca? Czasami nie, czasami tak, najczęściej tylko zwiększa się konkurencja.
Dziś nie ma co rozdrapywać ran po środzie i czwartku, tylko spokojnie poczekać. Miło byłoby zobaczyć "Kolejorza" w Lidze Mistrzów, świetna byłaby Liga Europy, ale być może "Konferencja" będzie bardziej odpowiednia. Legia jeśli nie odrobi strat z Larnaki ma jeszcze jedną furtkę i nie musi obawiać się wyprawy prawdopodobnie do Edynburga. Raków z Maccabi nie jest zmuszony grać w gorącym Izraelu, tylko wybierze się do Debreczyna. Hajduk, z którym być może w ostatnim kroku zmierzy się Jagiellonia, w fazie ligowej bądź grupowej nie był od piętnastu lat. Nie jest więc ani tak cudownie, jak jeszcze w ubiegłym tygodniu, ani tak fatalnie, jak być może poczuliśmy się w czwartek. Przed nami jeszcze sporo grania o jesień w Europie. Czy jeżeli nie wszyscy tam się dostaną, powinniśmy rwać włosy z głowy i żyć w poczuciu wielkiego rozczarowania?
Przejdź na Polsatsport.pl

