Od bolesnej lekcji minęło siedem lat. Czy Lech Poznań wyciągnął wnioski?

Piłka nożna

Siedem lat temu piłkarze Lecha i KRC Genk spotkali się w trzeciej rundzie kwalifikacji Ligi Europy. Belgowie wygrali wówczas 2:0 u siebie i 2:1 w Poznaniu, ale te wyniki nie odzwierciedlają ich przewagi. W czwartek przed mistrzem Polski szansa na rewanż.

Trzech piłkarzy w niebieskich koszulkach Lech Poznań z napisem SUPERBET, jeden z nich wskazuje palcem przed siebie.
Fot. PAP
Lech Poznań

Poznaniacy do sezonu 2018/19 przystępowali pod wodzą nowego trenera Ivana Djurdjevica. W klubie panowało ogromne rozczarowanie, po tym, jak w poprzednich rozgrywkach ligowych drużyna prowadzona przez Nenada Bjelicę wypuściła mistrzostwo kraju z rąk i zajęła dopiero trzecie miejsce. Piłkarze Lecha kolejny sezon rozpoczęli bardzo dobrze, w ekstraklasie wygrali trzy spotkania z rzędu i wyeliminowali białoruski Szachtar Soligorsk w drugiej rundzie eliminacji Ligi Europy.

 

ZOBACZ TAKŻE: Kłopoty Legii Warszawa! Kontuzje i... brak wizy

 

W kolejnej fazie przyszło im się zmierzyć z KRC Genk. Jak się okazało, poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko. Poznaniacy przegrali pierwsze spotkanie na wyjeździe tylko 0:2, ale rywale mieli mnóstwo sytuacji – w drugiej połowie bramkarza Jasmina Burica uratował słupek i poprzeczka. Djurdjevic porażkę 0:2 określił mianem "szczęśliwej".

 

- Po stracie drugiej bramki wiedzieliśmy, że będziemy walczyć do końca i uważam, że wynik, który osiągnęliśmy, jest szczęśliwy. Mogliśmy przegrać wyżej. Uważam, że z perspektywy rewanżu 0:2 to dla nas dobry wynik, nadal jesteśmy w grze – mówił po spotkaniu szkoleniowiec.

 

Djurdjevic może i liczył na nawiązanie równorzędnej walki w Poznaniu, ale nadzieje na odrobienie strat i awans do kolejnej rundy prysły po 19 minutach, kiedy to Mbwana Samatta zdobył gola dla gości. "Kolejorz" musiał wówczas strzelić cztery bramki, ale to przeciwnicy podwyższyli rezultat. Leandro Trossard, który obecnie występuje w Arsenalu, pokonał Burica z rzutu karnego. Poznaniacy odpowiedzieli jedynie golem Tomasza Cywki i mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla KRC Genk.

 

Ponad 20 tysięcy kibiców opuszczało stadion w kiepskich nastrojach, rozczarowany był także Djurdjevic.

 

- Trochę inaczej sobie wyobrażałem to spotkanie. Zaczęliśmy ten mecz źle, zbyt bojaźliwie. Gdy wydawało się, że już się "ogarnęliśmy", straciliśmy trochę głupią bramkę. Genk miał przewagę, wiedzieliśmy, że będziemy musieli więcej biegać, więcej walczyć, żeby nadrobić te braki – przyznał Serb, który trzy miesiące później został zwolniony z Lecha.

 

"Kolejorz" w tamtym sezonie miał kilku wartościowych graczy, szczególnie w ofensywie. O jej obliczu decydowali Portugalczycy Pedro Tiba i Joao Amaral, Szwajcar Darko Jevtic czy duński napastnik Christian Gytkjaer, który w kolejnym sezonie został królem strzelców ekstraklasy. To było zdecydowanie jednak zdecydowanie za mało, by przeciwstawić się Belgom.

 

W poprzedniej dekadzie Genk miał znakomity okres. Półtora roku wcześniej awansował do ćwierćfinału Ligi Europy, w sezonie 2018/19 wywalczył czwarte i jak do tej pory ostatnie mistrzostwo kraju. Ten klub znany jest ze znakomitego szkolenia, potrafił sprzedać swoich graczy do innych klubów za ogromne pieniądze. Rusłan Malinowski za 15 mln euro trafił do Atalanty Bergamo, dziś gra w Genoa CFC, Sander Berge za 25 mln euro przeszedł do Sheffield United, a obecnie występuje w Fulham. Z kolei strzelec dwóch goli w spotkaniach z Lechem Ally Samatta trafił do Aston Villi, a teraz jest we francuskim Le Havre.

 

Belgowie znów wydają się być faworytem dwumeczu, choćby z tego powodu, że poznaniacy przystąpią do rywalizacji mocno osłabieni z powodu licznych kontuzji. Poza tym wartość piłkarzy KRC Genk jest trzykrotnie wyższa od tej zawodników Lecha. Z drugiej strony różnice między drużynami nie są obecnie aż tak duże, jak to miało miejsce siedem lat temu. W Poznaniu kibice liczą na rewanż i awans do fazy ligowej Ligi Europy.

 

Mecz trzeciej rundy kwalifikacji LE Lecha z KRC Genk rozegrany zostanie w czwartek o godz. 20.30. Rewanż odbędzie się tydzień później w Belgii.

AK, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie