Trener przyznał się do błędu po walce Szeremety. Niepotrzebnie to mówił

- Trzy medale to superwynik. Nigdy w historii tak nie było, żeby nam wyszedł taki start – mówi Andrzej Kostyra, komentator i ekspert po mistrzostwach świata w Liverpoolu, gdzie Polki zdobyły złoto i dwa srebrne medale. – A mogło być lepiej – zauważa Kostyra i zwraca uwagę na błędy sędziego i trenera.

Trener bokserski w białej koszulce z czerwonymi elementami zwraca się do siedzącej bokserki w czerwonym stroju i kasku bokserskim.
fot. PAP
Trener przyznał się do błędu po walce Szeremety. Niepotrzebnie to mówił

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Kończymy mistrzostwa świata w boksie z trzema medalami.


Andrzej Kostyra, ekspert, komentator: W najśmielszych marzeniach nie oczekiwałem aż tak wiele. Trener tego nie oczekiwał. Oczywiście w miarę, jak się te mistrzostwa rozwijały, to mój apetyt rósł, ale trzy medale, w tym jeden złoty, to ogromny sukces.


Chciałoby się trzech złotych.


To było jednak mało realne, bo zawsze sędziowie mogą coś przekręcić. Do tego dochodzi jakiś pech. Muszę powiedzieć, że wiedziałem, ale nie mówiłem o kontuzji Szeremety po walce z Ibragimovą. Dlatego liczyłem na dwa złote. I w zasadzie te dwa były, bo Rygielska nie przegrała trzeciej rundy w finale. Ja powiedziałem, że nawet Stevie Wonder, siedząc na galopującym koniu, widział wygraną Rygielskiej w finale. Bo ona wygrała tę rundę i szkoda, że jeden z sędziów tego nie widział.


Sędziowanie jest strasznie subiektywne. W sumie to nam też się poszczęściło, bo wygrana Szeremety z Ibragimovą nie była taka oczywista.


Bilans zysków i strat faktycznie wyszedł na zero. Ta walka Szeremety zdecydowanie była z gatunku tych pół na pół. Dlatego powtarzam, że trzy medale to superwynik. Nigdy w historii tak nie było, żeby nam wyszedł taki start. Mieliśmy pojedyncze złote, ale żeby aż trzy medale na jednych mistrzostwach, to tego nie było. I nagle ten boks, który już zakopano żywcem, odrodził się. I to jest fajne.


Nie ulega wątpliwości, że nam się ten boks odrodził po srebrnym medalu Szeremety na igrzyskach.


Jest ten efekt Szeremety. Wiadomo, że sukces rodzi się z ilości, a po jej medalu coraz więcej dziewczyn garnie się do boksu. Zaczynają uprawiać ten sport, więc o przyszłość martwić się nie musimy. Natomiast sukces na tych mistrzostwach to jeszcze nie jest efekt tego, co Julka zrobiła na igrzyskach. To efekt pracy trenera Dylaka, który dostał czas i mógł spokojnie pracować. On wokół tej kadry kręci się od ośmiu lat, od sześciu z nią pracuje jako pierwszy trener. Zyskał szacunek tych dziewczyn. Także, dlatego że potrafi przyznać się do błędu.


Jakiego?


Powiedział, że w finałowej walce Szeremety powiedział jej po drugiej rundzie, że przegrała, że musi się rzucić do odrabiania strat. To uznał za błąd, bo powiedzenie tego usztywniło zawodniczkę, na pewno jej nie pomogło.


Pytanie, czy Szeremeta, boksując jedną zdrową ręką, była w stanie zrobić coś więcej?


Była w stanie. I dobrze, że nie posłuchali lekarzy w szpitalu, którzy sugerowali oddanie finałowej walki walkowerem. Srebrny po walce to ogromny sukces. A na następnych mistrzostwach może być jeszcze lepiej, bo ta nasza kadra jest młoda, wchodzą kolejne talenty. Kinga Krówka już teraz była blisko medalu, a ona ma dopiero 18 lat. A na Kindze się nasz bokserski świat nie kończy.


Co ma pan na myśli?


Piszę biografię Szeremety, więc byłem u jej rodziny, rozmawiałem z jej trenerem z Lublina. I on mi zdradził, że tam jest dziewczyna, która ma taki sam talent, jak Szeremeta, a może nawet większy. Nie chciał wymieniać nazwiska, żeby jej się w głowie nie przewróciło. To jednak pokazuje, że są talenty, o których nie słychać. Są też takie, które już znamy. Nie tylko Krówka zaskoczyła. Marcinkowska też, ale miała pecha, przegrywając 2:3 z Angielką i odpadając z turnieju.


Kiedy rozmawiałem z Przemysławem Saletą po walce Szeremety, to mówił, że w boksie możemy wiele zdziałać, bo u pań nie ma takich potęg bokserskich, jak u panów.


Ma Przemek rację. W męskim jest ciężko o medale, bo już tylko Uzbekistan i Kazachstan mają całą masę świetnych zawodników. A pewnie jeszcze wrócą Rosjanie i Białorusini. Kiedyś na pewno. Wtedy będzie jeszcze trudniej.


To praca trenera Proksy ma jakiś sens.


Tak. Jest ambitny, ma wizję i wie, co robić, żeby panowie boksowali lepiej. Wprowadza nowe metody, pojawiają się chłopcy, którzy mogą zawalczyć o medale dla nas. Wierzę, że już na igrzyskach znajdzie się choć jeden, który zdobędzie medal. A czekamy na ten medal od 1992 roku, kiedy brąz na igrzyskach w Barcelonie wywalczył Tadeusz Bartnik.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie