Klub PlusLigi zbroi się na potęgę. W gotowości nawet prezes! Zagrożą potentatom?
Ekipa Steam Hemarpol Politechniki Częstochowa zbudowała na ten sezon bardzo ciekawy i mocny skład, którego zadaniem się nawiązać walkę z najlepszymi ekipami PlusLigi. W drużynie nie brakuje takich gwiazd jak Luciano DeCecco czy Patrik Indra, a pieczę nad drużyną będzie sprawował znakomity przed laty atakujący Guillermo Falasca. W gotowości, aby wspomóc zespół jest nawet... prezes Łukasz Żygadło.

Krystian Natoński (Polsat Sport): Czy udało się w stu procentach zrealizować założenia transferowe? A może jest jednak niedosyt, że kogoś nie udało się zakontraktować?
Łukasz Żygadło (prezes Steam Hemarpol Politechniki Częstochowa): To jest ciekawe pytanie, bo nie wiem, czy kibice śledzili nasze decyzje transferowe. Zaczęliśmy od rozgrywającego, który nie jest rozgrywającym w naszej drużynie. Wierzę w takie rzeczy, że coś jest zawsze po coś. Wydaje mi się, że ten zespół, który będziemy teraz obserwowali jest takim, który mi się podoba. Przede wszystkim mamy ciekawą kombinację zawodników doświadczonych z wchodzącą młodzieżą, która na przykładzie Jakuba Nowaka, zdobywa medale z pierwszą reprezentacją. W tym roku prawdopodobnie będziemy mieli w składzie zawodnika-juniora z naszych grup młodzieżowych, nad czym nam bardzo zależy, bo chcemy integrować te dwa środowiska. Mamy też taki plan, aby te środowiska były lepiej połączone, aby młodzi zawodnicy widzieli co to znaczy siatkówka seniorska. Konkludując, jestem zadowolony z tego składu,
Jak wyglądały negocjacje z Luciano DeCecco? To były łatwe czy trudne negocjacje?
Rozmowa z Luciano była na samym końcu (śmiech). To był złożony proces. Nie ukrywam, że jak podpisywaliśmy z poprzednim rozgrywającym, to już miałem sygnały, że inny klub jest zainteresowany tym zawodnikiem. W skrócie powiem, że trwało to chyba trzy miesiące. Pewne warunki musiały być spełnione. Jest taki nieformalny przepis mówiący, że tak łatwo nie można wyciągnąć zawodnika z klubu z ważnym kontraktem, gdzie mieliśmy sygnały z naszej federacji, że to już nie będzie akceptowane przez federacje europejskie i światowe. To nam pomogło, bo na końcu mogliśmy powiedzieć "nie". Ale wiedzieliśmy, jaką wartością byłaby taka osoba jak Luciano DeCecco. Nie tylko sportową, ale mentalno-edukacyjną dla młodzieży, więc robiliśmy wszystko, żeby to się spełniło.
Casus Igora Kolakovicia z poprzedniego sezonu coś zmienił w europejskiej siatkówce? Czy nadal jest taka martwa strefa i można wyciągnąć kogoś z ważnym kontraktem, zostając na lodzie?
Na szczęście od tego roku już mamy zapewnienia, że takich sytuacji nie będzie. Problem polega na tym, że my podpisujemy umowy z zawodnikami już w grudniu/styczniu. Później dochodzi do takiej sytuacji, że zawodnik może przyjść do nas i powiedzieć, że chciałby pójść do innego klubu. Tu był taki element możliwości wykorzystania takiej sytuacji, ale od tego sezonu mieliśmy sygnały z polskiej federacji, że tego typu praktyki nie są akceptowane. To po prostu zaburza nawet jakiekolwiek budowanie sensownego zespołu, bo może okazać się, że w maju/czerwcu przyjdzie zawodnik z prośbą o zerwanie kontraktu, a my zostajemy z budowanym zespołem, ale bez najważniejszego ogniwa, jakim może być np. rozgrywający. Przed takimi rzeczami jesteśmy już zabezpieczeni.
Nowym trenerem Norwida został Guillermo Falasca. Skąd pomysł, aby to właśnie Hiszpan został opiekunem drużyny?
Był zrobiony research, który pokazał, że ten trener zapewni to, czego tego zespół oczekiwałby. W poprzednim sezonie, będąc nawet na boisku, czułem, czego brakuje tej drużynie. Ale też ten faktor pracy i rozwoju młodych zawodników był bardzo ważny. O tym rozmawialiśmy od samego początku, że taka jest struktura klubu i warto byłoby to wykorzystać. To też było istotne. Jest też drugi trener, który z nim współpracował, bo nie chcieliśmy mieć sytuacji, że będą musiały minąć trzy-cztery miesiące zanim dwóch trenerów porozumie się i będzie razem współpracować. Chcieliśmy, żeby ten zespół pracował od początku z tą samą wizją i to też było ważne. Po tych miesiącach przygotowań widzę, że zespół jest zadowolony. Chłopaki trenują - nieważne czy to trening dwugodzinny, a nawet trzygodzinny. Nikt nic nie mówi, wszyscy są zmotywowani i to jest najważniejsze.
ZOBACZ TAKŻE: Zacięta dyskusja w #7Strefie! "To jeszcze nie są gwiazdy"
W zeszłym sezonie ekipa Norwida była jedną z rewelacji rozgrywek. Skończyło się na awansie do fazy play-off. Jaki jest cel na ten sezon? A może nie ma takiego celu, który miałby nakładać presję na drużynę?
Szczerze mówiąc to jest zawsze ciężkie pytanie, gdzie jest ta granica. W negocjacjach jak postawi się granicę, to potem ten wynik jest gdzieś zakotwiczony. W tym roku nawet tego tematu nie poruszaliśmy, bo wiemy, że będzie trudniej, bo inne zespoły patrzą na nas z zupełnie innej perspektywy. Ale wiem, że jak padały hasła o lepszych miejscach, to one były przyjmowane przez zawodników bez cienia uśmiechu. Czyli każdy wie i czuje, że możemy zrobić coś więcej. Wierzę, że ten zespół w tej kombinacji doświadczenia i młodości z każdym tygodniem będzie się budował. Liczę, że z meczu na mecz będziemy grali lepszą, ciekawszą siatkówkę.
Jedną z gwiazd zespołu jest Patrik Indra, który właśnie w Norwidzie wypłynął na szerokie wody. Czuje pan osobistą radość z tego powodu? Teraz to siatkarz uważany za jednego z czołowych atakujących w Europie, oczywiście również dzięki świetnej postawie na mundialu na Filipinach. Został jednak odkryty w Częstochowie.
Patrik był drugim najlepszym atakującym na mistrzostwach świata, co mnie cieszy, bo to jest fantastyczny chłopak. Do Częstochowy na mecze przyjeżdżają też jego rodzice, ale kibice z Czech. Patrik był w ogóle zaskoczony tym, co go spotkało na lotnisku - przywitaniem, wywiadami i tym zainteresowaniem, jaki wzbudził ten wynik na mistrzostwach. Mówi, że byli przywitani jak mistrzowie świata (śmiech). Mam nadzieję, że to też wpłynie na popularyzację siatkówki w Czechach. Tamtejszych kibiców oczywiście zapraszamy do Częstochowy na oglądanie Patrika. Ale to nie tylko Patrik, bo mamy wielu ciekawych zawodników, którzy są zmotywowani, bo chcą grać dla reprezentacji Polski, co jest ważne. Siłą tej drużyny jest to, że na poszczególnych pozycjach mamy taką liczbę zmienników o tak wysokich umiejętnościach, że będą się dobrze uzupełniać. Widać to na treningach, że są zmotywowani, bo ktoś jest za nimi, który może zająć ich miejsce.
Podchwytliwe pytanie. Ilu rozgrywających ma Norwid w kadrze na ten sezon?
Mam nadzieję, że dwóch (śmiech).
A w tej dwójce są...?
Luciano DeCecco i Tomek Kowalski.
Czyli prezes sam siebie nie wlicza do tego składu.
Rok temu też się nie wliczałem, ale wyszło jak wyszło. Muszę jednak powiedzieć, że było to przyjemne. Nie było łatwo, szczególnie na początku, jak wszystko bolało, wchodząc do treningów. Ale wygrać np. z Zawierciem - wicemistrzem Polski, finalistą Ligi Mistrzów przed częstochowską publicznością, to jest naprawdę coś przyjemnego.
Trener Falasca jest świadomy, że jest pan w gotowości? Były jakieś rozmowy na ten temat?
Był nawet trening, zobaczył i odpowiedział "spokojnie, bądź gotowy" (śmiech).
Może się za chwilę okazać, że i trener Falasca będzie chciał wrócić na parkiet.
A rozmawiałem z nim na ten temat, żeby też zaczął trenować. I zaczął, może nie siatkówkę. Na razie jest to przygotowanie fizyczne.

Cała rozmowa z Łukaszem Żygadłą w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl

