Dlaczego De Cecco nie trafił wcześniej do PlusLigi? "Może ze strachu"

- Norwid był pierwszy, który do mnie zadzwonił. W pewnym sensie działacze z Częstochowy pokazali mi, że chcą mnie niezależnie od mojej sytuacji osobistej. I wyjaśnili mi, że to wspaniała okazja dla mnie i dla zespołu - mówi nowa gwiazda PlusLigi, argentyński rozgrywający Luciano De Cecco w ekskluzywnej rozmowie z Polsatem Sport.

Trzech siatkarzy reprezentacji Argentyny w strojach sportowych, stojących obok siebie, z rękami na ramionach pozostałych zawodników.
fot. Cyfrasport
Luciano De Cecco (z prawej) to nowa gwiazda PlusLigi

Krystian Natoński (Polsat Sport): Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale jesteś tutaj odbierany jako wielka gwiazda, zwłaszcza w Częstochowie, gdzie przed laty nie brakowało uznanych siatkarzy. Teraz do tego grona dołącza Luciano DeCecco.

 

Luciano De Cecco (rozgrywający Steam Hemarpol Politechnika Częstochowa): Cieszę się bardzo, że mogłem tutaj trafić. To ważny moment dla mojej kariery. Chciałbym pomóc nowemu zespołowi i wraz z zarządem i całą organizacją przenieść go na najwyższy możliwy poziom. To bardzo piękny cel. Miałem szczęście spotkać Piotra Gruszkę na Memoriale Wagnera, a on powiedziała mi, że to wspaniała okazja, aby tu przyjechać. W Częstochowie grały legendy oraz byli polscy i zagraniczni zawodnicy, którzy zapisali się w historii siatkówki, więc czuję się zaszczycony, że mogę być częścią tego wspaniałego klubu.

 

A dlaczego nie trafiłeś do Polski wcześniej?

 

Myślę, że moimi wcześniejszymi priorytetami zawsze było próbowanie gry w dużych drużynach, rywalizacja w najlepszych możliwych ligach. Od najmłodszych lat bardzo trudno było mi dostać się do Włoch i trafić do najlepszych drużyn. Potem, kiedy już się tam jest, bardzo trudno stamtąd wyjechać, ale to nie znaczy, że polska liga nie jest trudna, nie jest dobra. Wręcz przeciwnie, jest bardzo dobra, ale cóż, wiele razy tak się dzieje. Może nie trafiłem ze strachu? Powiedzmy, że opuszczenie miejsca, któremu się tyle poświęciłeś i spędziłeś tam mnóstwo czasu nigdy nie jest łatwe. Czasami trudno jest podejmować tak ważne decyzje.

 

Możemy porównać obie te ligi - polską i włoską? Możemy powiedzieć, że ten poziom jest taki sam?

 

Według mnie obie są bardzo dobre. Polska ma świetnych siatkarzy i świetne drużyny. Wielkie gwiazdy, które wygrywały Ligę Mistrzów. Myślę, że nie ma czego zazdrościć, prawda? We Włoszech jest pewnie o wiele więcej obcokrajowców.

 

I mniej drużyn.

 

Tak, ale to nie znaczy, że są lepsze czy gorsze, ale myślę, że obie ligi są bardzo konkurencyjne i myślę, że to dobrze dla światowej siatkówki.

 

A dlaczego akurat wybrałeś grę w Częstochowie?

 

Norwid był pierwszy, który do mnie zadzwonił. W pewnym sensie działacze z Częstochowy pokazali mi, że chcą mnie niezależnie od mojej sytuacji osobistej. I wyjaśnili mi, że to wspaniała okazja dla mnie i dla zespołu. I poza kontraktem i tym wszystkim, myślę, że był taki wzajemny cel po obu stronach, zarówno drużyny, zarządu jak i mój, aby spróbować czegoś nowego i że jest to jak najbardziej możliwe. I prawda jest taka, że ​​jestem bardzo zadowolony, że miałem szansę tu przyjść. Szczególnie duża w tym zasługa Łukasza (Żygadło - przyp. red.) i Guillermo (Falasca - przyp. red.), którzy nalegali, zadzwonili do mnie i... czekali na mnie, abym mógł podjąć decyzję. A dzisiaj, po dwóch tygodniach tutaj, jestem bardzo, bardzo szczęśliwy.

 

Jak zapatrujesz się na ten sezon w PlusLidze? Do tego dochodzi Puchar Challenge, więc będzie intensywnie.

 

Cóż, podoba mi się to. Lubię intensywne granie. Najważniejsze dla nas jako zespołu i dla zarządu klubu, który daje nam szansę gry, to reprezentować go w najlepszy możliwy sposób. Starajmy się mieć jasne i zwięzłe cele. I o tym myślę. Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale najważniejsze jest z pewnością zakwalifikowanie się do play-off PlusLigi. Postarajmy się znaleźć w pierwszej ósemce, a w Challenge Cup dotrzeć do samego końca, ponieważ uważam, że mamy drużynę i warunki, aby to zrobić. Nie powinniśmy na siebie wywierać presji, bo to oczywiste. Nie powinniśmy tworzyć rzeczy, które tak naprawdę nie istnieją, ale wierzę, że sami musimy wypracować odpowiednią mentalność. To ważna rzecz, która pozwoli nam reprezentować Norwida w najlepszy możliwy sposób.

 

ZOBACZ TAKŻE: Klub PlusLigi zbroi się na potęgę. W gotowości nawet prezes! Zagrożą potentatom?

 

Czyli nie macie szczególnego celu, a chcecie grać bez presji.

 

Oczywiście wszyscy chcemy wygrywać. Nie będę kłamał, że jest inaczej. Wszyscy chcemy wygrać. Kiedy wygrywasz, zawsze chcesz wygrać ponownie, ale to proces. Nikt nie przywiązuje wagi do tego, co robisz, żeby wygrać; patrzą tylko na ostatnie zdjęcie. Dla nas najważniejszy jest proces. Postaramy się umieścić Częstochowę w czołówce PlusLigi, jeśli to możliwe, ale jednocześnie takie jest założenie również innych klubów, takich jak Resovia, Lublin czy Jastrzębie. To są ważne kluby, które są na siatkarskiej mapie kontynentu. Miejmy nadzieję, że uda nam się tam znaleźć. A jeśli nie, ważne jest, aby spróbować zrobić to z wielką pasją i determinacją, ponieważ ostatecznie reprezentujemy miasto, drużynę i zawsze musimy dać z siebie wszystko, aby zajść jak najwyżej.

 

A co sądzisz o naszym kraju? Aczkolwiek nie w kontekście siatkówki, tylko tak ogólnie.

 

Czuję się tutaj dobrze, aczkolwiek bardzo mnie boli, że nie mogę mówić po polsku. Chciałabym szybciej nauczyć się polskiego, ale to naprawdę, naprawdę trudne. Chyba nie jestem pierwszy, który ci to mówi. Szczerze mówiąc, jedzenie i klimat to nie jest coś, na co zwracam uwagę. Mój pies wychodzi na dwór bez względu na pogodę, deszcz czy śnieg, więc nie ma z tym problemu. Jestem do tego przyzwyczajony. Jestem tu, żeby grać w siatkówkę i nie patrzę na nic innego, nawet na zwiedzanie, więc dopóki mamy gdzie grać, rzeczy do trenowania, piłki, jestem szczęśliwy. Podoba mi się tu.

 

Rozumiem. A miałeś chociaż okazję pójść na Jasną Górę?

 

Niestety nie, nic a nic nie widziałem.

 

Ale zakładam, że chciałbyś?

 

Oczywiście. Z czasem to zrobię.

 

A ulubione polskie jedzenie? Czy może za wcześnie, żeby to powiedzieć?

 

Nie jadłem nic szczególnego. Ostatnim razem, kiedy byłem w Krakowie, jadłem tylko zupę i pierogi. Zdecydowanie muszę gdzieś pojechać. To jedyne co było takie w stu procentach polskie. Przez ostatnie dwa tygodnie byłem bardzo zajęty urządzaniem domu, układaniem wszystkich rzeczy na swoim miejscu. Ten tydzień był ważny, bo wszyscy mieliśmy przyjechać i musieliśmy się skupić na treningu, więc nie chciałem, żeby cokolwiek mnie rozpraszało. Muszę mieć czas, żeby wyjść, pozwiedzać i na pewno cieszyć się tym, co Polska ma do zaoferowania.

 

Chciałbym poruszyć wątek mistrzostw świata. Dla Argentyny z pewnością wiąże się to z mieszanymi odczuciami, bo udało się pokonać Francję, ale potem trafił się ciężki mecz z Włochami.

 

Myślę, że dzisiejsza rzeczywistość argentyńskiej siatkówki jest dobra. Nie mamy drużyny, która może wygrać mistrzostwa świata. Mamy wiele marzeń, wiele celów. To trudna rzeczywistość w porównaniu z Włochami, Polską. Robimy wiele z wielką pasją i charakterem, ale oczywiście nie mamy najlepszych zawodników na świecie. Ale to, co napawa mnie największą dumą, to to, że możemy rywalizować jak równy z równym z każdym i myślę, że udowodniliśmy to przez ostatnie sezony. Oczywiście, Francja jest lepsza. Mieliśmy szczęście, że mogliśmy z nimi rywalizować i ich pokonać. Włochy są lepsze od nas, a my mieliśmy szczęście, że mogliśmy z nimi rywalizować. Grali lepiej i wygrali, więc później zostali mistrzami, ale myślę, że najważniejsze dla Argentyny jest dziedzictwo i budowanie przyszłości, co jest najważniejsze.

 

Ten turniej charakteryzował się również wieloma niespodziankami. Jak możemy to wytłumaczyć?

 

To bardzo proste. Drużyny, które nigdy nie grały na tym poziomie, traktują to tak, jakby to była ich życiowa szansa i grają najlepiej, jak potrafią. I może się zdarzyć, że... mają te momenty niesamowitej siatkówki i dobrze, że tak się dzieje. Turniej z udziałem 32 drużyn ma taką specyfikę. Trzeba to brać pod uwagę, samemu jednocześnie się wzmacniać. Drużyny, które mają w swoich kadrach wielu klasowych zawodników mogą dokonywać rotacji. Oczywiście niespodzianki zawsze będą, ale koniec końców przy udziale 32 drużyn, na końcu te zespoły, które dotarły do ​​czwórki, są zawsze takie same, więc nie sądzę, żeby była duża różnica. W półfinale były Polska i Włochy. Niespodzianką były Czechy i Bułgaria, ale prawie zawsze w ostatnich kilku latach zawsze jest tak samo.

 

Ostatnia rzecz. Chciałbyś nauczyć się chociaż trochę polskiego?

 

Próbuję nauczyć się podstaw. Oczywiście z szacunku dla kraju, w którym pracuję, i dla moich kolegów, którzy codziennie starają się ze mną rozmawiać po angielsku. Chciałbym przynajmniej rozumieć i mówić po polsku. To proces. Nie mówię, że będę mówił po polsku za dwa tygodnie, ale do końca roku postaram się zrozumieć kilka rzeczy.

 

Cała rozmowa z Luciano De Cecco w załączonym materiale wideo.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie