Zaliczyli wejście smoka, a teraz zadają sobie to pytanie. Tydzień prawdy Jastrzębskiego Węgla
- Mamy killera – mówi Łukasz Kaczmarek, a siatkarskie Jastrzębie się cieszy, bo po odejściu największych gwiazd drużyna zaliczyła bardzo, ale to bardzo udane wejście w sezon. – Jednak czy oni są w stanie zagrozić pierwszej czwórce – zastanawia się nasz ekspert Jakub Bednaruk, a ludziom w klubie chodzi po głowie identyczne pytanie.

Po odejściu Tomasza Fornala, Norberta Hubera i Jakuba Popiwczaka mieli w Jastrzębiu obawy podobne do tych, jakie miała ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wiosną 2024 po stracie głównego sponsora i idących w ślad za tym konsekwencjach w postaci konieczności osłabienia zespołu. Jednak po dwóch meczach jest w Jastrzębskim Węglu coś więcej, niż ostrożny optymizm. Pada nawet określenie "wejście smoka".
Za plecami faworyt do złota
Kibic, który spojrzałby na tabelę, nie wiedząc o zmianach kadrowych w Jastrzębskim Węglu, nie zdziwiłby się niczemu. Drużyna jest w pierwszej czwórce. Za plecami ma Asseco Resovią, która przez wielu jest kreowana na nowego mistrza Polski. To efekt wyjazdowej wygranej z Indykpolem AZS-em Olsztyn (3:2) i domowego zwycięstwa ze Ślepsk Malow Suwałki (3:0). – Teraz szykujemy się na Warszawę – mówią zawodnicy, dla których dobry start był takim zastrzykiem optymizmu.
Najważniejsze jest to, że drużyna znów ma zawodnika, na którego może liczyć. To Anton Brehme. Łukasz Kaczmarek pytany o Niemca mówi wprost: - Mamy "killera", który nie bierze jeńców. Nieważne, jaki blok: podwójny, czy potrójny. On sobie z każdym radzi. Tak atakującego środkowego nie widziałem – mówi Kaczmarek.
"Brehmenator" nie do zatrzymania
Brehme, albo raczej "Brehmenator" w pierwszym meczu zdobył 18 punktów, w drugim 14. Na razie jest nie do zatrzymania. Jeśli Projekt nie znajdzie na niego sposobu, to w ciemno można założyć, że Jastrzębski Węgiel przedłuży dobrą passę. Tego by w klubie bardzo chcieli, bo w ostatnich latach przyzwyczaili się do gry o wysokie cele. Sobotnie spotkanie z Projektem określają wprost pierwszym z dwóch meczów prawdy. Kolejnym ma być ten z 5 listopada, kiedy to Jastrzębski Węgiel zmierzy się z Bogdanką LUK Lublin w starciu o Superpuchar.
- Na razie wygrywają, choć w Olsztynie łatwo nie było, a z Suwałkami też mieli małe problemy – mówi nasz ekspert Jakub Bednaruk. – Nie robiłbym jednak wielkiej sprawy z tych dwóch zwycięstw. Zrobili to, co mieli zrobić. Jednak czy oni są w stanie zagrozić pierwszej czwórce? Byłbym zdziwiony, gdyby tak się stało. To jest drużyna na miejsca 5-8, może 5-6.
Ekspert mówi wprost, czego jeszcze potrzebuje Jastrzębie
- Nie wiem też, czy to, co prezentuje Jastrzębski Węgiel, wystarczy na Projekt, który wygląda bardzo dobrze. Ostatnio rozbił do zera Aluron CMC Wartę Zawiercie. Żeby Jastrzębie postawiło się Projektowi, to więcej z siebie muszą dać Gierżot i Kaczmarek. Tam potrzeba więcej jakości w ofensywie. Brehme? On już rok temu fruwał i faktycznie gra kosmicznie. Toniutti się nawet nie musi zastanawiać. Daje piłkę na środek, a Brehme robi, co chce i nikt nie potrafi go zatrzymać. Na Projekt to może jednak być za mało – ocenia Bednaruk.
W Jastrzębiu żyją jednak nadzieją, że tydzień prawdy nie będzie brutalną weryfikacją wartości tej nowej drużyny bez Fornala, Hubera i Popiwczaka. Podkreślają, że przecież już jest nieźle, a drużyna wciąż ma rezerwy. Choćby takie, że teraz musi sobie radzić bez libero Maksymiliana Graniecznego.
20-latek jest objawieniem, ale doznał kontuzji palca i nie wiadomo, kiedy wróci. Zastępuje go Jakub Jurczyk, który błysnął w ostatnim play-off, ale to nie to samo.
Budowa od nowa
Zasadniczo drużyna Jastrzębia buduje się na nowo. Ze starego składu zostało trzech zawodników: Toniutti, Kaczmarek i Brehme. Nowi potrzebują czasu, żeby się wkomponować. Ci nowi mają już jednak przebłyski. Miran Kujundżić jest chwalony w klubie za dobre zmiany. Łukasz Usowicz, który w poprzednim sezonie wygrał z Perugią Ligę Mistrzów (transfer medyczny), też powoli wchodzi na właściwe tory. Dobre wrażenie robi Nicolas Szerszeń, który przyszedł za Fornala. Problemy ma jeszcze drugi przyjmujący Michał Gierżot, ale to za niego wskakuje wspomniany Kujundżić.
Bednaruk przyznaje, że widzi wszystkie plusy, ale zdania nie zmienia. – Są tam, gdzie być powinni. I zdecydowanie są w stanie zrobić krzywdę topowym drużynom. Dalej się jednak upieram, że na czwórkę to za mało.
Przejdź na Polsatsport.plKto wygra PlusLigę 2025/2026?

