Polska - Czechy: Mecz o paradoksalnie wielkim znaczeniu
Teoretycznie towarzyski mecz Polska - Czechy nie ma dużego "ciężaru gatunkowego". W Wałbrzychu nasi piłkarze ręczni zagrają nie tyle o dobry wynik, ale by testować różne rozwiązania, a także wywalczyć miejsce w kadrze na mistrzostwa Europy. W związku z licznymi nieobecnościami na zgrupowaniu, nawet zawodnicy, którzy jeszcze niedawno nie marzyli o kadrze, mogą stać się "żołnierzami" Joty Gonzaleza.
Hiszpański szkoleniowiec miał nie lada wyzwanie, żeby na październikowe zgrupowanie w Szczyrku "zmontować" kadrę złożoną z najlepszych polskich szczypiornistów. Nadal nie ma w niej Kamila Syprzaka, którego status reprezentacyjny wciąż nie został oficjalnie wyjaśniony. W ostatnim czasie Syprzak był jednak kontuzjowany, więc i tak jego przyjazd na zgrupowanie nie miałby sensu.
ZOBACZ TAKŻE: Ważne decyzje Joty Gonzaleza. Syprzak i Moryto bez powołania
Najwięcej kontrowersji wywołał brak wśród powołanych dwóch graczy Industrii Kielce. Arkadiusz Moryto i Szymon Sićko padli jednak "ofiarą" niefortunnego komunikatu na stronie Związku Piłki Ręcznej w Polsce, a konkretnie tego fragmentu: "Reprezentanci Polski Arkadiusz Moryto i Szymon Sićko poinformowali natomiast o czasowym zawieszeniu występów w kadrze narodowej z uwagi na problemy zdrowotne" - można było przeczytać tuż po ogłoszeniu powołań.
Moryto odniósł się do sprawy w magazynie Handball Arena. - Odbyłem szereg rozmów z pierwszym trenerem, drugim trenerem, trzecim trenerem, kierownikiem drużyny, fizjoterapeutami reprezentacji a na końcu z dyrektorem sportowym związku i mówiłem o najbliższym zgrupowaniu. Chciałbym je odpuścić ze względu na ten bark. Chcieliśmy w klubie zrobić dalszą diagnostykę. I powiedziałem, że jeżeli wszystko będzie w porządku i ten bark nie będzie wypadał, to będę gotowy na mistrzostwa Europy i będę chciał grać. To może potwierdzić każda osoba, którą wymieniłem, a na sto procent pierwszy trener. Dlatego to słowo "zawieszenie" na stronie związku zostało ujęte w trochę krzywdzący sposób dla mnie - powiedział zawodnik Industrii.
Sićko i Moryto mogli zostać wymienieni w komunikacie ZPRP w jednym szeregu z innymi graczami, którzy ze względu na problemy zdrowotne nie znaleźli się wśród wybrańców Joty Gonzaleza na październikowo-listopadowe zgrupowanie, czyli Michałem Olejniczakiem, Damianem Przytułą oraz Piotrem Jędraszczykiem. Niestety związek sam ugotował sobie przysłowiowy bigos.
Najważniejsze jest jednak to, że nieobecność tych pięciu nazwisk poważnie osłabiła drugą linię kadry, która z Czechami zagra w eksperymentalnym zestawieniu. Na domiar złego na kilka dni przed zgrupowaniem ze składu wypadł Ariel Pietrasik, który został zastąpiony przez Melwina Beckmana. Kontuzje są szansą, by Jota Gonzalez mógł przyjrzeć się graczom, którzy w normalnych okolicznościach zapewne poczekaliby na powołanie nieco dłużej. W Wałbrzychu w koszulce z orzełkiem na piersi mogą zadebiutować Leon Łazarczyk z MMTS Kwidzyn czy Piotr Mielczarski z Bidasoa Irun.
Selekcjoner ma też ogromne problemy na kole. Oprócz wspomnianego Syprzaka, Jota nie będzie mógł przetestować na "żywym organizmie" umiejętności Dawida Dawydzika i Macieja Gębali. Obaj wypadli z kadry już po ogłoszeniu powołań - "w wyniku problemów zdrowotnych". W ich miejsce w składzie na Szczyrk i Wałbrzych znaleźli się Wiktor Jankowski oraz Damian Domagała. Co ciekawe na liście rezerwowej był inny obrotowy Patryk Walczak, który nie został jednak ostatecznie dowołany przez Hiszpana. Walczak, który w 2024 roku zakończył reprezentacyjną karierę zapowiedział jednak, że jest gotowy na powrót do kadry.
Odetchnąć z ulgą hiszpański szkoleniowiec może dopiero, kiedy spojrzy na bramkarzy i skrzydłowych. Morawski plus Skrzyniarz, a także Czapliński czy Jarosiewicz powinni "na już" gwarantować reprezentacyjną jakość". Jota od początku swojej przygody z polską kadrą podkreślał jednak, że nie boi się pracy z nowymi graczami. - Dopiero kiedy zaczynasz z nimi trenować, możesz właściwie ocenić, jak duży mają potencjał i jak istotny wpływ mogą mieć na wyniki zespołu - mówił w jednej z pierwszych oficjalnych rozmów.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że mecz z Czechami będzie ostatnim spotkaniem reprezentacji Polski w 2025 roku. Więcej okazji do testów przed mistrzostwami Europy nie będzie. Do tego trzeba podkreślić, że to zgrupowanie jest dopiero drugim, na którym Jota prowadzi naszą kadrę. Czasu, by coś zrobić jest brutalnie miało. - Chcemy sprawdzić nowych zawodników i wykorzystać mecz z Czechami w taki sposób, aby podjąć jak najlepsze decyzje przed mistrzostwami - deklaruje Gonzalez.
Polacy i Czesi porozumieli się, by w sparingu trenerzy obydwu reprezentacji mogli skorzystać ze wszystkich 18 zawodników powołanych na zgrupowania. Dzięki temu Jota będzie w stanie zrobić "przegląd wojsk". Wśród "żołnierzy" niestety będzie jednak mało osób posiadających stopień oficerski, a więcej będzie szeregowych. Jeden z nich - Sebastian Kaczor - który w kadrze debiutował w kwietniu z Izraelem jest jednym z beneficjentów obecnej rewolucji kadrowej. - Podczas zgrupowania czuję ekscytację, która pcha do przodu, bo chcę walczyć o miejsce w składzie na mistrzostwa Europy. Od informacji od trenera Joty czasem może boleć głowa, ale tak musi być - mówi obrotowy kadry.
Oby ból głowy po meczu z Czechami miał także Jota Gonzalez. I oby był to ból pozytywny, bo styczeń tuż, tuż.
Transmisja spotkania Polska - Czechy w piątek 31 października od 17:50 w Polsacie Sport 1 i Polsacie Box Go. Przedmeczowe studio od godziny 17:30.
Przejdź na Polsatsport.pl
