Spadła głowa trenera Legii. Zbigniew Boniek nokautuje! "Za dużo przypadkowości”

- Po trenerze Iordanescu widać było zamiar uwolnienia się spod kontraktu, a nie wolę walki na śmierć i życie z Legią. Zwolnienie Rumuna to pokazanie, że wybór trenerów w Legii za dobry nie jest. Gdyby przeanalizować ostatnie wybory, to wydaje mi się, że za dużo było przypadkowości - powiedział nam Zbigniew Boniek, analizując ostatnie mecze Pucharu Polski, w tym odpadnięcie Legii.

Zbigniew Boniek w czapce i kurtce sportowej, gestykulujący, obok portret Iordanescu w okręgu.
PAP
Edward Iordanescu nie przebił się z Legią do 1/8 finału Pucharu Polski. Zbigniew Boniek (z prawej) skrytykował Legie i jej trenera

Michał Białoński, Polsat Sport: Jak pan podsumuje mecze 1/16 finału Pucharu Polski? Widać, że zespoły Ekstraklasy sumiennie podeszły do tych rozgrywek, aż 10 spośród nich awansowało do 1/16 finału. Jeśli odpadały, to w wewnątrzekstraklasowych bojach, jak Legia z Pogonią, Arka – z Górnikiem Zabrze, Cracovia – z Rakowem i Zagłębie Lubin – z Widzewem.

 

Zbigniew Boniek: Na pewno na Puchar Polski, od 2014 r., gdy zreformowaliśmy te rozgrywki i ulokowali finał na PGE Narodowym, to dzisiaj aż przyjemnie się na nie patrzy. Jak każda drużyna robi wszystko, by piąć się w górę. Każdy w podświadomości robi wszystko, by 2 maja pojechać na finał, na PGE Narodowy.

 

Zespoły z niższych lig mają cięższe życie w Pucharze Polski, bo ekipy ekstraklasowe strasznie się przykładają do tych rozgrywek. Były mecze szalenie wyrównane, w których blisko było niespodzianki. Na pewno punktami kulminacyjnymi były trzy spotkania: Raków – Cracovia, Widzew – Zagłębie Lubin i Legia – Pogoń. W dwóch pierwszych każdy walczył, na ile mógł, wszystkimi swoimi siłami, żeby wygrać. Przede wszystkim mecz Widzew – Zagłębie był do końca wyrównany i nie wiadomo było, kto awansuje. Raków jest jednak w dobrej formie i szybko uporał się z Cracovią. Natomiast to, co nadaje się do większego komentarza, to porażka Legii Warszawa.

 

ZOBACZ TAKŻE: Edward Iordanescu nie jest już trenerem Legii Warszawa

 

To chyba największa niespodzianka?

 

W tym szczególnym momencie, gdy Legii nie za bardzo idzie w lidze, a dystans dziesięciopunktowy do lidera wydaje się dużą stratą, ale absolutnie nie jest ona nie do zniwelowania, to takie starcie, jak to z Pogonią, powinno być punktem zwrotnym. Momentem odbicia się w kryzysie. Natomiast dla mnie niezrozumiałe były wybory trenera Iordanescu. W jego wypowiedziach przebijała się nutka: "Dajcie mi już święty spokój i zwolnijcie mnie".

 

Muszę szczerze powiedzieć, że jestem tym zawiedziony.

 

Dlaczego?

 

Z prostej przyczyny. Gdy Dariusz Mioduski wybrał Iordanescu, to wydawało mi się, że to jest bardzo dobra decyzja.

 

Miał pan wrażenie, że przychodzi ktoś spokojny, stateczny, kto ukoi rany pozostałe po burzliwym okresie z Goncalo Feio?

 

Wydawało mi się, że po Feio jest to faktycznie bardzo dobry wybór. Jest takie powiedzenie: "Jak cię widzą, tak cię piszą". Z Iordanescu emanowało doświadczenie, pewność siebie, ogłada. Wypowiadał się w sposób bardzo przemyślany. Było widać, że to człowiek inteligentny i z doświadczeniem, więc projekt "Legia" powinien mu wypalić.

 

Ale nie można przejść do porządku dziennego nad tym, że w tak ważnym meczu, już w 66. min zdejmujesz Kacpra Urbańskiego. Jakby on w minutę stracił wszystkie siły. Przecież to był najbardziej niebezpieczny pomocnik Legii.

 

W momencie, kiedy wszedł Juergen Elitim, gdybyś jeszcze do tego wpuścił Pawła Wszołka, to dopiero masz na murawie prawdziwą wartość drużyny i ten mecz starasz się wygrać wszystkimi sposobami. Natomiast nie rozumiem, dlaczego Wszołek, który jest jednym z najlepszych piłkarzy Legii, wchodzi dopiero w drugiej połowie dogrywki. Gdybym był kibicem Legii, to trudno by mi się było zgodzić z takimi wyborami!

 

Ale co zrobić. Trzeba bić brawa Pogoni Szczecin, która dobrze się broniła, wychodziła z kontrami. Ustawiła Grosickiego nie na skrzydle, tylko na środku ataku i to przyniosło odpowiedni efekt.

 

Aczkolwiek jak ja patrzę na mecz, to nie przez pryzmat kibica, tylko ekspercko. Wykorzystuję swoje doświadczenie, człowiek przez tyle lat grał w piłkę. Muszę podkreślić, że Kamil Grosicki zdobył piękną bramkę, ale Steve Kapuadi zachował się przy niej jak nowicjusz! Kapuadi miał Grosickiego po swojej lewej stronie, więc powinien go spychać do linii bocznej, na lewą nogę. Nie powinien dać mu się obrócić. Dobry obrońca w tym momencie, znając Grosickiego, który zawsze będzie szukał zwodu z wyjściem na prawą nogę, tak się ustawi, że zepchnie Kamila na lewą. Niech strzela lewą nogą, bo jeśli to zrobi, to będziesz mu bił brawo. Ale nie możesz mu się dać nawrócić na prawą. To są banalne rzeczy, abecadło, a wczoraj nikt z ekspertów na to nie zwrócił uwagi, nie powiedział nawet pół słowa! To był banalny błąd taktyczny obrońcy Legii. Właśnie po takich zachowaniach ocenia się defensorów.

 

Symboliczne też, że urodzony w 2007 r. Adrian Przyborek zdobył zwycięskiego gola dla Pogoni.

 

W tym momencie do siatki trafiłby każdy zawodnik, który by się znalazł w tak dogodnej pozycji. Cztery metry od bramki i kładący się bramkarz. Natomiast sama akcja była niesamowita. Chwilę wcześniej niemal padła bramka dla Legii, a za moment decydujący cios zadała Pogoń.

 

Brawa dla Pogoni! Po jej zaangażowaniu i radości po tym meczu widać determinację w walce o Puchar Polski. Mi się to podoba. W piłkę się gra nie tylko po to, żeby zarabiać pieniądze, ale też po to, żeby na koniec kariery postawić przed sobą zdobyte trofea. Puchar Polski dzisiaj to jest fantastyczna rzecz!

 

Może się okazać, że nie skończył się jeszcze październik, a Legia ma już prawie po sezonie. Na mistrzostwo Polski szanse niewielkie, na wygranie Ligi Konferencji – jeszcze mniejsze.

 

Faktycznie, Legia miała założenie, żeby zdobyć mistrzostwo i Puchar Polski, a także, by jak najdalej zajść w Conference League. Dzisiaj został jej tylko ten ostatni cel i teoretycznie walka o mistrzostwo Polski. Zobaczymy, jak to wyjdzie. Natomiast ja mam swoją teorię i mówię to od samego początku, że Legia ma bardzo przeciętnych piłkarzy i jak zaczyna rotować, a nie wiadomo, z jakiego powodu to robi, bo przecież zawodnicy nie mogą być zmęczeni, skoro co miesiąc mają przerwę reprezentacyjną, a przez te rotacje, poziom gry Legii się obniża i to strasznie! Nawet ta pierwsza jedenastka nie jest za mocna, a już zmiany pokazują, że król jest nagi. Jest też weryfikacja niektórych nazwisk, które zostały ostatnio sprowadzone, bo to po prostu słabi piłkarze.

 

W piątkowe przedpołudnie Legia zwolniła Edwarda Iordanescu. Już tydzień temu, po zwycięstwie nad Szachtarem, nie wróżył pan dobrze przyszłości tego trenera przy Łazienkowskiej. Trudno skoczyć w ogień za trenerem, który ciągle macha białą flagą. Przed meczem z Szachtarem oddaje się do dyspozycji zarządu, jakby w niej nie był cały czas. Teraz to samo. Trener, który kątem oka szuka wyjścia ewakuacyjnego, nie poderwie drużyny do ciężkiego boju.

 

Każdy ma swój charakter i sposób myślenia. Nie wiem, czy są inne, pozaboiskowe problemy w Legii. Faktycznie, po trenerze Iordanescu widać było zamiar uwolnienia się spod kontraktu, a nie wolę dalszej walki na śmierć i życie z Legią. To już jest decyzja zarządu klubu, ale zwolnienie Edwarda Iordanescu to pokazanie, że wybór trenerów w Legii za dobry nie jest. Gdyby przeanalizować ostatnie, to wydaje mi się, że za dużo było przypadkowości.

 

Co pana zaintrygowało w innych meczach?

 

Na pewno w Pucharze Polski najgłośniejszym elementem była bramka strzelona przez Widzew w 112. minucie po szalonym błędzie Rafała Gikiewicza.

 

Pan był zdziwiony jego transferem do Zagłębia, bo już w Widzewie bywał zapalnikiem, popełniał błędy.

 

Ja szanuję i doceniam wszystkich. Natomiast Rafała znam i śledziłem jego karierę. Wydaje mi się, że ostatnie dwa lata, to były błędy w zarządzaniu karierą. Oczywiście, miał medialną ochronę, nikt go specjalnie nie krytykował, ale tych błędów było tak dużo, że trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć "pas". Tym razem wszyscy mówią, że Gikiewicz zawalił bramkę i trudno się przed tym bronić. On rzeczywiście sam sobie strzelił tego gola. Chciałem przypomnieć, że kilka miesięcy temu w Lubinie, kiedy był bramkarzem Widzewa, zrobił podobnego "wielbłąda". Też zawalił bramkę, po kornerze odprowadzał piłkę w kierunku dalszego słupka, minął się z piłką, a zawodnik Zagłębia trafił do pustej bramki.

 

Rafał to sympatyczny, inteligentny chłopak, ale chęć bycia w środowisku piłkarskim, chęć zaistnienia, insynuacje: "Nie wiem, dlaczego nie gram". Doprowadziły go do takich błędów. Właśnie dlatego nie grasz. Czas płynie nieubłagalnie dla wszystkich, każdy prędzej czy później kończył karierę. Niektórzy przedłużają ją na siłę i nie wychodzi im to na zdrowie. Gikiewicz w polskiej piłce może jeszcze dużo zrobić. Jako komentator, trener bramkarzy, ale już nie jako bramkarz.

 

Fantastycznym magnesem dla wszystkich jest finał na PGE Narodowym. Prezes Wisły Kraków Jarosław Królewski, po pokonaniu Hutnika, w pierwszych od 28 lat debrach z nim, powiedział mi: "Jesteśmy o trzy mecze od finału na PGE Narodowym".

 

Gdybym dziś był piłkarzem, to myślałbym o tym, jak zdobyć mistrzostwo kraju, zakwalifikować się do europejskich pucharów, ale byłbym też strasznie skoncentrowany na Pucharze Polski. Zagrać w jego finale na PGE Narodowym, 2 maja, hymn Polski, kibice jednej drużyny za jedną z bramek, drugiej – za drugą. To jest coś pięknego!

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie