Iwanow: Ligowy średniak? Sny o potędze vs realia w Warszawie

"Jesteśmy ligowym średniakiem". Takimi słowami przed prawie dwoma laty na platformie X, (a może był to jeszcze Twitter) Michał Świerczewski chciał wyrazić swoje rozgoryczenie kolejną porażką Rakowa Częstochowa. Ale właściciel klubu miał też inny cel. Chciał pobudzić drużynę. Drużynę, która kilka miesięcy wcześniej zdobywała pierwsze w historii mistrzostwo i biła się z Kopenhagą o Champions League.

Piłkarze w białych strojach stoją w murze przed bramką, a jeden zawodnik w ciemnym stroju wykonuje rzut karny.
fot. PAP
Iwanow: Ligowy średniak? Sny o potędze vs realia w Warszawie

Wpadła jednak w dołek nie tylko ligowy, ale też dość niespodziewanie – i boleśnie, a także przedwcześnie – żegnała się z Pucharem Polski, w którym przez ponad dwa lata nikt nie był w stanie się jej przeciwstawić. Czy dziś takich samych słów w kontekście Legii Warszawa nie powinien użyć Dariusz Mioduski?

 

ZOBACZ TAKŻE: Paradoks bogatej Legii. Z każdym tygodniem gorzej


Stołeczna ekipa jest dziś w podobnej sytuacji, jak wtedy „Medaliki”. Podobnej - nie znaczy jednak takiej samej. Raków był tuż po mistrzostwie i nie przynoszącej wstydu batalii o Ligę Mistrzów. Rywalizacji w Lidze Europy. Dwóch Pucharach Polski. Poza tym mówimy o klubie z Częstochowy, gdzie nie ma tak wielkiej presji kibiców, infrastruktury, ośrodka treningowego na miarę LTC. Klub jest też bez porządnego stadionu, który pod Jasną Górą nazywa się obiektem.


Tu – mimo hojnego właściciela – nie ściąga się w jednym oknie transferowym czterech reprezentantów Polski z klubów zagranicznych. Nie płaci trzech milionów euro za napastnika, nawet jeśli mówimy o spłatach tej kwoty na raty. Nie zatrudnia się człowieka, który budował potęgę Eintrachtu Frankfurt. Nie informuje się piłkarskiej Polski, że nigdy nie było tu tak drogiej kadry i tak gigantycznych wydatków na pierwszy zespół. Bo przecież jakość kosztuje. Skoro miało być tak dobrze, dlaczego jest tak przeciętnie?


Niby poza odpadnięciem z walki o Puchar Polski nic nie jest jeszcze stracone. W klubie tli się jeszcze nadzieja na tytuł, mimo że lider Górnik Zabrze odjechał już na dwanaście punktów. Tak jakby nikt drużyny z Górnego Śląska nie brał na poważnie. Przecież Jagiellonia właśnie przegrała drugi mecz z rzędu. Znów punkty stracił Lech. Przed Legią jeszcze zaległa potyczka ze słabiutkim Piastem Gliwice, wkrótce łatwy kalendarz z Bruk Betem Termaliką i Lechią Gdańsk. Przed przerwą zimową dystans może się skurczyć. Może. Ale nie musi.


Na reprezentacyjną przerwę przy Łazienkowskiej czeka się jak na zbawienie. Czasu na podjęcie właściwych decyzji nie ma jednak wcale aż tak wiele. Jeżeli pożegnany już bez żalu Edward Iordanescu między słowami przemycał informację, że zimą zespół potrzebuje wzmocnień, to wiemy,jakie wymagania może mieć nowy trener. Kupować – jeśli są pieniądze – potrafi każdy. Ale rozwijać piłkarzy i właściwie ich przygotować oraz nimi zarządzać - już niekoniecznie. Legia nie potrzebuje człowieka, który ma efektowne CV i przypomina amerykańskich aktorów. Czas na fachowca, który nie będzie wyciągał ręki po kolejnych drogich piłkarzy. Musi wyciągnąć maksa z tych, których zastanie zaraz po swoim przyjeździe.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie