Mieli zostać mistrzem Polski, ale walą głową w mur
Kibice Cracovii mieli nadzieję na pierwsze po 77 latach mistrzostwo Polski, ale z ostatnich pięciu meczów ligowych podopieczni Luki Elsnera wygrali tylko raz. W poniedziałkowy wieczór nie zdołali zdobyć bramki Zagłębia Lubin, strzeżonej przez 38-letnikego Jasmina Buricia. Strata do liderującego Górnika wzrosła do siedmiu punktów.


Leszek Ojrzyński i Luka Elsner po remisie Cracovii z Zagłębiem Lubin

Luka Elsner: Nie mogę powiedzieć, że jestem rozczarowany
Bezzębna Cracovia. Za Dawida Kroczka punktowała lepiej
Zaledwie jedna okazja bramkowa, trzy celne strzały, w tym po przerwie jeden. Po piorunującym początku sezonu, z pokonaniem mistrza Polski na jego terenie, Cracovia zaczyna tonąć w ligowej przeciętności.
Na początku sezonu wydawało się, że "Pasy" są kandydatem do walki o mistrzostwo Polski, na które czekają od 1948 r. Świadczyła o tym chociażby wygrana nad Lechem Poznań 4:2.
ZOBACZ TAKŻE: Kadrowicz Grbicia mówi wprost. "Albo to zaakceptujesz, albo nie graj w reprezentacji"
Weryfikacja tych planów przyszła błyskawicznie. Przez porażki z Arką, Pogonią i remis z Zagłębiem Lubin, podopieczni Luki Elsnera mają dziś o cztery punkty mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego sezonu. Wówczas, za kadencji Dawida Kroczka, w 13 meczach zgromadzili 26 pkt.
W porównaniu do triumfu 2-0 nad Rakowem, w rozegranym 19 października spotkaniu ligowym, Cracovia strzela rzadziej, słabiej, mniej celnie i nie przyspiesza ataków. Za to zanudza kibiców bezproduktywnymi podaniami w obronie, wszerz boiska. W poniedziałkowy wieczór wymieniła ich aż 638. Dla porównania, w październikowej potyczce ligowej z Rakowem, do pokonania ekipy Marka Papszuna, wystarczyły 352 podania.
Nudny atak pozycyjny "Pasów". Bez przyspieszania, arytmii. Kinice ziewali z nudów
W poniedziałkowy wieczór przy Kałuży kibice ziewali z nudów. Atmosferę meczu schłodził protest ultrasów, którzy opuścili swą trybunę już w 4. minucie i nie prowadzili zorganizowanego dopingu (w proteście za odebrane przez policję elementy oprawy i pirotechnikę). Z tego powodu starcie ligowe przypominało momentami sparing.
To było z góry wiadomo, że mając w nogach 120 minut z pucharowego meczu z Widzewem, Zagłębie postawi na głęboką defensywę. „Pasy” jak ognia unikały strzałów z dystansu i ataków oskrzydlających. Wywalczyły tylko dwa rzuty rożne.
- Drużyna dostała instrukcje o oddawaniu strzałów z dystansu, ale nasi zawodnicy nie mieli dogodnych pozycji, aby je oddawać – rozkładał ręce trener Cracovii Luka Elsner.
- Stworzyliśmy wystarczająco dużo sytuacji, by wygrać ten mecz. Oczywiście, nie zagrażaliśmy bramce Zagłębia przez 25 minut drugiej połowy, gdy jakość naszej gry się obniżyła. Ogólnie jestem rozczarowany, bo stwarzaliśmy za mało zagrożenia, by wygrać. Ogólnie jednak reakcja zespołu po odpadnięciu z Pucharu Polski była pozytywna. Jeśli nie możesz wygrać meczu, to chociaż go nie przegraj i to się udało – wskazywał słoweński szkoleniowiec.
W poprawie kreatywności krakowianom nie pomógł nawet powrót do wyjściowego składu, po kontuzji, Aidina Hasicia.
- Mieliśmy większe chęci, z zamiarem zdobycia bramki, ale byliśmy niejacy w fazach przejściowych, czy po stałych fragmentach gry. Przez większość meczu wyglądaliśmy jak Cracovia w starciu z Lechem Poznań: posiadanie piłki na poziomie 28 procent. Tyle tylko, że Cracovia wygrała wówczas 4:1, bo była w fazie przejściowej nastawiona po mistrzowsku – porównywał trener Zagłębia Lubin Leszek Ojrzyński.
Po godzinie gry trener Ojrzyński wymienił wahadłowych: za Marcela Regułę i Mateusza Dziewiatowskiego wpuścił: Mateusza Wdowiaka i Kajetana Szmyta, a także – napastnika: za Leonardo Rochę posłał do gry Michalisa Kosidisa.
- Mieliśmy nadzieję, że po tych zmianach nasza gra ruszy, ale nic takiego nie nastąpiło. Broniliśmy się, bo Cracovia ma bardzo dobrych piłkarzy w strefie środkowej. Na plus jest to, że nie straciliśmy bramki. Pozytywem jest także fakt, że ponad 60 minut zagrało u nas trzech wychowanków z rocznika 2006 i 2007. To jest przyszłość Zagłębia – uważa Ojrzyński.
Marcel Reguła zawiódł w Krakowie
Trener Ojrzyński ma rację, gdy tonuje zachwyty nad Marcelem Regułą. W mediach nośne są newsy o milionowych ofertach za młodzieżowego reprezentanta Polski z klubów niemieckiej i austriackiej Bundesligi. Starcie z Cracovią nie wyszło Regule. W pierwszej połowie miał dobrą sytuację, ale z pola karnego uderzył niecelnie. Raził aż dziewięcioma stratami piłki, przegrywał walkę fizyczną z piłkarzami „Pasów”. Po ewentualnym wyjeździe za granicę poprzeczka zawiśnie jeszcze wyżej. Do tego nie będzie miał wsparcia Tomasza Makowskiego, który podpowiada i koryguje jego ustawienie na boisku. Ciężka praca, cierpliwość i pokora mogą tylko pomóc Regule.
Tytuł młodzieżowca lipca, jaki trafił w ręce Marcela, to już historia. Stara i prawdziwa maksyma Kazimierza Górskiego głosi: „Jesteś taki, jak twój ostatni mecz”. Powinien jej hołdować Marcel Reguła, który ma talent i trenera, pod którego skrzydłami w zawodowej piłce rósł Robert Lewandowski. To wręcz cieplarniane warunki do rozwoju.
Przejdź na Polsatsport.pl


