Okiem Diabła. Gdzie, panie doktorze, szukać nadziei?
W ostatniej #7Strefie kolejny raz poruszyliśmy temat coraz większej liczby kontuzji w siatkówce. Wyjeżdżając ze studia, przez całą drogę tradycyjnie kłóciłem się sam ze sobą, więc postanowiłem pociągnąć temat. Wysłałem swoje wątpliwości do znanego w środowisku siatkarskim od wielu lat doktora Grzegorza Adamczyka, ponieważ od wielu lat utrzymujemy kontakt i zawsze mogłem na niego liczyć.


Okiem Diabła. Weber

Okiem Diabła. Tillie

Okiem Diabła. Pope

Okiem Diabła. Lemański

Okiem Diabła. Bieniek
To człowiek kochający siatkówkę i bardzo dobrze ją rozumiejący, mający pozytywnego hopla na temat dbania o prawidłowy rozwój młodzieży. Zadałem kilka pytań odnośnie do siatkówki męskiej, żeńskiej i juniorskiej.
ZOBACZ TAKŻE: Indykpol AZS wygrał za trzy punkty. Wyrównany mecz w Elblągu
Wątpliwość pierwsza - czy faktycznie mamy więcej kontuzji niż 20 lat temu? Może po prostu teraz jest o tym głośniej? Z drugiej strony w seniorskiej szatni siatkarskiej siedziałem od 17. roku życia i o zerwaniu więzadeł w swoich drużynach nie słyszałem. Jedynie do głowy przychodzi mi Bruno Zanutto, któremu na treningu podczas wyskoku urwało stopę, ale to wciąż tylko subiektywna ocena problemu, a nie żadne głębokie dane.
Grzegorz Adamczyk: Tak, liczba kontuzji wzrasta i do tego dłużej się leczą.
Wątpliwość druga - Trening personalny w ostatnich latach zrobił ogromny postęp. Zawodnicy są cały czas podpięci do czujników, gdzie analizowane są wszystkie dane. Do tego wszystkiego mamy ogromny postęp w jakości suplementów. Zawodnicy skaczą na idealnie przygotowanych wykładzinach w nowoczesnym obuwiu. Skąd zatem takie problemy?
Grzegorz Adamczyk: Z jednej strony przeciążenie dla kadrowiczów grających cały rok. Do tego dochodzi rytm treningowy dla zawodników spoza reprezentacji. Zespoły często trenują z drugimi trenerami, a potem nagle przychodzą dwa mecze w tygodniu. Ważnym aspektem są również warunki fizyczne sportowców, którzy są coraz więksi.Bardzo istotna jest przede wszystkim słaba opieka medyczna w pracy z młodzieżą. Prawie wszyscy zawodnicy wchodzący z wieku juniora mają zaniedbane kontuzje, których nikt nie leczył. Powszechne jest przekonanie, że młodzi są z gumy, nawet jeśli mają ponad dwa metry. Nieleczenie lub zaniedbanie skręceń stawu skokowego u młodych, w wieku seniorskim jest prawie nie do naprawienia.
To jest ciekawy temat. Środkowy w latach 90. rzadko miał ponad 2 metry, a teraz rzadko 2 metrów nie ma. Inaczej reaguje ciało zawodniczki, która ma 178 cm wzrostu i 65 kg wykonującej 100 skoków, a inaczej o 15 cm wyższej i 15 kg cięższej.
Zapamiętałem też prośbę jednego z lekarzy, który badał mój zespół, o częstsze badania kardiologiczne zawodników ponad dwumetrowych. Serce musi się porządnie napracować, aby dostarczyć krew gracza, który ma 215 cm.
Co do młodzieży, byłem u doktora Adamczyka na szkoleniu, na którym opowiadał, jak ważnym i jak bardzo zaniedbanym jest staw skokowy u juniorów. Jakie konsekwencje może mieć w przyszłości każdy problem, który zaczyna się od stóp, a później kończy się na kręgosłupie.
Wątpliwość trzecia - Może dzieciaki przestały skakać po drzewach i haratać w gałę na nierównych łąkach. Nie jeżdżą na dwa miesiące do babci na wieś, gdzie ciało uczyło się reakcji na upadki?
Grzegorz Adamczyk: Nie ma już dzieci przeciętnych. Są albo regularnie coś trenujące, albo nierobiące nic. U tych trenujących widzę zbyt wczesne wprowadzanie elementów treningu seniorskiego. Do tego poważnym problemem jest wykorzystywanie tych wyróżniających się do kilku kategorii wiekowych.
Tutaj podpisuję się obiema rękoma. Mam dwójkę dzieci i przyglądam się ich rówieśnikom. Nie ma wiszenia na trzepakach, nie ma na podwórku piłki, nie ma zabawy w ganianego. To z pewnością uczyło młode ciało ekstremalnych zachowań.
Do tego wszystkiego drużyny młodzieżowe muszą wygrywać, aby zarabiać i prowadzić swoją działalność. Nie cierpię odnoszenia się „bo za moich czasów”, ale za moich czasów i Piotrka Gruszki raz w tygodniu mieliśmy trening gimnastyczny. Stanie na rękach, stanie na głowie, przejście ze stania do mostka, przewrót do rozkroku i mój znienawidzony skok tygrysem przez skrzynię wzdłuż. Pamiętam siniaki na podbrzuszu, bo po prostu nie dolatywałem. Trudno mi to przychodzi, ale muszę zrozumieć współczesne czasy. Przecież jakby dziecko wróciło z treningu posiniaczone, to rodzic wzywałby prokuratora.
Wątpliwość czwarta - Może nasze ciała nie są najlepiej zbudowane, skoro jemy nafaszerowane antybiotykami i sterydami produkty. Od razu zaznaczam, że zawodowy sportowiec raczej nie je codziennie śmieciowego żarcia, ale do pewnego wieku jesz po prostu, co jest, aby szybciej, bo szkoła, bo trening, bo autobus do domu.
Grzegorz Adamczyk: To jest problem. Antybiotyki, sterydy i masę oszukańczego jedzenia opartego na podróbkach z soi. Wzmacniane smaki i wszechobecny cukier.
Zatem gdzie, panie doktorze, szukać nadziei i co możemy na szybko zrobić?
Grzegorz Adamczyk: Edukacja, edukacja, edukacja. Więcej treningu ogólnorozwojowego u młodzieży, a mniej meczów.
Szóstka tygodnia
Rozegranie: Janek Firlej, bo się bawi.
Atak: Linus Weber, bo się bawi w jednej piaskownicy z Firlejem.

Przyjęcie: Kevin Tillie, bo to on organizuje grabki i foremki, żeby reszta w warszawskiej piaskownicy dobrze się bawiła. Uwielbiam jego czytanie gry, a do tego doszła świetna forma przy trudnych piłkach w ataku.

Lorenzo Pope, bo jest jak Krokodyl Dundee i nie boi się niczego. Ogromny postęp robi ten Australijczyk. Podobali mi się Karlitzek i Kwolek. Leon zrobił świetne liczby, ale nie wyróżnię go, bo miał łatwo przeciwko blokowi Gossa i Blankenaua. Jego czas przyjdzie.

Środek: Bartłomiej Lemański i Mateusz Bieniek.
Tutaj miałem najwięcej problemów, bo para Kłos-Semeniuk wygląda świetnie, a do tego Karol Urbanowicz błyszczy, mimo że jego drużyna nie wygrywa.


Thales Hoss podobał mi się w przyjęciu, Popiwczak w obronie. Wojtaszka bym dał, ale Warszawie jeszcze się w głowie poprzewraca od liczby wyróżnionych.
