Biało-Czerwoni gotowi na mistrzostwa świata! Wyjątkowa rozmowa z polskimi siatkarzami

Bartosz HellerSiatkówka

Dwie polskie pary wystąpią na XV MŚ w siatkówce plażowej w Adelajdzie (14-23 XI). Urszula Łunio i Natalia Okła oraz Michał Bryl i Bartosz Łosiak. Z brązowymi medalistami poprzedniego Mundialu oraz ich argentyńskim trenerem rozmawiał trzykrotny uczestnik mistrzostw świata i komentator Polsatu Sport – Michał Kądzioła.

Dwóch siatkarzy plażowych, Michał Bryl i Bartosz Łosiak, prezentuje zdobyte medale.
fot. FIVB
Srebro w Starych Jabłonkach i srebro w Hamburgu to tegoroczny dorobek pary Bryl/Łosiak w cyklu Beach Pro Tour.

Michał Kądzioła: Bartku, przed twoimi pierwszymi mistrzostwami świata seniorów, które odbyły się w Starych Jabłonkach, tworzyłeś parę z Piotrem Kantorem. Przywoziliście wtedy medal z każdej juniorskiej imprezy, na którą jechaliście. Czy dawało ci to od razu nadzieje na sukces w seniorskich rozgrywkach?

 

Bartosz Łosiak: Wygraliśmy z Piotrem wszystko w rozgrywkach młodzieżowych, przywieźliśmy złoto z każdej imprezy – od U18 do U23. Na pewno dawało to nadzieję, że nasza kariera seniorska potoczy się w dobrym kierunku, ale nie dawało pewności, bo przeskok był olbrzymi. Pamiętam pary, które zdobywały medale w turniejach młodzieżowych, a nie potrafiły zaistnieć w dorosłej siatkówce plażowej.

 

Jak wspominasz Mistrzostwa Świata w Starych Jabłonkach?

 

BŁ: Był to dla nas pierwszy duży turniej i mam z niego bardzo pozytywne wspomnienia. Pełne trybuny na naszych meczach, wygrana grupa i mecz fazy pucharowej z Kanadyjczykami rozegrany na bocznym boisku "na górce" przy trzytysięcznej publiczności. Coś wspaniałego! Ten mecz – choć przegrany - na zawsze zostanie w mojej pamięci.

 

Pierwszy raz blisko strefy medalowej byliście na MŚ 2017 w Austrii. Niewiele zabrakło, by pokonać doświadczonych zawodników gospodarzy. Czy wtedy myślałeś, że druga taka szansa może się nie powtórzyć?

 

BŁ: Ćwierćfinał z parą Doppler/Horst to był mój najdłuższy mecz w karierze – 1 godzina i 20 minut. Do tego 18 tysięcy kibiców przeciwko nam. Miałem wtedy myśli, że taka szansa może się nie powtórzyć i ta porażka bardzo długo siedziała w mojej głowie. Ale czas pokazał, że trzeba pracować dalej i być cierpliwym.

 

Michał, ty też jako junior byłeś multimedalistą imprez młodzieżowych i zapowiadałeś się jako doskonały blokujący, co czyniło cię "łakomym kąskiem" dla każdego obrońcy. Po zmianie partnera z kadry młodzieżowej rozpocząłeś grę z Grzegorzem Fijałkiem. Jak to było grać z tak wielkim zawodnikiem?

 

Michał Bryl: Byłem bardzo podekscytowany świadomością, że przyjdzie mi grać z Grześkiem. Wcześniej nigdy nawet nie sądziłem, że będę miał taką okazję. Było to dla mnie wielkim wyróżnieniem.


Dźwigałeś wtedy dużą presję?


MB: Gdy dzisiaj o tym myślę, to raczej nie byłem świadomy, co mnie czeka. Ta presja przyszła później – w momencie, gdy zaczęliśmy grać o wysokie miejsca w turniejach i walczyć o wyjazd na igrzyska olimpijskie.

 

Z mojej perspektywy twoja osoba bardzo mocno wpłynęła na Grzegorza Fijałka i dała mu drugą młodość. Stworzyliście doskonały duet, który zdobył wiele medali w cyklu World Tour. Jak to wygląda z twojej perspektywy?


MB: Zgodzę się z tobą. Miałem wrażenie, że "Fifi" naprawdę cieszył się grą na boisku. Lubił kierować naszą drużyną, co pozwoliło nam na zdobycie wielu medali.


Zaczęliście grać razem w 2022 roku, jak wyglądały te początki?


BŁ: Po 15 latach grania z Piotrem Kantorem myślę, że potrzebowałem zmiany, wyzwań i pewnej świeżości.


MB: Pozytywnie. Do momentu, kiedy jeszcze nie graliśmy razem, bardzo dużo rywalizowaliśmy ze sobą. Bartek był zawsze trudnym przeciwnikiem. Współpraca z Bartkiem dała mi szansę dalej grać na wysokim poziomie, rywalizować z najlepszymi i walczyć o najwyższe cele.


Pierwszy start – Meksyk, Tlaxcala, złoto. Lepiej nie dało się zacząć! Wiedzieliście już wtedy, gdzie odbędą się następne mistrzostwa świata?


BŁ: To prawda, zaczęliśmy najlepiej, jak się dało i zdobyliśmy tam złoty medal. Nie mieliśmy pojęcia, że rok później odbędą się tam Mistrzostwa Świata, ale samo miejsce na pewno zasługiwało na to wydarzenie. Całe miasto żyło tym turniejem. Szkoda, że nie ma tam już corocznych imprez w randze Elite.


MB: Tego nie pamiętam, szczerze mówiąc. Ale fakt – pierwszy turniej i od razu złoty medal. To dało nam ogromnego kopa do przodu.


Kontuzje to przekleństwo wszystkich sportowców. Wasza historia jednak dowodzi, że nie zawsze. Jak wspominacie kontuzję Michał przed MŚ w Meksyku 2023?


BŁ: Kontuzja Michała przytrafiła się w lipcowym meczu o brązowy medal w Gstaad przy stanie 1:0 i 11:7 dla nas. Graliśmy wtedy chyba swój najlepszy mecz od początku naszej wspólnej przygody. Wtedy Michałowi pechowo podwinął się palec u stopy co skończyło się dłuższą przerwą.


MB: Pierwsza myśl była okropna – wiedziałem, że jest źle. Po szybkich oględzinach wiedziałem już, że będę musiał jechać do szpitala. Myślałem tylko o tym, czy lekarzom uda się uratować mój palec, bo to mogło mieć ogromny wpływ na moją karierę.


A jak służba zdrowia w Szwajcarii?


MB: Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Szwajcarska służba zdrowia to pełen profesjonalizm – nie mogłem lepiej trafić, jeśli chodzi o miejsce, w którym wylądowałem w szpitalu. Oczywiście taka jakość miała swoją cenę.


Obawialiście się czy zdążysz wrócić na mistrzostwa świata?


MB: Pierwszą informacją od doktora, który mnie operował, było to, że mam zapomnieć o siatkówce na minimum pół roku. Nie była to dobra wiadomość. Ale z biegiem czasu okazało się, że rana szybko się goi i mogłem wrócić do treningów już po pięciu tygodniach. Ogromną pracę wykonali nasi fizjoterapeuci oraz doktor prowadzący – Adam Kwapisz. Rehabilitacja przebiegła szybko i bez żadnych problemów.


BŁ: Były obawy i zagrożenie, że Michał nie zdąży się wyleczyć, ale udało nam się zagrać jeszcze turniej Elite w Paryżu przed mistrzostwami świata, więc czasowo wyrobił się idealnie.


Wszystko skończyło się dobrze i mogliście wystartować w MŚ. Jak przebiegał turniej i kiedy zrozumieliście, że możecie zdobyć medal?


BŁ: Od pierwszego do ostatniego meczu graliśmy równo i stabilnie, a każdy kolejny wygrany mecz napędzał nas i dawał dużo pewności siebie. Myślę, że mecz o ćwierćfinał z Ehlersem i Wicklerem dał nam dodatkowego kopa i pokazał, że możemy daleko zajść w tym turnieju.


MB: Tak, myślę, że przełomowym meczem było dla nas spotkanie z niemiecką parą w drugiej rundzie. Dzięki wygranej awansowaliśmy do ćwierćfinału. Wtedy poczułem, że naprawdę możemy powalczyć o medal.


Jakie macie wspomnienia z meczu o brązowy medal i z podium?


BŁ: Pamiętam wszystko doskonale, bo to był najważniejszy mecz w mojej karierze na ten moment i bardzo się cieszę, że go wygraliśmy. Tym bardziej, że mieliśmy za sobą nieprzespaną noc po przegranej i niewykorzystanej szansie w półfinale


MB: Konkretnych myśli nie miałem. Wspominam przy tej okazji całą moją drogę od operacji po ostatni gwizdek w tym meczu.


Bartku, mamy rok 2025 i tym razem ty doznajesz kontuzji...


BŁ: Historia jest dość podobna i nie mam nic przeciwko, żeby się powtórzyła. Moje zdrowie z dnia na dzień coraz lepsze – w zeszłym tygodniu wróciłem do normalnych treningów, więc z tego się najbardziej cieszę. Niestety, przez moją kontuzję straciliśmy trzy turnieje, które miały być przygotowaniem do mistrzostw świata, więc trudno powiedzieć, jaka będzie nasza dyspozycja. Musimy te ostatnie dni przepracować jak najlepiej i zbudować formę podczas turnieju. Najlepszą na ten moment.


MB: Cóż, nigdy nie wiadomo. Ostatnio taka historia skończyła się medalem. Oby było podobnie.


Głos oddajemy też nowemu trenerowi pary Łosiak/Bryl, którym jest Argentyńczyk Mariano Baracetti. Mistrz świata… sprzed 24 lat.


Miałeś kapitalną karierę, czy trudno było stać się potem trenerem?


Mariano Baracetti: W moim przypadku był to bardzo prosty i naturalny proces. We właściwym momencie zakończyłem karierę i zacząłem budować trenerski warsztat.


Jak to, jakim byłeś zawodnikiem, wpływa na to, czego oczekujesz od swoich podopiecznych?


MB: Uważam, że trenerzy, którzy mają za sobą karierę zawodową, są pod silnym wpływem tego, jak postrzegali i odczuwali grę. Wiele rzeczy pozostaje w twojej pamięci, ale oczywiście, musisz dostosować swoje myśli do ​każdej prowadzonej drużyny i charakterystyki każdego prowadzonego zawodnika.


Ostatni mecz w swojej karierze rozegrałeś przeciwko polskim zawodnikom w Polsce. Czy spodziewałeś się, że zostaniesz trenerem polskich zawodników?


MB: Niemożliwe, żebym się tego spodziewał w tamtych latach. Poza tym nie pamiętałem mojego ostatniego meczu, dopóki go nie przywołałeś.


Czego oczekiwałeś od współpracy z Michałem i Bartkiem? Czym cię zaskoczyli, a czym ty ich zaskoczyłeś?


MB: Michał i Bartek to zawodnicy z najwyższej półki, których znam od dawna. Obaj osiągnęli bardzo wiele w swoich karierach. Moim zadaniem i marzeniem jest teraz, aby razem z nimi stale się rozwijać i doskonalić na wszystkie możliwe sposoby dzieląc się z nimi moimi doświadczeniami.


Obrońcy brązowego medalu jadą na kolejne MŚ po kontuzji Bartka. ​Czego możemy się po nich spodziewać?


MB: Zawsze musimy wymagać od siebie jak najwięcej i dawać z siebie wszystko w każdym turnieju, w którym bierzemy udział. Naszym celem jest zawsze zajęcie jak najwyższego miejsca, ale... to również cel wielu innych drużyn, które rywalizują z nami. Dwa lata temu zdobyli brązowy medal, ale teraz wszyscy zaczynają od zera – to nowy rozdział. Piłka po piłce, mecz po meczu. Z odpowiednim nastawieniem i duchem walki znajdą szansę na sukces. A ja chciałbym wykonywać wartościową pracę, która będzie miała realny wpływ na ich grę i pomagać im odnaleźć radość z gry.


Dziękuję za rozmowę i trzymamy kciuki!

 

Transmisje z meczów polskich par oraz z wszystkich meczów MŚ 2025 od fazy ćwierćfinałowej na sportowych antenach Polsatu. Plan transmisji dostępny jest TUTAJ.

Michał Kądzioła, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie