"Jeszcze zobaczycie". Rafał Kot po tym pytaniu aż się obruszył, ucina spekulacje
Po sobotnim konkursie Rafał Kot został zapytany, czy sztab szkoleniowy polskiej kadry wciąż ma zaufanie PZN. Po niedzielnym działacz odetchnął z ulgą. I tylko Kamila Stocha jest mu żal, bo to pożegnanie polskiego mistrza z Wisłą nie wypadło najlepiej.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Prezes Adam Małysz już w przerwie niedzielnego konkursu cieszył się, że wreszcie coś drgnęło. Pan podziela ten entuzjazm?
ZOBACZ TAKŻE: Puchar Świata w skokach narciarskich 2025/2026: Terminarz. Kiedy są skoki?
Rafał Kot, członek PZN, ekspert Polsatu Sport: Jest takie piękne powiedzenie, że jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Po tym niezbyt szczęśliwym początku, po inauguracji, która zawiodła nasze oczekiwania, dostaliśmy nawet więcej, niż oczekiwaliśmy. Dotąd tylko Tomasiak spełniał nasze nadzieje, ale nie było go w dziesiątce. Teraz mieliśmy w dziesiątce aż dwóch Polaków. Poza Tomasiakiem był też nagle przebudzony Żyła. To trzeba uznać za sukces i można powiedzieć, że coś drgnęło.
W niedzielę mieliśmy dwóch Polaków w dziesiątce i aż pięciu w trzydziestce.
I chcę powiedzieć, że mnie bardzo cieszy czternaste miejsce Maćka Kota, bo to też jest bardzo dobry wynik, który pokazuje, że on się włącza do walki o pierwszy skład, że zgłasza aspiracje do zawodów najwyższej rangi.
I tylko Kamila Stocha żal.
On jest najbardziej zawiedziony, bo to był jego ostatni konkurs w Wiśle i chciał się godnie pożegnać. Wszyscy chcieliśmy, żeby mu to wyszło, żeby stanął na podium.
Może za bardzo chciał?
Może. To już sam Kamil powiedział, że był bez energii, że coś go sparaliżowało. Może nałożyć na siebie zbyt wielką presję, może obciążenie psychiczne było za duże. Nie chcę w jego buty wchodzić, on sam musiałby to wyjaśnić.
Jak już mówimy sobie o minusach, to nie tylko Stoch.
Tak. Słabszy był też Paweł Wąsek. No i Olek Zniszczoł, który od początku zimowych zmagań nie pokazuje się niestety z dobrej strony. Wszyscy wiemy, że stać go na więcej.
To by można było odnieść do wszystkich naszych skoczków.
W skokach najważniejsza jest powtarzalność dobrych skoków. Byłem na treningach, rozmawiałem ze sztabem i wiem, że każdy z naszych zawodników, właśnie na treningach pokazywał bardzo dobre skoki. Przeplatał je jednak tymi złymi. U nas nie ma powtarzalności, która cechuje tych najlepszych, tych co wiodą prym w Pucharze Świata. Oni są powtarzalni, nie wypadają poza piętnastkę. A w ogóle, to cieszę się, że ten sezon nie ma jednego dominatora, że ta żółta koszulka przechodzi z rąk do rąk. To aż chce się oglądać. To, jak oni się tasują i jak ten poziom jest wyrównany. Tam jeden błąd, jakiś niuans, decyduje o tym, że ktoś wygrywa lub wypada poniżej oczekiwań.
A proszę powiedzieć, czy w niedzielę mogło być lepiej? A może, przez ten brak powtarzalności, osiągnęliśmy maksa?
Mogło być lepiej. Jedynym zawodnikiem w kadrze, który potrafi być powtarzalny, jest Tomasiak. On punktuje w każdych zawodach, wytrzymuje presję. Tam jest powtarzalność. I jakby jeszcze nie popełniał błędów w powietrzu, to byłyby dodatkowe metry i jeszcze lepsze miejsca. Tomasiak ma to, czego brakuje innym. Choćby Piotrkowi Żyle, który w pierwszym skoku był świetny, a w drugim już nie. Ten drugi ewidentnie zepsuł.
Wisła to był punkt zwrotny tego sezonu.
Nie wiem. Na pewno jednak pokazała, że możemy się piąć w górę. Ten niedzielny konkurs był do zaakceptowania po tym, co widzieliśmy wcześniej. Dwóch w dziesiątce, szansa na podium, to sporo po słabym początku.
Myślał pan o tym, co by było, jakby nie wyszło. Jeszcze przed konkursem rozpoczęła się dyskusja o tym, dlaczego jest tak źle.
Jakby nie wyszło, to by się rozpętała burza. Zaczęto by uderzać w sztab. Ja już w sobotę dostałem pytanie o przyszłość trenera, o to czy Maciusiak i sztab mają poparcie zarządu PZN. Odpowiedziałem, że absolutnie nie mamy cienia wątpliwości i trzymamy kciuki za sztab i zawodników, bo liczymy, że będzie lepiej. I w niedzielę już było lepiej. Dlatego raz jeszcze chcę podkreślić, że jesteśmy murem za tym sztabem i myślimy, że w końcu to odpali.
Swoją drogą, ciągłe zmiany trenera nie sprawią, że ta drużyna będzie skakać lepiej. Inna sprawa, że zmiana Thurnbichlera na Tomasiaka wydawała się zasadna. Austriak popełnił kilka błędów.
Zobaczycie jednak, że jak Thurnbichler zostanie za rok trenerem kadry Niemiec, to sobie poradzi. Zobaczycie, co wtedy będzie.
Przejdź na Polsatsport.pl