Wielka szansa dla całej Polski! Legenda stawia warunek! "Wtedy ruszymy z kopyta!”
- Organizowanie igrzysk olimpijskich motywuje do tego, żeby rozwój infrastruktury kraju ruszył z kopyta. Równie ważna jest zmian podejścia do sportu. Obecny styl życia Polaków jest naprawdę katastrofalny dla organizmów. Bez masowego uprawiania sportu będziemy podupadali na zdrowiu wszyscy, całe społeczeństwo – powiedziała nam Maja Włoszczowska, mistrzyni świata i wicemistrzyni IO w MTB.

Michał Białoński, Polsat Sport: Wygląda na to, że idea organizacji igrzysk olimpijskich w Polsce jest ponad podziałami politycznymi. Poprzedni prezydent Andrzej Duda lansował IO w 2036 r., a obecny rząd przesuwa je w czasie na rok 2040. Co istotne, wraz z planami organizacji IO wkracza Strategia Rozwoju Sportu, którą ma wprowadzić każdy związek i to co najmniej na osiem lat, by popularyzować sport i jeszcze lepiej szkolić. Przyklaskuje pani obiema rękoma idei igrzysk w Polsce, czy rodzą się w pani wątpliwości, że być może porywamy się z motyką na słońce?
Maja Włoszczowska, wiceprzewodnicząca Komisji Zawodniczej MKOl-u, wiceprezes PKOl-u, dwukrotna wicemistrzyni olimpijska, mistrzynią świata: Strategia Rozwoju Sportu ma być czternastoletnia, by sięgać do roku 2040. I słusznie, bo w osiem lat ciężko jest zbudować sport. Cały pomysł jest jak najbardziej świetny i jak najbardziej mu przyklaskuję, aczkolwiek czekam na efekty tego. Owszem, też jestem w to zaangażowana, natomiast na bieżąco będzie bardzo dużo pracy dla tych, którzy organizacyjnie się będą wszystkim zajmować.
Ale mam nadzieję, że faktycznie w końcu ruszymy z rozwojem sportu, bo jak na tak duży kraj, uważam, że mamy na ten moment mało możliwości zarówno jeżeli chodzi o „budowanie” olimpijczyków, ale przede wszystkim o powszechny dostęp do sportu na poziomie lokalnym.
ZOBACZ TAKŻE: Igrzyska olimpijskie 2040 w Polsce? Wiceprezes PKOl-u punktuje "za" i "przeciw"
Patrząc przede wszystkim na to, w jakiej kondycji fizycznej są nasze dzieci, to jest naprawdę zatrważające! Jest zatem bardzo dużo do zrobienia, i uważam, że jest to niesamowicie ważne. Przecież to chodzi o zdrowie całego społeczeństwa, bo sport to nie jest tylko wyczyn nastawiony na wygrywanie. Uważam, że sport jest przede wszystkim zdrowym stylem życia. Sposób, w jakim żyjemy w tej chwili jest naprawdę katastrofalny dla naszych organizmów i bez masowego uprawiania sportu, bez ruchu na co dzień, będziemy podupadali na zdrowiu wszyscy, całe społeczeństwo.
Dlatego cieszę się, że do rozmów o igrzyskach, czy całej strategii sportu jest także włączone Ministerstwo Zdrowia. Oczywiście synergia z projektem „Igrzyska Warszawa 2040” jest jak najbardziej dobra i ja cieszę się i kibicuję temu pomysłowi. Również dlatego, że widziałam, jak pozytywny wpływ na Francję miały igrzyska w Paryżu. Ba! Gdyby Francuzi, nie byli zadowoleni z rezultatu tych igrzysk, nie robiliby zimowych w 2030 r., w Haute-Savoie w Alpach. Oni pokazali, że igrzyska można zrobić, korzystając z infrastruktury, która jest, lub budując tymczasową. Dowiedli, że organizacja igrzysk nie musi być aż tak ekstremalnie drogim projektem, jak się wszystkim kojarzy.
Co by pani powiedziała przeciwnikom idei igrzysk w Polsce?
Przeglądając komentarze w internecie, widzę, że wszyscy są przerażeni: „A kto będzie za to płacił? Kto będzie budował te obiekty, które potem będą obiektami widmo?”. To już nie jest jak dawniej. Strategia MKOl-u się bardzo zmieniła pod tym względem i wszystkim zależy na tym, żeby igrzyska były jak najbardziej zrównoważone ekologicznie. To jest jeden z priorytetów dla ruchu olimpijskiego.
Dlatego igrzyska teraz wyglądają inaczej. Jest możliwość tego, aby one były rozproszone, żeby nie wszystko było w jednym mieście i to znacząco, po pierwsze obniża koszty, a po drugie, właśnie daje większe możliwości i też dzięki temu igrzyska docierają do większej społeczności lokalnej. Pod tym względem zmieniło się wiele rzeczy właśnie w samym MKOl-u.
Ubiegłoroczny Paryż wyszedł fenomenalnie, natomiast Francuzi nie tylko zrobili piękną imprezę, z której byli bardzo dumni. A przecież początkowo igrzyska nie miały w społeczeństwie pełnego poparcia - zwłaszcza tuż przed, gdy przed ceremonią otwarcia na Sekwanie pojawiały się w Paryżu utrudnienia w ruchu, co było uciążliwe dla mieszkańców. Natomiast z każdym dniem igrzysk to poparcie dla nich po prostu rosło i ich odbiór zmieniał się diametralnie.
Atmosfera igrzysk w Paryżu była absolutnie obłędna! Na każdej arenie sportowej w Paryżu trybuny pękały w szwach, były pełne nawet podczas kwalifikacji. Przyznam, że tak pozytywnego „vibe’u” (nastroju – przyp. red.) dawno nie czułam.
To, co ważne, Francuzi, wykorzystali igrzyska do tego, żeby rozbudować swój sport jeszcze bardziej, a przecież i tak byli bardzo usportowionym narodem. Wprowadzili między innymi trzydziestominutowe zajęcia z aktywności fizycznej, codziennie w szkołach, wprowadzili edukację olimpijską i wiele różnych innych projektów. Świetnie im wyszło zaangażowanie wolontariuszy w różnym wieku, których było 45 tysięcy. Te igrzyska połączyły pokolenia, bo zarówno pracowali na nich młodzi, jak i seniorzy.
Dlatego uważam, że organizacja igrzysk to jest naprawdę pozytywny projekt. Będzie warto go robić, jeżeli uda nam się przekonać polskie społeczeństwo, że warto.
Sport ratunkiem dla zdrowotności całego społeczeństwa
Igrzyska w Paryżu kosztowały niespełna siedem miliardów dolarów, wobec Rio de Janeiro, na które Brazylia wydała ponad 22 miliardy dolarów, to naprawdę niewiele. Ciekawi mnie to, czy pani wierzy w to, że Polacy dadzą się przekonać do masowego uprawiania sportu? Nasza mentalność jest troszeczkę inna niż Francuzów i Anglików, którzy przy okazji igrzysk w Londynie postawili na masową kulturę fizyczną i poprawili zdrowotność społeczeństwa do tego stopnia, że ponad 19 procent łóżek w szpitalach okazało się niepotrzebnych. Tymczasem u nas z roku na rok badania o nadmiarze tkanki tłuszczowej u dzieci, o ich osiadłym trybie życia są coraz bardziej alarmujące i nie wpływa to na zmianę stylu życia. Nie lepiej jest z dorosłymi. Ich również gnębią choroby cywilizacyjne.
W wypadku dorosłych nie chodzi tylko o poziom tkanki tłuszczowej, ale także o szereg innych chorób, począwszy od tych układu krążenia, przez osteoporozę, która jest dzisiaj przepotężnym problemem! Widzimy mnóstwo przypadków seniorów, którzy przy byle upadku łamią kość udową, łamią miednicę i już nigdy nie odzyskują sprawności, a często nie przeżywają kolejnego roku!
Przed osteoporozą najlepiej chronią nas ćwiczenia fizyczne, najlepiej z obciążeniem.
Ja nie mówię, że od razu każdy musi iść na siłownię, czy każdy musi biegać i jeździć na rowerze. Chodzi jednak o to, że wprowadzenie aktywności na co dzień jest niesamowicie ważne: chodzenie po schodach, noszenie zakupów, po prostu życie aktywnie. Lepiej wprowadzić odrobinę ruchu każdego dnia, niż nie wiadomo jak dużo naraz. Sport, aktywny tryb życia jest zapobieganiem całemu szeregowi chorób, na czele z depresją, która obecnie staje się prawdziwą plagą. A remedium na nią jest znów aktywność fizyczna i to jest udowodnione naukowo. Ruch wpływa pozytywnie na chronienie przed depresją. Nie mówię, że od razu leczy, choć też znane są przypadki osób, które wyszły z depresji dzięki sportowi. Ale na pewno sport potrafi redukować zagrożenie depresją. Są na ten temat badania naukowe. Wiem to również po swoim przykładzie: jeżeli się nie ruszam, to moje samopoczucie opada, a gdy się ruszam, to od razu czuję się o wiele lepiej, mam pozytywne nastawienie.
Biegacze czują to samo, gdy po aktywności fizycznej wytwarzają się im słynne hormony szczęścia, endorfiny.
Bardziej dopamina, która decyduje o tych nastrojach. Uważam, że jesteśmy w stanie przekonać Polaków do większej aktywności fizycznej. Dlaczego nie? Ja w ogóle uważam, że mamy coraz większą świadomość tego, jak aktywność fizyczna jest ważna. Tak naprawdę bariery są prozaiczne: brak czasu, brak sił, zaganianie i dlatego, wprowadzając jak najwięcej rozwiązań systemowych, które udostępnią aktywność fizyczną, rozruszamy naród! Jestem przekonana co do tego. Chodzi nie tylko o dzieci, ale o całe społeczeństwo i o seniorów. Uważam, że mamy zdecydowanie za mało programów ogólnodostępnych dla osób starszych, dla których sport jest także sposobem na budowanie więzi społecznych, na kontakt ze społeczeństwem, na uniknięcie bycia wyautowanym. Próbujmy! Ja jestem jak najbardziej pozytywnie do tego nastawiona. Ale rzeczywiście, wyzwań jest dużo.
Maja Włoszczowska: CPK gotowe na igrzyska. Polska może być hubem komunikacyjnym
Pamiętamy dobrze efekt Euro 2012, jak mistrzostwa Europy zmieniły Polskę i były dźwignią dla gospodarki. Czy organizując igrzyska możemy liczyć na podobne zjawisko?
Ja mam taką nadzieję. To nie jest tak, że ta infrastruktura ma powstać tylko po to, żeby się igrzyska odbyły. Budowanie infrastruktury, to są projekty bardzo długofalowe. Natomiast impreza jak igrzyska olimpijskie, zdecydowanie motywuje do tego, żeby to wszystko ruszyło z kopyta, przyspieszyło. Ja widzę tylko i wyłącznie korzyści z posiadania takiej imprezy, bo wszystkim będzie zależało na tym, żeby infrastrukturę poprawić po prostu jak najszybciej.
Myślę chociażby o Centralnym Porcie Komunikacyjnym. Z tego co wiem, to plany jego oddania są na 2032 rok. Jeżeli faktycznie powstanie CPK, to wówczas wręcz aż prosi się, żeby zrobić igrzyska i pokazać, że Polska może być hubem komunikacyjnym.
Nie ma drugiej takiej imprezy na świecie, która by wszystkie możliwe kraje ściągała w jedno miejsce. Oczywiście, mamy futbol, ale z drugiej strony, na piłkarskie mistrzostwa nie kwalifikują się wszystkie narody, a na igrzyska olimpijskie przyjeżdża cały świat.
Maja Włoszczowska o konflikcie wewnątrz PKOl-u
Jak pani postrzega konflikt wewnątrz PKOl-u? Trójka wiceprezesów: Adam Korol, Tomasz Chamera i Marian Kmita wzięli udział w Kongresie Sportu Powszechnego, na którym omawiano strategię dla naszego sportu, ale również kwestię organizacji IO w 2040 r. Zaprosiło ich tam Ministerstwo Sportu i Turystyki. Prezes PKOl-u Radosław Piesiewicz ma jednak o to pretensje. Pewnie dlatego, że sam został pominięty?
Mówiąc całkowicie szczerze i uczciwie, to nie chcę się w tym temacie wypowiadać. Mam swoje zdanie, ale jako członkini MKOL staram się pozostawać jak najbardziej neutralna. A swoje sugestie i opinie przekazywać w wewnętrznych dyskusjach.
Co z lobby w sprawie igrzysk w Polsce? Tym razem nie pomoże nam Grigorij Surkis, którego zakulisowe działania spowodowały, że Euro 2012 trafiło do Polski i na Ukrainę, a nie do Włoch. Mamy panią w MKOl-u, znany i ceniony w świecie sportu olimpijskiego jest Robert Korzeniowski. Ale czy to nie za mało?
Ja uważam, że Polska ma bardzo dobrą pozycję. Natomiast rzeczywiście mamy bardzo mało swoich ludzi w środowisku olimpijskim. Za chwilę może się okazać, że nie mamy ich wcale. Moja kadencja członka MKOl-u kończy się tak naprawdę w 2028 r., więc pytanie, czy my w ogóle do tego czasu zaczniemy faktycznie i poważnie rozmawiać z MKOl-em o naszej kandydaturze. Na razie się wydaje, że zostało dużo czasu, ale to minie szybko. I później nie będziemy mieli nikogo w MKOl-u.
Nie ma pani szansy na kolejną kadencję?
Kończy się moja kadencja z racji pełnienia funkcji w Komisji Zawodniczej. Ale oczywiście, mam szansę na to, żeby zostać członkiem stałym MKOl-u (niezależnym od funkcji). To jednak pod warunkiem, że - po pierwsze - będzie miejsce, bo liczbę członków mamy ograniczoną, a po drugie, że MKOl będzie widział moją wartość, więc to nie jest taki prosty i krótki proces. Rzecz jasna niezbędne jest także poparcie PKOl-u. Poczekajmy.
Wracając do głównego wątku, owszem, lobbing jest bardzo ważny i tu nie ma o czym mówić. Natomiast przede wszystkim musimy pokazać, że my jesteśmy gotowi na tę imprezę, że – to co pan podkreślił na początku - że to jest projekt ponad podziałami. Że nam nie grozi coś takiego, że jeden rząd zacznie, a drugi ukróci. To jest absolutnie najważniejsze. I po drugie, że mamy poparcie społeczne i że wartości olimpijskie są dla nas ważne. Musimy absolutnie zacząć od tego!
Przejdź na Polsatsport.pl




