Hajto podsumował właścicieli polskich klubów. "Nie znają się na piłce"
Tomasz Hajto, Roman Kołtoń i Bożydar Iwanow w programie "Polsat Futbol Cast" rozmawiali na temat sytuacji w Legii Warszawa. Nie zabrakło ostrych słów w kierunku prezesa stołecznego klubu, Dariusza Mioduskiego.

Nasi eksperci dywagowali na temat tego, co może zdarzyć się podczas przerwy zimowej w Legii Warszawa. Bożydar Iwanow uważa, że często w polskich klubach po słabej rundzie jesiennej pojawia się swego rodzaju panika i nagłe, nieprzemyślane ruchy transferowe. Jako przykład podał sytuację Zagłębia Sosnowiec z sezonu 2018/2019, kiedy to aktywność na rynku transferowym w niczym nie pomogła i klub ze Śląska zajął ostatnie miejsce w lidze.
ZOBACZ TAKŻE: Zwrot akcji ws. Lewandowskiego?! Zaskakujące doniesienia!
- Często kluby, które walczą o utrzymanie, są przestraszone i ściągają wielu zawodników, żeby osiągnąć cel. Komu się to udaje? Pamiętasz Zagłębie Sosnowiec parę lat temu. Tam było chyba siedmiu nowych ludzi na wysokich kontraktach, piłkarzy tylko docelowo do wykonania zadania. Zagłębie Sosnowiec spadło. Ja nie mówię, że Legia spadnie, ale Marek Papszun pewnie będzie chciał tych piłkarzy kilku. Skoro ci nie mają jaj, to wiadomo, że Marek Papszun będzie potrzebował zawodników z tą częścią ciała i charakterem - powiedział Iwanow.
Na możliwy scenariusz początku Papszuna przy Łazienkowskiej uwagę zwrócił Tomasz Hajto. Zdaniem eksperta obecny szkoleniowiec Rakowa Częstochowa nie będzie miał pewnego komfortu działania, a w kadrze nie zajdzie wiele zmian. Możliwa rewolucja w składzie nie dokona się już w zimowym okienku. Oznacza to, że Papszun będzie musiał odmienić zawodników, którzy jesienią tak rozczarowali.
- Jeżeli ściągasz Papszuna do Legii, musisz mu nakreślić swój kierunek, że jeśli chce przyjść do Legii, musi obniżyć swój kontrakt. Kolejny warunek to to, że co okienko nie przyjdzie 5–6 nowych zawodników, tylko w styczniu maksymalnie dwóch, a po zakończeniu sezonu zobaczymy. Na tę chwilę musi działać z tym, co ma – ocenił Hajto.
Następnie były reprezentant Polski wyraził zadowolenie związane z tym, że coraz więcej polskich klubów znajduje się w rękach prywatnych właścicieli. Jako przykład podał Legię, Motor i Widzew, jednocześnie zaznaczając, że ich właściciele nie znają się na piłce i powinni otaczać się ludźmi kompetentnymi.
- Super, że do naszej piłki weszły duże pieniądze, są prywatni właściciele. Mówiłem właśnie o Dariuszu Mioduskim, który parę lat temu wszedł do Legii. W Motorze właścicielem jest Zbigniew Jakubas, a w Widzewie pojawił się Robert Dobrzycki. Oni podejmują decyzje, ale tak naprawdę we trójkę nie znają się na piłce - przyznał Hajto.
Iwanow podkreślił, że co do zasady Dariusz Mioduski nie sprawuje w Legii samodzielnej władzy. Do pomocy zatrudnił Marcina Herrę, Michała Żewłakowa i Frediego Bobicia, ludzi, którzy dzięki swojej wiedzy i doświadczeniu mieli stołecznej drużynie pomóc.
- Prezes Mioduski otoczył się ludźmi, którzy mieli mu dawać gwarancję zrozumienia pewnych operacji. Herra miał być od organizacji i wziął Bobicia i Żewłakowa, więc on ma ludzi, którzy mieli o pewnych rzeczach decydować. Ja to tak odbieram - przekonywał Iwanow.


