"Strzał w dziesiątkę". Za nami Pikniki Paralimpijskie
"Młodzi nie garną się do sportu" - słychać często. Rzeczywiście, aktywność fizyczna musi konkurować z tym wszystkim, co proponuje współczesny świat. Polski Komitet Paralimpijski podjął rękawicę, organizując w 2025 roku w całej Polsce dziesięć Pikników Paralimpijskich. Efekt? Treningi w klubach rozpoczęli nowi zawodnicy!

- W tej chwili trzy osoby próbują sił w różnych dyscyplinach sportowych - chwali się Zbigniew Lewkowicz, trener paralekkoatletyki, a także przewodniczący GZSN START Gorzów Wlkp. - To młodzież szkolna. Wcześniej, o dziwo, te osoby gdzieś tam słyszały o sporcie osób niepełnosprawnych, ale nie myślały, że w takim wymiarze to funkcjonuje w Gorzowie.
ZOBACZ TAKŻE: Wielkie święto sportu w stolicy. Za nami finał XI Wioślarskiego Tytana Warszawy
Już w klubie takim nowym osobom najczęściej pozwala się spróbować różnych dyscyplin i konkurencji.
- Pytamy jednak przede wszystkim, co taka osoba chce robić, w czym może zaistnieć, jakie ma zainteresowania - tłumaczy trener Lewkowicz. - Często jest tak, że taki ktoś przyjdzie, poobserwuje, spróbuje, umówi się na kolejny trening. Dwie z tych osób, które się zgłosiły, na pewno chcą strzelać z broni pneumatycznej, broni laserowej, to bardzo im się spodobało, a trzecia osoba jest bardziej niezdecydowana, obserwowała trening tenisa stołowego, ale pytała też o kolarstwo.
Organizatorzy szacowali, że przez Piknik Paralimpijski w Gorzowie Wielkopolskim od godziny 10 do 17 mogło przewinąć się 700-800 osób - z niepełnosprawnościami i pełnosprawnych - w tym bardzo dużo młodzieży szkolnej. Każdy mógł spróbować kilku konkurencji paralimpijskich, m.in. pchnąć kulą z siedziska zwanego kozą, spróbować swoich sił we frame runningu czy w tenisie stołowym.
- Mieliśmy też przyjemność gościć wielu paralimpijczyków z gorzowskiego START-u, którzy opowiadali o swojej przygodzie, o tym, jak zaczynali - mówi Zbigniew Lewkowicz.
Dziesięć razy po kilka dyscyplin
Na tym polegał każdy z pikników, zorganizowanych w 2025 roku kolejno: dwukrotnie w Warszawie, Zakopanem, Krakowie, Grudziądzu, Poznaniu, Gorzowie Wielkopolskim, Wrocławiu, Katowicach i Łodzi.
Podczas każdego z pikników można było zmierzyć się z kilkoma sportami paralimpijskimi. Wśród propozycji były m.in. boccia, parabadminton, paraszermierka, koszykówka na wózkach, parapodnoszenie ciężarów, parałucznictwo czy siatkówka na siedząco. Można było spróbować swoich sił na handbike’u, trenażerze narciarskim, ergometrze kajakowym czy wioślarskim. Były także laserowe strzelania na słuch czy tory przeszkód do pokonania na wózku. Stoiska konkretnych dyscyplin obsługiwali paralimpijczycy, reprezentanci Polski, w tym często medaliści igrzysk.
Szukanie narybku
W Katowicach szczególną atrakcją był goalball, czyli najpopularniejsza gra zespołowa uprawiana przez osoby niewidome i słabowidzące w Polsce. Rozgrywany jest na boisku do siatkówki, którego krótsze boki to jednocześnie bramki. Jest bezkontaktowy, a każdy z trzech zawodników w drużynie jest jednocześnie obrońcą i rzucającym wydającą dźwięki piłką o wadze 1,25 kg. Rozgrywka jest bardzo dynamiczna, wypełniona niespotykanymi w innych grach zespołowych technikami ruchowymi: pozycją obronną, padem obronnym, rzutem kierunkowym, rzutem piłki skaczącej czy rzutem piłki z obrotu. Każdy mógł spróbować obrony i rzutu. Także i ten piknik przyniósł konkretny efekt.
- Przyszli nowi zawodnicy do pływania, w goalballu też był jakiś niewielki odzew, ludzie pytali, zainteresowanie było, czekamy, bo po Nowym Roku mają się odezwać - podkreśla Piotr Szymala, prezes WSSiRN "START" Katowice, a także trener koordynator kadry narodowej kobiet i mężczyzn w goalballu.
Na pikniku w Katowicach przez stoiska przewinęło się około tysiąca osób. Trudno o lepszy sposób zachęcania do zaangażowania się w sport.
- Po to te pikniki są, żeby szukać narybku - tłumaczy Piotr Szymala. - To musi odbywać się w ten sposób, inaczej nie będziemy pozyskiwać nowych zawodników i w ogóle osób chętnych do sportu. Takie inicjatywy są potrzebne.
Jakby w totolotka wygrać
Podobnie uważa Mateusz Surwiło, paralimpijczyk, medalista mistrzostw świata i Europy w parakajakarstwie.
- Pokazujemy osobom z niepełnosprawnościami, że mogą równie wiele osiągać w sporcie, co pełnosprawni, bo często nawet rodzice nie są świadomi, że ich syn czy córka może w ogóle startować w mistrzostwach świata czy Europy albo jechać na igrzyska paralimpijskie - tłumaczy.
Surwiło startuje w barwach ZS-R "START" Zielona Góra, a w Poznaniu jest trenerem parakajakarstwa i parapływania. W efekcie Pikniku Paralimpijskiego trafiło do niego pięciu nowych zawodników.
- Całą piątkę wysłaliśmy na basen - podkreśla. – Obojętnie, co taki młody zawodnik będzie w przyszłości w sporcie robił, to po pierwsze - basen jest najlepszą formą rehabilitacji, a dwa - praktycznie całe ciało w wodzie pracuje, więc takiego kogoś możemy potem "wrzucić" w każdą dyscyplinę i on szybko się w niej odnajdzie. Lepiej tak, niż męczyć kogoś trzy lata na kajaku, żeby potem usłyszeć: "trenerze, to nie dla mnie".
Do sportu trzeba wprowadzać umiejętnie. Duża w tym rola kadry szkoleniowej, a trener powinien mieć też tzw. oko.
- Z tej piątki mamy jeden "strzał w dziesiątkę" - cieszy się Surwiło. - To chłopak, który we wrześniu, zaraz po pikniku, zaczął chodzić na basen, a który naprawdę wiele może osiągnąć za kilka lat. Ale najważniejsza rzecz: on to bardzo polubił, jest naprawdę sumiennym zawodnikiem, ma praktycznie 110 procent obecności. To jest "strzał w dziesiątkę", jakbym w totolotka wygrał!
Przejdź na Polsatsport.pl
