Bartosz Zmarzlik: Muszą być spaliny, silniki i drgania!
Fenomenalny sportowiec. Nieustępliwy na torze. Imponuje nienaganną techniką jazdy i nieszablonowymi pomysłami. Z rozkoszą pokonuje rywali. Przeprowadza szalone akcje w błocie, słońcu i deszczu. Na dziurawym bądź gładkim niczym stół bilardowy torze… Pomimo genialnego talentu, zachowuje pokorę wobec przeciwników. Poza torem, rozczula kibiców bezpośrednim i naturalnym podejściem do życia.

Bartek Zmarzlik, sześciokrotny indywidualny mistrz świata na żużlu, buduje swoją wielkość w oparciu o inżynieryjną kreatywność, ale nie zapomina o filarze sukcesów i egzystencji: ogromnej empatii i kochającej rodzinie.
10 lat temu Bartek Zmarzlik po raz pierwszy przybył na galę FIM Awards do Jerez de la Frontera. Wówczas był najlepszym juniorem na świecie. FIM Awards to coroczne święto najwybitniejszych postaci ze świata jednośladów. Swego rodzaju Oscary dla motocyklistów, mechaników, szefów stajni, menedżerów, promotorów i komentatorów.
Nicki Pedersen: Tata nie wierzył, że zarobię choćby jedną koronę jeżdżąc na żużlu
Flamenco, konie andaluzyjskie, aleje pachnące pomarańczami… Kiedy Bartek dowiedział się, że na torze nieopodal Jerez de la Frontera istnieje muzeum sportów motorowych, nie spoczął dopóki nie przekonaliśmy uroczej pani kustosz, że warto je otworzyć w dzień wolny od pracy. Sobota, słońce oślepiało nasze blade twarze, a taksówkarz wyśpiewując hiszpańską rzewną melodię mknął wolniej niż Jorge Lorenzo i Angel Nieto wchodzili w szykanę... Bartek był zachwycony widokiem bolidu należącego do Nigela Mansella, mistrza świata F1 z 1992 roku, ale oczy Polaka zajaśniały jeszcze bardziej ognistym blaskiem na widok motocykla należącego do Daniego Pedrosy. Bartek Zmarzlik jest człowiekiem, który uwielbia penetrować nowe uliczki i arterie. Fascynuje go odkrywanie świata. W tej materii Polak zachowuje lekkość i niewinność brzdąca. Wyścigi szosowe pozwalają mu złapać oddech po zaciętej walce na pierwszym wirażu z Leonem Madsenem i Przemkiem Pawlickim…
Mama Bartka rozumie fascynację syna serią wyścigową pod szyldem Moto GP. „Mówiłam synowi, że bardzo podoba mi się jak Marc Marquez jeździ na motocyklu. Coś pięknego i nieuchwytnego jest w tym jak Hiszpan ściga się na motocyklu” – wyznaje Dorota Zmarzlik w deszczowy wieczór w Lozannie. Odbiera palto z szatni uśpionej w SwissTech Convention Center i z mężem Pawłem, architektem pasji dwóch synów: Pawła i Bartka, zmierza w stronę autokaru, który zawiezie szacownych gości pod wrota hotelu zanurzonego w szwajcarskim chłodzie.
Tata Paweł Zmarzlik senior to niezwykle zdolny i pomysłowy inżynier. Świata nie widzi poza wnukami. Bartek czerpie ogrom energii i sił z wielopokoleniowego domu. „Uwielbiam kiedy nasi wnukowie: Antek, Franek i Janek hałasują w naszym domu w Kinicach. Tak ma być, dzieci mają dawać radość i przepełniać domostwo energią. Nie wyobrażam sobie domu bez nich” – wyznaje Paweł.
Antek, najstarszy wnuk, ma już 5 lat i lubi jeździć z dziadkiem na polowania. „No, dziadek, scelaj proszę, dawaj scelaj” – niecierpliwi się Antek, syn Bartka i Sandry Zmarzlików kiedy pogrążeni w leśnych ostępach wypatrują z dziadkiem zwierzyny. Wzruszony dziadek ma misję do wykonania kiedy wróci z kniei i wyląduje w domowych pieleszach. „Antek prosił, abym zbudował motocykl dla jego młodszego brata Franka, który ma 2 latka. Mam być jego trenerem i szlifować talent do żużla” – uśmiecha się dobrotliwie dziadek.
Paweł Zmarzlik senior podziwia kunszt Napoleona Bonaparte – cesarza Francuzów, który 2 grudnia 1805 roku dokonał taktycznego majstersztyku gromiąc Austriaków i Rosjan pod Austerlitz. „To wielki przywódca, który cenił trud i umiejętności polskiego żołnierza” – mówi Paweł. 2 grudnia 2023 roku, w 218 rocznicę bitwy nieopodal Slavkova u Brna, syn Pawła i Doroty odbierał swój czwarty złoty medal Speedway Grand Prix w rodzinnym mieście Johna Lennona. „Mieliśmy quiz z wiedzy o twórczości grupy The Beatles i historii miasta Liverpool. Całe szczęście, że mój kumpel Billy Bolt (mistrz świata w superenduro) jest Anglikiem i był ze mną w parze, więc mnie uratował” – uśmiechał się Bartek.
Tata Paweł pamięta czasy kiedy było krucho z funduszami. Bartek miał na kombinezonie wyszyte logo pierwszych sponsorów: tata, mama, babcia, dziadek. Teraz jest arcymistrzem w swoim fachu, ale wciąż szanuje grosz. Na Malediwach rozczulił go widok tragarzy pracujących za kilkadziesiąt dolarów miesięcznie, więc wsparł ich sowicie. „Mój dziadek walczył pod Lenino i zawędrował aż do Berlina ścigając armię Wehrmachtu. Został odznaczony srebrnym orderem Virtuti Militari. Mamy wpojone wartości patriotyczne” – mówi Paweł.
Bartek jest zakochany w swoich brzdącach: Antku i Franku do tego stopnia, że nie został na noc w Warszawie na zaproszenie miesięcznika „Viva”. Zaraz po gali pognał do Kinic, dotarł o trzeciej nad ranem do Kinic pod Gorzowem Wielkopolskim, bo dla kogoś kto często sypia będąc w trasie w busie, własne łóżko smakuje najlepiej. Bartek jest sportowym fenomenem, bo po upadku na toruńskiej MotoArenie potrafi przespać się na „pace” busa i następnego dnia wygrać GP Słowenii w Krsko na stadionie Matije Gubca. Wygrał 304 wyścigi w cyklu mistrzostw świata, bo potrafi szybko „puszczać klamkę” jak mawiają żużlowcy. Na 107 turniejów rangi MŚ zwyciężył w 29 rundach! Liczby nie zajmują jednak jego umysłu i nie przywiązuje do nich większego znaczenia. Istotne, aby jego rodzina była blisko niego. Przeto do Lozanny via Berlin i Genewę wyruszył o brzasku 5 grudnia, a choć pokoje dla jego żony Sandry, brata Pawła i żony Agnieszki nie były jeszcze gotowe, Bartek nie przejął się i zaczął zwiedzać miasto. Miasto, w którym przed laty w willi przy ulicy Beau-Sejour mieszkał nasz wieszcz narodowy – Adam Mickiewicz i popełnił „Liryki lozańskie”...
Bartka zna mieszkający w Andorze Toni Bou, hiszpański geniusz trialu, zdobywca 38 złotych medali. Polaka szanuje Gavin Emmett, znakomity brytyjski komentator Moto GP. Z Bartkiem chętnie wita się prezydent FIM, Portugalczyk Jorge Viegas i Hiszpan Marc Marquez – genialny spec od prędkości, 32-letni artysta Moto GP. „Może po latach będę żałował, że nie korzystam z wszystkich zaproszeń na rozmaite gale i imprezy, ale ja najlepiej czuję się na motocyklu i w towarzystwie moich milusińskich” – prawi Bartek zanim Szwajcarzy poproszą go, aby ocenił smak czekolady wyrabianej przez Helwetów. Polak w okamgnieniu zakłada fartuch kucharza i bawi się w przybysza degustującego słodkości rodem z Lozanny.
Świat w gonitwie za blichtrem, ekscytacją i finansami, zapomniał o zwyczajnych, ludzkich relacjach i odruchach kruszących serce. Bartek jest osobą, która emanuje prawdziwymi emocjami. Pozytywna jednostka. Śmieje się niczym nastolatek, kiedy coś go rozśmieszy. Tak bardzo jak chce spenetrować tajemnice mechaniki, spróbować nowej odmiany wyścigów, tak bardzo łaknie serdeczności, którą sam kipi. Entuzjazm mistrza jest zaraźliwy. Miał ten sam błysk w oku kiedy trenował rzut monetą przed pojedynkiem Igi Natalii Świątek z Gabrielą Lee w Gorzowie Wielkopolskim i to samo magiczne spojrzenie na swój motocykl, który po wsze czasy będzie spoglądał na zwiedzających muzeum sportów motocyklowych w Mies pod Genewą.
Kiedy tuż przed północą na scenę w SwissTech Convention Center wkracza 12-letni Duńczyk – Tino Stjernegaard Olsen, aby odebrać złoty medal w kategorii SGP4, mówi coś, co porusza polskie serca w kantonie Vaud: „Bartek Zmarzlik jest moim idolem. Chciałbym pewnego dnia jeździć tak płynnie na motocyklu jak Bartek…”
Za rok kawalkada mistrzów świata wybiera się na galę FIM Awards do Monte-Carlo, a w 2027 roku najwięksi artyści dwóch kółek pofruną podniebnym tramwajem do stolicy Kataru – Dohy. Świętej pamięci Nowozelandczyk Ivan Mauger kiedy jeszcze stąpał po ziemi, wręczał złoty medal Tomaszowi Gollobowi podczas gali w Estoril w 2010 roku. Teraz Ivan, wielki Kiwi, z wysokości niebiańskiej sofy oglądał jak jego wyśrubowany rekord trzech złotych medali zdobywanych rok po roku (1968-70), został poprawiony przez Bartka Zmarzlika. Bartka, który przychodząc na świat 30 lat temu w szpitalu w Szczecinie jeszcze nie śmiał marzyć, że będzie olśniewał widzów pokonując wiraże torów w Vojens, Lublinie, Pradze, Gorican, Częstochowie, Landshut i Cardiff…
Grudniowy poranek 6 grudnia. Lekka mgła odfrunęła znad tafli jeziora genewskiego… Zapanowała cisza, szofer Diego urzekająco skinął w stronę Bartka na powitanie, więc trudno było o lepszy moment na start konwersacji z mistrzem. Szelest liści był idealnym akompaniamentem do rozmowy z reprezentantem Polski…
Tomasz Lorek: Bartek, zdobyłeś po raz szósty tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu. Rzadko spotykana okoliczność. Czy będąc małym chłopcem marzyłeś choćby przez chwilę o tym, aby mieć tyle samo złotych medali co Ivan Mauger i Tony Rickardsson?
Bartosz Zmarzlik: Szczerze mówiąc… Nie wiem czy marzyłem o tym, żeby mistrzostwo świata pojawiło się w liczbie mnogiej… Na pewno marzyłem o jednym tytule mistrza świata, ale nie miałem świadomości co z czym i jak się je. Wtedy nie wiedziałem czy będę chciał, czy będę mógł i czy będę w stanie to powielać. Dziś wiem, że za mną są super czasy spędzone na motocyklu, aczkolwiek nadal jestem młody. Wciąż pielęgnuję w sobie duże marzenia, a mając dookoła dobrych ludzi, mogę próbować osiągnąć jeszcze więcej w sporcie, który kocham.
Hiszpan Toni Bou, król trialu, miał 4 latka kiedy jego tata podarował mu pierwszy motocykl. Ile lat miał Bartek Zmarzlik gdy tata Paweł przygotował tobie pierwszy motor?
Też coś około tego wieku. Miałem 4-5 latek kiedy tata wyposażył mnie w pierwszy motor. Są gdzieś jeszcze stare kasety wideo z nagraniami moich pierwszych jazd i prób. Potwierdzają moją zajawkę do motorków. Faktycznie motoryzacja w moim życiu jest jak miłość od pierwszego wejrzenia.
A czy istnieje taka odmiana sportów motocyklowych jak chociażby ice racing czy wyścigi superbikes, w których jeszcze nie jeździłeś czy już na wszystkim co brzęczy i hałasuje, próbowałeś swoich sił?
Na wszystkim zdecydowanie nie jeździłem, ale cały czas w moim życiu przewijają się nowe pasje, nowe rodzaje miłości do sportu, który lubi hałasować i nowe motocykle. One wciąż mnie napędzają do rozwoju, uczą i za każdym razem pokazują coś nowego.
Jak każdy geniusz w swojej dziedzinie, pozostajesz innowacyjny. Szukasz nowych dróg. Czasami jest to kwestia doboru oleju i pomysłów, aby ulepszyć proces smarowania. Czy pracujesz też nad poprawą podzespołów mechanicznych?
Zdecydowanie tak. Bardzo lubię zgłębiać wiedzę techniczną. To zagadnienie bardzo mnie interesuje. W tej tematyce czuję się bardzo swobodnie. Wiem, że to jest narzędzie mojej pracy i należy w tą dziedzinę inwestować, aby móc się rozwijać pod każdym względem. Zarówno pod kątem technicznym odnośnie jazdy zawodnika na torze i technicznym w zakresie elementów, które są przydatne i które wykorzystuje się podczas zawodów (śmiech Bartka przeszył wnętrza hotelowego foyer)
Legendarny nowozelandzki żużlowiec, nieżyjący już Ivan Gerald Mauger, sześciokrotny indywidualny mistrz świata, przed laty wyraził opinię, że tytuł mistrza świata zdobywa się w warsztacie, a nie na torze. Czy to wciąż prawda pomimo iż speedway bardzo zmienił się od ery, w której ścigał się Ivan Mauger?
Na pewno w jakimś ujęciu procentowym to wciąż jest prawdą. Przygotowanie sprzętu warto mieć pod każdym względem przemyślane i rozsądnie dobrane. A ponadto trzeba mieć tą umiejętność, aby dobrze wykorzystywać posiadaną wiedzę.
Często się mawia, że u profesjonalistów, którzy pragną przesuwać granice wyczynu i badać nowe sfery, niezmiernie ważna jest kwestia snu. Ile godzin Bartek Zmarzlik śpi na dobę? Zbyt mało czy zbyt dużo?
Dobrze sypiam. Wiadomo, że bywają takie tygodnie w kalendarzu sportowca kiedy z racji obowiązków nocki są zarywane. Staram się często spać, lubię spać i jak tylko pojawia się możliwość, to zasypiam bez problemów. Nieważne czy w busie czy w samolocie, zasypiam jak dziecko.
W Lozannie bardzo popularną dyscypliną sportu jest hokej na lodzie. Rok temu Szwajcarzy wywalczyli w Pradze tytuł wicemistrzów świata. Indywidualny mistrz Polski na żużlu w 1991 i 1996 roku – częstochowianin Sławek Drabik, uwielbiał zimą grać w hokeja. Traktował to jako formę przygotowań do sezonu żużlowego. Grywasz w hokeja?
Nie. To jakby zupełnie nie mój klimat. Szukam innych rozwiązań jeśli chodzi o sposób przygotowań do sezonu. Wszystko kręci się wyłącznie wokół motoryzacji.
Kiedyś miałeś okazję wczuć się w rolę mistrzów trialu takich jak Dougie Lampkin czy Toni Bou. Na jakim motocyklu do trialu miałeś okazję pojeździć?
Mam triala (śmiech). W moim warsztacie stoi motocykl marki Gas Gas. W mojej ocenie to dość trudna, specyficzna dyscyplina. Potrzeba czasu, aby złapać flow…
… i poczuć się jak kozica w górach?
Tak. Nie jest łatwo znaleźć odpowiedni teren czy wymyślić przeszkody pasujące do poziomu kogoś kto zaczyna przygodę z trialem. Przyznaję, że jest to bardzo trudne, aczkolwiek balans, którego się uczysz czy czucie motocykla, które poprawiasz, bardzo pomaga i poszerza horyzonty. Fajnie byłoby się nad tym częściej pochylić i poświęcić więcej czasu na trial.
Przejdź na Polsatsport.pl

