Czas powrotów! Synowie marnotrawni wracają na stare śmieci

Piłka nożna
Czas powrotów! Synowie marnotrawni wracają na stare śmieci
fot. PAP

Okienko transferowe trwa w najlepsze. Edycja lato 2016 stoi pod hasłem ”wielkich powrotów”, bo wracają wielcy i do wielkich klubów. W przeszłości odchodzili z różnych powodów – albo nikt nie poznał się na ich talencie, albo skuszeni dużymi pieniędzmi stawiali sobie nowe wyzwania. Nie trzeba daleko szukać, ponieważ takie sytuacje zdarzają się nawet na polskim podwórku.

Zacznijmy jednak od tych największych, najjaśniej świecących piłkarzy światowego formatu, którzy zdecydowali się, z różnych powodów,  wrócić do swoich starych klubów.

 

Przyjaciele znowu razem!

 

Wszystko zaczęło się w 2008 roku, kiedy to BVB przejął mało znany, były trener FSV Mainz, Juergen Klopp. Początek miał spokojny, ale już sezon 2010/2011 był prawdziwą eksplozją formy graczy Borussii. Błyszczeć zaczęli młodzi, niezwykle utalentowani zawodnicy. Formacja ofensywna z Mario Goetze, Marco Reusem oraz Robertem Lewandowskim siała postrach i trzymała w szachu Bayern przez dwa sezony, kiedy to BVB dwukrotnie zdobywała mistrzostwo Niemiec.

 

Kiedy ligowe podwórko zaczęło nie wystarczać, piłkarze Kloppa ruszyli na podbój Europy. W londyńskim finale Ligi Mistrzów ulegli jednak Bayernowi i mimo że na Wembley nie wystąpił Goetze, to właśnie jemu warto poświęcić najwięcej uwagi. W wieku dziewięciu lat przenosi się do juniorskich zespołów BVB. To dało mu otwartą drogę do wielkiej piłki. Po drodzę zalicza występy w niemal wszystkich drużynach młodzieżowych reprezentacji Niemiec.

 

 

W pierwszej drużynie Borussii debiutuje w 2009 roku i przez kilka lat pod skrzydłami Kloppa staje się z niego piłkarz klasy światowej. Po przegranym finale LM kuszą go wielkie pieniądze i zapewne większe osiągnięcia. Bayern daje za niego 45 mln euro. Z Dortmundu odchodzi pierwszy z trio, niedługo po nim Borussię na Bayern zamienia Lewandowski. Jedynie Reusa nie skusiły lepsze zarobki. W BVB został aż do dziś, choć ofert nie brakowało. Wróćmy jednak do Goetze, który w Bawarii się nie sprawdził. Grał mało, nie stawiał na niego Pep Guardiola. Zupełnie inaczej niż w kadrze. W reprezentacji był gwiazdą, strzelił gola na wagę mistrzostwa świata 2014.

 

Teraz Goetze powraca. Trio z Reusem i Lewym już raczej nie wróci, ale zawsze jest ten pierwszy. Jego najlepszy przyjaciel z BVB, ten z którym na boisku rozumiał się bez słów. Sam Mario nieraz namawiał swojego kompana do przenosin na Alianz Arena, ale stało się jednak na odwrót i to ”Syn marnotrawny” wraca do Dortmundu!

 

Bayern podkrada gwiazdy!

 

O tym jak bogatsze kluby potrafią stłamsić przeciwników dobitnie przekonała się właśnie Borussia. Dla Bayernu sezony 2010/2011 i 2011/2012 były bardzo nieudane. Niewygranie mistrzostwa Niemiec dwa lata z rzędu dla takiego potentata było ogromną porażką. Trzeba było coś zmienić, postawiono więc na pieniądze.

 

Sezon po sezonie jedna z gwiazd Borussii - która jako jedyna potrafiła zagrozić Bawarczykom - wyjeżdżała do Monachium. W tym roku padło na Matsa Hummelsa, który przygodę z piłką zaczynał w… Bayernie. Nie poznano się jednak na jego talencie i środkowy obrońca w pierwszej drużynie zagrał jeden mecz. W 2008 odszedł do Dortmundu,  choć na początku na wypożyczenie. Tam po raz kolejny główną rolę odegrał Klopp.

 

Kilka lat wystarczyło, aby Hummels stał się jednym z najlepszych obrońców na świecie. Klopp pokazał młodemu stoperowi, jak połączyć grę defensywną ze wyborną techniką. Wizytówką Hummelsa stało się wyprowadzanie piłki z własnej połowy i świetny timing. W połączeniu z dobrymi warunkami fizycznymi i solidną postawą w obronie mamy stopera klasy światowej. Po ośmiu latach gry na Signal Iduna Park powraca do Monachium. Tutaj się wychował, grając w juniorskich zespołach i tutaj zapewne będzie triumfował wiele razy

 

Karta przetargowa Florentino Pereza…

 

Bo tak, a nie inaczej należałoby nazwać Alvaro Moratę i sytuację z nim związaną w ostatnim czasie. Odnosi się to do transferu Paula Pogby. Jeszcze przed Euro 2016 Real Madryt dawał Juventusowi ponad 100 mln euro za środkowego pomocnika. Morata miał być atutem prezesa ”Królewskich”. Gdyby ”Stara Dama” nie chciała sprzedać Francuza, wtedy on uruchomiłby zapis w umowie, w którym Real miał prawo pierwokupu Hiszpana. Tak też się stało i napastnik po dwóch latach wraca na Santiago Bernabeu.

 

 

 

Pierwsza jego przygoda z ”Królewskimi” była średnio udana, ale trudno się dziwić. Morata najczęściej siedział na ławce, kiedy na boisku grali Cristiano Ronaldo, Karim Benzema, czy Gareth Bale. Konkurencja ogromna, więc ówczesny 21-latek zdecydował się zmienić otoczenie. Juventus był trafieniem w dziesiątkę! Morata potrafił wygryźć ze składu Mario Mandzukica. Ze ”Starą Damą” wygrał dwukrotnie Serie A i dotarł do finału Ligi Mistrzów, w którym udało mu się nawet strzelić gola. Na jak długo Hiszpan pozostanie w Madrycie? Czas pokaże, ale ciężko mu będzie wygryźć ze składu wcześniej wspomniane gwiazdy.

 

Bilet powrotny za 120 mln euro?

 

Sytuacja Pogby jest nieco odmienna od pozostałych. Tamte transfery już zaklepano, a Francuz cały czas czeka. Najpierw pojawiła się oferta Realu, teraz odezwał się Manchester United z bajeczną sumą 120 milionów euro. Byłby to bezwzględny rekord w historii futbolu. Przebijający nawet kosmiczny transfer Bale’a do ”Królewskich”.

 

Pogba, jak większość piłkarzy światowej klasy we Francji, zaczynał swoją przygodę w słynnej szkółce Le Havre. Tam wypatrzył go sam Sir Alex Ferguson i ściągnął na Old Trafford, gdzie 18-latek miał zbierać pierwsze szlify. Niestety, nie zadomowił długo w Manchesterze. Zaledwie trzy rozegrane mecze i błyskawiczny wyjazd do Juventusu, gdzie jego talent eksplodował.  

 

Z drugiej strony nie mogło być inaczej, ponieważ Francuz uczył się gry w środku pola pod okiem samego Andrei Pirlo. Grali razem, aż Włoch nie zdecydował się na emeryturę w Stanach Zjednoczonych. Przekazał jednak podopiecznemu swoją wiedzę. Pogba wykorzystał to w stu procentach, co skutkowało kapitalną formą w ostatnich latach. Wysoki, silny, świetny technicznie, obdarzony kapitalnym podaniem i strzałem – to tylko niektóre z cech Francuza.

 

Na Old Trafford widziałby go Jose Mourinho. Pogba jest marzeniem wielu szkoleniowców, a najbliżej jego pozyskania jest właśnie ”The Special One”. Manchester United daje 120 milinów euro Juventusowi, olbrzymie zarobki, do tego możliwość współpracy z jednym z najlepszych trenerów świata oraz gry z m.in. Zlatanem Ibrahimovicem czy Wayne’em Rooney’em. Czego chcieć więcej?

 

Polska też ma swojego ”Syna marnotrawnego”

 

Ostatnim przykładem jest Jakub Kosecki. Mimo że teoretycznie nigdy nie rozstał się z Legią Warszawa, to o jego powrocie należy wspomnieć. Podobnie jak multum piłkarzy z Ekstraklasy, tak i ”Kosa” wyjechał na zachód za pieniędzmi, rozwojem kariery… i podobnie jak większość szybko wrócił do Polski.

 

Skrzydłowy został wypożyczony do SV Sandhausen. Pierwszą rundę Kosecki w 2. Bundeslidze miał niezłą - strzelił nawet dwa gole. Niestety, z czasem zaczęły go nękać problemy zdrowotne, a klub poinformował, że nie wykupi go z Legii za 350 tys. euro. Stracił więc drugą część sezonu i musiał wrócić do Warszawy. Jest w drużynie, ale w dotychczasowych meczach Legii zaledwie raz usiadł na ławce rezerwowych. Może przebije się do składu w dalszej części sezonu.

 

Czy to pieniądze, jak w przypadku Pogby (bądź co bądź jeszcze niesprzedanego) i Hummelsa, czy też sentyment do byłego klubu, jak pokazał przykład Goetzego, decyduje o powrocie na ”stare śmieci”?

 

Warto też przypomnieć sobie jeszcze jeden charakterystyczny comeback, a mianowicie powrót Thierry’ego Henry’ego do Arsenalu. To było coś niesamowitego. Gwiazda, legenda ”Kanonierów”, wróciła w 2012 roku, aby ten jeden ostatni raz pomóc drużynie. Przez lata Francuz zachwycał na boiskach Premier League, po czym odszedł do Barcelony, a następnie New York Red Bulls. Wrócił po pięciu latach i w ”debiucie” zdobył bramkę na wagę awansu do kolejnej rundy Pucharu Anglii. Żaden z wymienionych wcześniej zawodników na miano legendy jeszcze nie zasłużył, ale w nowych-starych klubach na pewno będą się starali to zmienić.  

 

Kończąc pół żartem, pół serio kibice Liverpoolu by się chyba nie obrazili...

 

Igor Marczak, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie