Trener sztafety 4x400 m: Kobiety trzeba zrozumieć
- W tej pracy trzeba być także psychologiem i zrozumieć kobiety - powiedział Aleksander Matusiński, szkoleniowiec sztafety 4x400 m, która zdobyła złoty medal niedawnych halowych mistrzostw Europy w Belgradzie.
- Dziewczyny świetnie zrealizowały założenia taktyczne, które mieliśmy przed startem. Mówiłem Patrycji Wyciszkiewicz, że musi być po 200 metrach za Brytyjką, żebyśmy potem nie zmieniali w tłoku. Odbiór pałeczki przez Gosię Hołub nieco się nie udał, ale później moje podopieczne zachowały chłodną głowę i wszystkie ataki przeprowadzały w tych miejscach, w których mieliśmy to ustalone. Jestem z nich dumny - podkreślił opiekun sztafety.
Polki wyprzedziły w stolicy Serbii Brytyjki, z którymi przyjdzie im rywalizować o miejsce na podium podczas mistrzostw globu na stadionie.
- Amerykanki i Jamajki są poza zasięgiem. Ze wszystkimi innymi sztafetami możemy wygrać. Jeżeli pokonamy całą Europę, to mamy realne szanse na medale mistrzostw świata, nie tylko halowych. Poza tym sukces zawsze jest najlepszym bodźcem do ciężkiej pracy. Teraz dziewczyny wiedzą, że są w stanie walczyć o kolejne sukcesy - ocenił Matusiński.
Jego zdaniem w pracy z kobietami bardzo ważne jest również podejście do nich.
- Dziewczyny mają różne fazy w swoim życiu – tak w czasie roku, jak i miesiąca. Związane jest to z hormonami. Traktuję je równo i sprawiedliwie. Trzeba połączyć wyrozumiałość i stanowczość. Kobietę trzeba zrozumieć, bo są takie dni, gdy nie ma humoru i drążenie tematu nie ma najmniejszego sensu. Konieczne jest unikanie sytuacji konfliktowych - wspomniał Matusiński, którego żona, Tina, również biega. Jest specjalistką od dystansu 400 m przez płotki, dwukrotnie wystąpiła w ME seniorów.
Według niego start w zawodach to tylko wycinek całorocznej pracy kadry, a niezwykle ważne są obozy i atmosfera podczas przygotowań.
- Trener musi być również psychologiem. Najgorzej nie jest wtedy, gdy jesteśmy dwa tygodnie przed mistrzostwami czy innymi zawodami, ale podczas zimowych obozów np. trzytygodniowych. Tam jest ciężka praca i wszyscy są zmęczeni, tak fizycznie, jak i mentalnie. Jemy razem posiłki i mamy dwa treningi dziennie. To są newralgiczne momenty - dodał.
Podkreślił również, że trzeba wiedzieć, kogo można zmotywować reprymendą, a kogo trzeba przed startem wyciszyć.
- Trzon sztafety jest, ale grupa wciąż nie jest zamknięta. Jeżeli któraś zawodniczka osiągnie bardzo dobry wynik, to ma szansę znaleźć się w tej ekipie, ale nie jest to łatwe. Moim marzeniem jest, żebyśmy mieli chociaż jedną dziewczynę biegającą 400 m poniżej 51 sekund i trzy ustabilizowane na poziomie 51,50. Wtedy będziemy mieli jeszcze większą siłę. Wierzę, że jest to możliwe. Mam nadzieję, że już w lecie któraś z zawodniczek wystrzeli z formą - analizował szkoleniowiec związany z klubem AZS AWF Katowice.
Już w piątek jego grupa wyjedzie na zgrupowanie do RPA. Tam będzie ćwiczyć sześć biegaczek - pięć ze złotego składu z Belgradu i Martyna Dąbrowska (UKS 19 Bojary Białystok). Iga Baumgart (BKS Bydgoszcz) wybiera przygotowania na Teneryfie pod okiem mamy-trenerki Iwony.
- Potem do nas dołączy i będziemy wspólnie pracować w USA, skąd udamy się na prestiżowe zawody sztafet na Bahamy. Tam wystawimy dwie drużyny – klasyczną 4x400 m pań i mieszaną, żeby zaprezentowali się wszyscy zawodnicy. Najważniejsza będzie jednak kwalifikacja na mistrzostwa globu w Londynie. Zdaję sobie sprawę, że tam wystartujemy raczej dzięki rankingowi, a nie kwalifikacji wywalczonej w nieoficjalnych mistrzostwach świata, zatem specjalnie formy pod tą imprezę szykować nie będziemy - poinformował Matusiński.
W RPA biegaczki będą ćwiczyć na płaskowyżu, na wysokości 1300 m.
- Tam nam się dobrze trenuje. Dziewczyny były w tym miejscu już w styczniu i w ubiegłych latach. W wysokie góry pojedziemy w lipcu, przed mistrzostwami kraju. Zjedziemy na te zawody, a szczyt dyspozycji ma wypaść trzy tygodnie później w Londynie - podsumował Matusiński.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze