NBA: Warriors krok od awansu, druga porażka Spurs
Koszykarze Golden State Warriors, bez chorego trenera Steve'a Kerra, odrobili 17-punktową stratę i pokonali na wyjeździe Portland Trail Blazers 119:113, odnosząc trzecie zwycięstwo w pierwszej rundzie play off ligi NBA. Do awansu brakuje im jednej wygranej.
Ekipa z Portland w pierwszym spotkaniu przed własną publicznością wysoko zawiesiła poprzeczkę faworytom rozgrywek. W drugiej kwarcie gospodarze prowadzili nawet różnicą 17 punktów, ale od tego momentu "Wojownicy" zaczęli odrabiać straty. Choć w 28. minucie przegrywali jeszcze 59:75, to po kolejnych sześciu na zegarze był już remis 83:83. W ostatniej odsłonie miejscowi jeszcze na moment wyszli na prowadzenie, ale końcówka należała do Stephena Curry'ego i jego kolegów.
Lider Warriors uzyskał 34 pkt, miał osiem asyst i trzy zbiórki. Klay Thompson dodał 24. - Przychodzi czasem taki moment, że sytuacja staje się krytyczna i włącza się alarm. Trzeba być gotowym i odpowiednio zareagować. My dziś zdaliśmy egzamin. Wzmocniliśmy obronę, zagraliśmy z większą agresją, dzięki lepszej koncentracji rzuty zaczęły wpadać - analizował mecz Curry.
Jak obliczyła stacja ESPN, bilans punktowy dwóch ostatnich kwart w trzech dotychczasowych pojedynkach tej serii play off to 185:124 dla Golden State.
Najlepsza drużyna sezonu zasadniczego musiała sobie w sobotę radzić bez Kevina Duranta, który nie doszedł jeszcze do pełni sił po urazie łydki, oraz trenera Kerra. Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania klub poinformował, że szkoleniowiec z powodu choroby pozostanie w hotelu. Zastąpił go asystent Mike Brown.
Kolejny pojedynek w tej parze - w poniedziałek.
Dogrywka zdecydowała o losach czwartej potyczki Memphis Grizzlies z San Antonio Spurs. Gospodarze wygrali 110:108 i wyrównali stan play off na 2-2.
Najskuteczniejszy na parkiecie Kawhi Leonard - 43 punkty - 12 s przed końcem czwartej kwarty dał "Ostrogom" prowadzenie 96:94, ale najlepszy w ekipie gospodarzy Mike Conley - 35 pkt, dziewięć zbiórek, osiem asyst - zdołał wyrównać. Lider gości miał jeszcze szansę rozstrzygnąć w regulaminowym czasie, ale spudłował w ostatniej akcji.
W dogrywce, choć Leonard dwoił i się troił (m.in. celna "trójka" na 12 s przed końcem), to ostatnie słowo należało do Hiszpana Marca Gasola. Brat występującego w Spurs Pau Gasola równo z syreną zdobył punkty decydujące o sukcesie Grizzlies.
Mimo porażki trener gości Gregg Popovich nie był rozczarowany. "Wspaniały mecz, fantastyczna koszykówka. Zawodnicy obu drużyn zostawili serca na boisku. Nikt, kto dziś zapłacił za bilet, nie może żałować wydanych pieniędzy" - ocenił.
W Konferencji Wschodniej do remisu 2-2 doprowadzili Toronto Raptors, którzy wygrali w Milwaukee z Bucks 87:76.
Pierwszej porażki natomiast doznał w play off zespół Marcina Gortata - Washington Wizards, który uległ na wyjeździe Atlanta Hawks 98:116, ale prowadzi w serii 2-1. Polak zdobył dwa punkty (trafił jeden z czterech rzutów). Miał też osiem zbiórek, jeden blok, a popełnił dwa faule.
Jedynym jasnym punktem "Czarodziejów" był John Wall, który zdobył 29 punktów, czyli niemal tyle co łącznie jego pozostali koledzy z pierwszej piątki (30). Wśród gospodarzy prym wiedli Paul Millsap i Dennis Schroeder. Pierwszy uzyskał 29 pkt i odnotował 14 zbiórek, a reprezentant Niemiec dołożył 27 pkt i dziewięć asyst.
Mecz numer cztery w poniedziałek, również w Atlancie.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze