Właściciel Kinguin: Nie wszyscy gracze szanują trenera
O tym, jak po roku współpracy ocenia swoją drużynę Counter-Strike’a: Global Offensive, nie szczędząc słów, opowiedział Viktor Wanli – właściciel Team Kinguin.
- Na początku wszystko szło dobrze. Zespół awansował do ESL Pro League, wygrywał wszystkie lokalne turnieje, zajął drugie miejsce na WESG w Chinach, przywożąc do domu zadziwiającą sumę $400,000 – napisał po roku współpracy z Grzegorzem ‘SZPEREM’ Dziamałkiem i spółką Wanli. – Od tamtej pory wszystko się pogorszyło. Spadek z ligi profesjonalistów, brak wygranych na międzynarodowych zawodach i w końcu wyjście z czołowej trzydziestki światowego rankingu – szybko skontrastował wcześniejszą wyliczankę pozytywów.
Jak twierdzi właściciel, by wyjść z kryzysu, cały zespół musi zmienić tryb treningowy. Oddzielić przyjemności i życie prywatne od regularnych ćwiczeń na pełnych obrotach. Tym samym wszyscy gracze Team Kinguin sprowadzeni zostaną do Warszawy, by już od 1 lipca móc na bieżąco trenować w powstającym centrum szkoleniowym organizacji. To jednak nie jedyna uwaga przedsiębiorcy.
Z oświadczenia wyczytać możemy także, że podopieczni Marisza ‘Loorda’ Cybulskiego nie podchodzą z odpowiednią powagą do funkcji trenera i prowadzącego: - Jednym z podstawowych problemów, który nas dotyka, jest to, że nie wszyscy gracze szanują szkoleniowca i IGL-a. Musimy przywrócić zawodnikom wiarę w powyższych i uświadomić ich, że wszyscy w formacji mają wyraźne zadania. Każdy musi znać swoje miejsce w zespole.
Wanli wierzy, że jeśli uda zrealizować się te założenia, jego zespół zakończy 2017 rok w czołowej piętnastce świata.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze